Wołyń. 80 lat od tragedii
czas czytania:

11 lipca 1943 r. przypadło apogeum rzezi wołyńskiej. Blisko sto miejscowości zamieszkanych przez Polaków, przede wszystkim w powiatach horochowskim i włodzimierskim zostało zaatakowanych przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Dzień ten, znany jako „krwawa niedziela”, stanowił apogeum zbrodniczej akcji prowadzonej przeciwko Polakom zamieszkałym wschodnie tereny II Rzeczpospolitej. Były to ówcześnie tereny okupowane przez Niemcy. Ofiarą tej zbrodni padli przede wszystkim polscy chłopi zamieszkujący wsie i osady w dawnym województwie wołyńskim II Rzeczpospolitej. Dlaczego zbrodni dokonano w niedzielę? Jakkolwiek koszmarnie to brzmi, dla tych, którzy pragnęli wymordować wszystkich polskich mieszkańców Wołynia było to łatwiejsze rozwiązanie. Mieszkańcy nie byli w polu, nie handlowali ani nie podróżowali. Wszyscy byli w jednym miejscu: w domach, kościołach. Byli razem, całymi rodzinami.
Przykładem niech będzie koszmarna zbrodnia w Porycku. Jej ofiarami padło ponad 100 Polaków uczestniczących we mszy świętej. Ksiądz Bolesław Szawłowski z poryckiej parafii został zamordowany w trakcie sprawowania Eucharystii, zaś wierni zostali obrzuceni granatami i ostrzelani z broni ręcznej. Rannym nie okazano żadnych względów, a wnętrze świątyni ograbiono i zbezczeszczono. Kościół został spalony, aby zatrzeć ślady zbrodni i wyrugować pamięć o polskości, na tych terenach silnie powiązanej z rzymskim katolicyzmem. W 60. rocznicę mordu, głowy państw Polski i Ukrainy odsłonili pomnik pomordowanych. „Poryck będzie pierwszym miejscem, o którym będzie można powiedzieć, że zostało upamiętnione we właściwy sposób” – komentował ówczesne uroczystości ku czci ofiar Andrzej Przewoźnik.
Zbrodni podobnych do tej w Porycku było więcej. Nie tylko 11 lipca 1943 r., ale przez wiele miesięcy lat 1943-1944. Okrucieństwo oprawców było szokujące. Ofiarami padali jednako mężczyźni, kobiety i dzieci czy starcy. Nie bez kozery zbrodnie ukraińskie na terenie Wołynia określa niekiedy mianem genocidium atrox, tzn. ludobójstwa okrutnego. Historycy wskazują, że cel tak brutalnego działania był dwojaki. Z jednej strony, chodziło o to by stworzyć wrażenie iż ta zaplanowana akcja jest „buntem ludowym”. Podobne bunty niekiedy przyjmowały bardzo krwawą i okrutną formę (np. rabacja galicyjska). Z drugiej strony, organizatorom zbrodni zależało na tym, by wywołać wśród Polaków przerażenie, by skłonić ich do ucieczki z Wołynia. W ten sposób cel UPA – Wołyń bez Polaków – zostałby osiągnięty.
Zbrodni podobnych do tej w Porycku było więcej. Nie tylko 11 lipca 1943 r., ale przez wiele miesięcy lat 1943-1944. Okrucieństwo oprawców było szokujące. Ofiarami padali jednako mężczyźni, kobiety i dzieci czy starcy. Nie bez kozery zbrodnie ukraińskie na terenie Wołynia określa niekiedy mianem genocidium atrox, tzn. ludobójstwa okrutnego. Historycy wskazują, że cel tak brutalnego działania był dwojaki. Z jednej strony, chodziło o to by stworzyć wrażenie iż ta zaplanowana akcja jest „buntem ludowym”. Podobne bunty niekiedy przyjmowały bardzo krwawą i okrutną formę (np. rabacja galicyjska). Z drugiej strony, organizatorom zbrodni zależało na tym, by wywołać wśród Polaków przerażenie, by skłonić ich do ucieczki z Wołynia. W ten sposób cel UPA – Wołyń bez Polaków – zostałby osiągnięty.
Pomysłodawcą i organizatorem zaplanowanych, systematycznych mordów na ludności polskiej była Ukraińska Powstańcza Armia – organizacja wszelkimi środkami walcząca o niepodległość państwa ukraińskiego. Jako jego największych wrogów traktowała Sowietów oraz Polaków, natomiast pokładała duże nadzieje we wsparciu niemieckim. Dlatego też pewna grupa Ukraińców powitała napaść niemiecką na Polskę we wrześniu 1939 r. jako szansę na budowę niezależnego państwa. Jednak na skutek paku Ribbentrop-Mołotow wschodnie obszary II Rzeczpospolitej zostały zagarnięte przez Związek Sowiecki. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. nadzieje ukraińskich nacjonalistów odżyły. Liczyli oni na to, że pod auspicjami Hitlera uda się stworzyć ukraińskie państwo. Nadzieje te okazały się płonne.
W 1943 r. ukraińscy nacjonaliści postanowili wziąć sprawy we własne ręce. Sprawę ułatwiało osłabienie III Rzeszy, ponoszącej klęski na froncie wschodnim. Czerpiąc inspirację z ksenofobicznej, przerażającej ideologii Dymytro Doncowa, UPA podjęło próbę dokonania czystek etnicznych. Tereny, które uważała za rdzennie ukraińskie miały stać się w pełni ukraińskie. A to oznaczało, że z terenów tych trzeba siłą usunąć reprezentantów wszystkich innych narodowości przede wszystkim Polaków. Usunąć siłą, oznaczało przede wszystkim – wymordować. Dalece nie wszyscy Ukraińcy chcieli mordować swoich sąsiadów, zamieszkujących te tereny od wieków. Decydujący był wojskowy rygor obowiązujący w Ukraińskiej Powstańczej Armii i decyzje kilku jej liderów, przede wszystkim Dmytro Kłaczkiwskiego i Romana Szuchewycza. To oni zmobilizowali, a częściowo zmusili, swoich rodaków do dokonania koszmarnych zbrodni.

Osada Krechowiecka na Wołyniu, lata 20. XX wieku.
Narcyz Witczak –Witaczyński, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Polacy na Wołyniu bronili się przed zdradzieckimi atakami. Najbardziej znana jest epopeja obrońców Przebraża – grupy samoobrony, która przez długie miesiące 1943 r. skutecznie osłaniała polskich mieszkańców przed Ukraińską Powstańczą Armią. Licząca maksymalnie 1200 osób grupa uzbrojonych Polaków, potrafiła odbierać ataki nawet dziesięciokrotnie liczniejszych jednostek przeciwnika. Mało tego, śmiałymi wypadami nieraz przybywali oni z odsieczą wsiom oblężonym przez oddziały UPA, ratując im życie. Tak było choćby w Ołyce, w styczniu 1944 r.
Liczba ofiar rzezi wołyńskiej jest trudna do precyzyjnego ujęcia. Timothy Snyder uznaje, że do końca 1943 r. zamordowanych zostało 40 tys. ludzi. Historycy Ewa i Władysław Siemaszkowie wskazują na blisko 40 tys. ofiar znanych z imienia i nazwiska oraz około 20 tys. takich, których dane nie są znane. Pozwala to szacować, że śmierć z ręki Ukraińskiej Powstańczej Armii poniosło około 60 tys. Polaków. Takie liczby podaje m.in. jeden z najwybitniejszych badaczy tematu, Grzegorz Motyka.
Liczba ofiar rzezi wołyńskiej jest trudna do precyzyjnego ujęcia. Timothy Snyder uznaje, że do końca 1943 r. zamordowanych zostało 40 tys. ludzi. Historycy Ewa i Władysław Siemaszkowie wskazują na blisko 40 tys. ofiar znanych z imienia i nazwiska oraz około 20 tys. takich, których dane nie są znane. Pozwala to szacować, że śmierć z ręki Ukraińskiej Powstańczej Armii poniosło około 60 tys. Polaków. Takie liczby podaje m.in. jeden z najwybitniejszych badaczy tematu, Grzegorz Motyka.
Polscy historycy są zgodni co do tego, że zbrodnia na Wołyniu była zaplanowana. Przeprowadzono ją z rozmysłem i zimną krwią. Większość polskich badaczy jest także przekonanych, że działania Ukraińskiej Powstańczej Armii były ludobójstwem. Współcześni ukraińscy naukowcy na ogół nie podzielają tego poglądu. Łączą oni rzeź wołyńską z konfliktem polsko-ukraińskim z lat 1918-1919 i polityką narodowościową II Rzeczpospolitej, która w ich przekonaniu wywołała ogromny resentyment Ukraińców wobec Polaków. Były szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wiatrowycz wpisywał rzeź wołyńską lat 1943-1944 w ciąg wydarzeń, które nazwał „drugą wojną polsko-ukraińską”. Strona polska domaga się większej jednoznaczności w ocenach: potępienia działań Ukraińskiej Powstańczej Armii, umożliwienia ekshumacji i znacznie większej skali upamiętnień zbrodni. Tereny na których dokonano rzezi wołyńskiej leżą wszak na terenach współczesnej Ukrainy.
Zbliżenie Polaków i Ukraińców, jakiego doświadczamy tak silnie od lutego 2022 r., od chwili gdy trwa pełnoskalowa napaść Rosji na Ukrainę, jest ogromną wartością. Warto, aby to zbliżenie objęło również najbardziej bolesne obszary w naszej wspólnej historii. Zasługują na to tak niewinne ofiary, jak i przyszłe pokolenia.
Michał Przeperski
Zbliżenie Polaków i Ukraińców, jakiego doświadczamy tak silnie od lutego 2022 r., od chwili gdy trwa pełnoskalowa napaść Rosji na Ukrainę, jest ogromną wartością. Warto, aby to zbliżenie objęło również najbardziej bolesne obszary w naszej wspólnej historii. Zasługują na to tak niewinne ofiary, jak i przyszłe pokolenia.
Michał Przeperski