Artykuły
PRL 1944–1989
Historia współczesna po 1989
Społeczeństwo
Nauczyciele
Dorośli
Licealiści
Studenci
Ostatni zjazd PZPR
czas czytania:

Konstytucyjnie usankcjonowana „przewodnia siła narodu” odchodziła ze sceny politycznej po cichu i nawet najwytrwalsi komuniści tracili w nią wiarę. Partia komunistyczna, rządząca krajem przez blisko pięć dekad, nie miała już siły,
by opierać się zmianom i transformacji politycznej, a jej członkowie swą dalszą przyszłość widzieli poza jej szeregami.
by opierać się zmianom i transformacji politycznej, a jej członkowie swą dalszą przyszłość widzieli poza jej szeregami.
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, PRL-owski hegemon polityczny, powstała jako zwieńczenie procesu przejmowania władzy przez komunistów podległych Moskwie. Od 1976 roku była nawet wpisana do konstytucji PRL jako „przewodnia siła polityczna społeczeństwa w budowie socjalizmu”. Jednak u schyłku lat 80. stała się już bardziej fasadą systemową niż realnym ośrodkiem władzy. Ten ostatni skupił się wokół gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który co prawda w masie zgromadzonych tytułów przyjął także funkcję I sekretarza KC PZPR, jednak samej partii nie ufał. Po wprowadzeniu stanu wojennego pozbawił ją realnej podmiotowości i pozbył się polityków mogących zagrozić jego władzy. Generał wolał się otaczać zaufanymi współpracownikami, wywodzącymi się m.in. z resortów siłowych.Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, PRL-owski hegemon polityczny, powstała jako zwieńczenie procesu przejmowania władzy przez komunistów podległych Moskwie. Od 1976 roku była nawet wpisana do konstytucji PRL jako „przewodnia siła polityczna społeczeństwa w budowie socjalizmu”. Jednak u schyłku lat 80. stała się już bardziej fasadą systemową niż realnym ośrodkiem władzy. Ten ostatni skupił się wokół gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który co prawda w masie zgromadzonych tytułów przyjął także funkcję I sekretarza KC PZPR, jednak samej partii nie ufał. Po wprowadzeniu stanu wojennego pozbawił ją realnej podmiotowości i pozbył się polityków mogących zagrozić jego władzy. Generał wolał się otaczać zaufanymi współpracownikami, wywodzącymi się m.in. z resortów siłowych.
Czerwcowa porażka
To, co dla reaktywującej się wokół Lecha Wałęsy Solidarności było ogromnym sukcesem, dla PZPR okazało się gwoździem do politycznej trumny. Dla obu stron wynik pierwszej i drugiej tury wyborów czerwcowych w 1989 roku stanowił szok. Kandydaci Solidarności zgarnęli niemal pełną pulę w reglamentowanych wyborach. Stało się, mimo że na PZPR głosowało kilka milionów wyborców. Czerwcowa porażka przyspieszyła proces dekompozycji partii komunistycznej, którą od początku lat 80. targały wewnętrzne kryzysy. PZPR w okresie rządów gen. Wojciecha Jaruzelskiego traciła znaczenie polityczne, a klęska wyborcza jedynie pogłębiła ten proces.
Gdy w lipcu 1989 roku komunistom udało się wygrać zaledwie jednym głosem (przy wsparciu niektórych parlamentarzystów Solidarności!) głosowanie nad powierzeniem funkcji prezydenta generałowi Jaruzelskiemu, chętnych do przejęcia po nim sterów partii nie było wielu. „Przywódcą śpiącej, obolałej, sfrustrowanej, pobitej w wyborach partii” – jak sam to określił – został jeden z bliskich współpracowników Jaruzelskiego, premier i wieloletni redaktor tygodnika „Polityka” Mieczysław Rakowski. Kiedy generał przekazywał mu gabinet, w uprzątniętej szafie pancernej znajdowało się zaledwie kilka dokumentów, m.in. tajne wystąpienie Władysława Gomułki po usunięciu Chruszczowa.
Gdy w lipcu 1989 roku komunistom udało się wygrać zaledwie jednym głosem (przy wsparciu niektórych parlamentarzystów Solidarności!) głosowanie nad powierzeniem funkcji prezydenta generałowi Jaruzelskiemu, chętnych do przejęcia po nim sterów partii nie było wielu. „Przywódcą śpiącej, obolałej, sfrustrowanej, pobitej w wyborach partii” – jak sam to określił – został jeden z bliskich współpracowników Jaruzelskiego, premier i wieloletni redaktor tygodnika „Polityka” Mieczysław Rakowski. Kiedy generał przekazywał mu gabinet, w uprzątniętej szafie pancernej znajdowało się zaledwie kilka dokumentów, m.in. tajne wystąpienie Władysława Gomułki po usunięciu Chruszczowa.
PZPR zagrażały w dodatku nieuregulowane kwestie majątkowe. Jako polityczny hegemon w PRL partia nie zadbała o własny majątek. Często korzystała z infrastruktury państwowej, zakładając, że taka sytuacja będzie trwała wiecznie. Krach systemu i kryzys gospodarczy dla wielu członków PZPR był dużym szokiem. W dodatku u schyłku 1989 roku radykalni działacze opozycji z Konfederacji Polski Niepodległej czy Federacji Młodzieży Walczącej zaczęli okupować siedziby PZPR, usiłując wymusić oddanie tych budynków na cele społeczne, a nawet pozbawienie partii całego majątku. Część budynków udało się uspołecznić i oddać je m.in. uniwersytetom. Jednak upadająca PZPR zdołała zachować sporą część majątku dla swej następczyni. Działo się tak pomimo toczącego partię marazmu. Widoczny był on zwłaszcza w trakcie zajmowania przez młodych antykomunistów budynków PZPR, gdy nie spotykało się to w zasadzie z żadnym przeciwdziałaniem ze strony funkcjonariuszy partyjnych. Atmosferę tych dni odmalował w jednym z reportaży Piotr Semka, opisując sytuację w Lublinie: „Obok ubranych w zielone kurtki i obutych w glany konfederatów przechadzają się ubrani w garnitury aparatczycy [...]. Grupa okupujących fotografuje się pod portretem Lenina, inni błąkają się po korytarzach niczym po Pałacu Zimowym”. Nawiązanie do atmosfery rewolucyjnej nie było przypadkowe. Zarówno dla autora reportażu, jak i dla okupujących siedzibę PZPR upadek komunizmu faktycznie miał stanowić rewolucję.
O tym, że PZPR po przegranych wyborach czerwcowych nie może dalej funkcjonować w niezmienionej formie, wiedzieli nawet szeregowi członkowie partii. Wraz z postępującą wewnętrzną dekompozycją pojawiały się również oddolne pomysły na reformę lub wręcz likwidację PZPR i stworzenie nowej, socjaldemokratycznej partii politycznej na wzór zachodnioeuropejskich odpowiedniczek. Lecz nawet w gronie reformatorów wciąż silne były głosy za zachowaniem kontroli nad resortami siłowymi. Wielu z nich nie rozumiało, że kończy się monopol PZPR na rządzenie armią i milicją, a także propagandą. Gdy w trakcie styczniowego zjazdu któryś z przemawiających usiłował skrytykować działalność partii lub rządy ekipy generała Jaruzelskiego, był zagłuszany. Atmosfera daleka była od rozliczeniowej i skłaniającej do refleksji nad popełnionymi błędami.
„Sztandar PZPR wyprowadzić”
To Mieczysławowi Rakowskiemu przypadła historyczna rola wypowiedzenia 29 stycznia 1990 roku słów: „Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić”. Rzecz działa się w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki. Oficjalnie do PZPR wciąż należało blisko dwa miliony Polaków. Jednak był to papierowy tygrys. Cięcia etatów wśród aktywu partyjnego, brak wiary w sprawczość partii, a wreszcie powszechna świadomość, że czerwona legitymacja członkowska nie stanowi już klucza do kariery w administracji państwowej, skutecznie doprowadziły do tego, że jeszcze przed XI Zjazdem ponad dwie trzecie członków PZPR opowiadało się za zmianą nazwy partii i jej programu
Sam zjazd był w porównaniu z poprzednimi bardzo nietypowy. Przeważnie zjazdy PZPR odbywały się z dużą pompą i w specyficznym, komunistycznym ceremoniale. Ten rozpoczęty 27 stycznia 1990 roku musiał być ochraniany przed kilkuset demonstrantami z radykalnych organizacji opozycyjnych przez znaczne siły milicyjne.
Blisko 1200 delegatów zdecydowało nie tylko o rozwiązaniu PZPR, ale także o utworzeniu jej następczyni – Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. Na czele nowej partii stanęli politycy, którzy w III Rzeczpospolitej obejmą najwyższe stanowiska państwowe, ale wówczas stanowili drugi szereg – znacznie młodszych ludzi robiących kariery w PZPR. Przewodniczącym Rady Naczelnej został Aleksander Kwaśniewski, jeden z głównych negocjatorów strony komunistycznej przy Okrągłym Stole. Z kolei sekretarzem generalnym SDRP wybrano Leszka Millera, jednego z najmłodszych pierwszych sekretarzy szczebla wojewódzkiego PZPR. Na samym początku SDRP mogła się pochwalić zaledwie 6 tysiącami członków, co starano się ukryć, podając oficjalnie dziesięciokrotnie większa ich liczbę .
Inną drogą postanowił pójść Tadeusz Fiszbach, były I sekretarz wojewódzki z Gdańska, który sprzeciwiał się wprowadzeniu stanu wojennego, a wcześniej sympatyzował z Solidarnością. Utworzona przez niego w trakcie zjazdu Unia Socjaldemokratyczna RP odcinała się od dziedzictwa PZPR. Nie tylko programowo, ale także materialnie. Pomimo obiecującego startu, gdy Fiszbachowi udało się skaptować 31 posłów z dawnej PZPR, jego ugrupowanie szybko zostało wchłonięte przez SDRP.
Sam zjazd był w porównaniu z poprzednimi bardzo nietypowy. Przeważnie zjazdy PZPR odbywały się z dużą pompą i w specyficznym, komunistycznym ceremoniale. Ten rozpoczęty 27 stycznia 1990 roku musiał być ochraniany przed kilkuset demonstrantami z radykalnych organizacji opozycyjnych przez znaczne siły milicyjne.
Blisko 1200 delegatów zdecydowało nie tylko o rozwiązaniu PZPR, ale także o utworzeniu jej następczyni – Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. Na czele nowej partii stanęli politycy, którzy w III Rzeczpospolitej obejmą najwyższe stanowiska państwowe, ale wówczas stanowili drugi szereg – znacznie młodszych ludzi robiących kariery w PZPR. Przewodniczącym Rady Naczelnej został Aleksander Kwaśniewski, jeden z głównych negocjatorów strony komunistycznej przy Okrągłym Stole. Z kolei sekretarzem generalnym SDRP wybrano Leszka Millera, jednego z najmłodszych pierwszych sekretarzy szczebla wojewódzkiego PZPR. Na samym początku SDRP mogła się pochwalić zaledwie 6 tysiącami członków, co starano się ukryć, podając oficjalnie dziesięciokrotnie większa ich liczbę .
Inną drogą postanowił pójść Tadeusz Fiszbach, były I sekretarz wojewódzki z Gdańska, który sprzeciwiał się wprowadzeniu stanu wojennego, a wcześniej sympatyzował z Solidarnością. Utworzona przez niego w trakcie zjazdu Unia Socjaldemokratyczna RP odcinała się od dziedzictwa PZPR. Nie tylko programowo, ale także materialnie. Pomimo obiecującego startu, gdy Fiszbachowi udało się skaptować 31 posłów z dawnej PZPR, jego ugrupowanie szybko zostało wchłonięte przez SDRP.
„Nie lubimy tej partii,
już tej byłej partii”
Mieczysław Rakowski, kończąc obrady, nie krył rozgoryczenia krytyczną opinią na temat PZPR: „Ja apeluję po prostu o to, by nie znęcać się nad PZPR. To jest też znęcanie się często nad swoim życiem. Mówiłem o tym na różnych spotkaniach, że powstała taka przedziwna sytuacja, że sami siebie nie lubimy. Nie lubimy tej partii, już tej byłej partii”. Trudno jednak było się spodziewać pozytywnych ocen partii, której bilans rządów zawierał stalinowskie zbrodnie, strzelanie do robotników, stan wojenny i postępujący kryzys gospodarczy.
Rozmywanie zbrodni komunistycznych wywoływało protesty, zwłaszcza wśród przedstawicieli opozycji demokratycznej, którzy za swoją działalność przed 1990 rokiem byli represjonowani. Gdy w lutym 1990 roku w sejmie trwała debata na temat bezprawności stanu wojennego, przywódca KPN Leszek Moczulski wypowiedział głośne słowa:
„To nie jest tak, że my mamy pretensję, że wy jesteście z lewicy, my mamy pretensję, że wy jesteście z PZPR, to znaczy, rozszyfruję ten skrót: Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji! I albo się panowie odetniecie od takiej przeszłości, albo nie dziwcie się, że nie będziemy wśród nas widzieli dla was miejsca”.
Oburzony Kwaśniewski zażądał przeprosin, a SDRP wytoczyła liderowi KPN proces o zniesławienie. W kolejnych latach temperatura sporów o spuściznę PZPR nie osłabła.
29 stycznia 1990 roku, jeszcze przed wyprowadzeniem sztandaru PZPR i odśpiewaniem „Międzynarodówki”, ustępujący I sekretarz Mieczysław Rakowski wygłosił krótkie przemówienie. Padły w nim m.in. takie słowa:
„Żegnając się z nią, wcale nie uważam, że kładziemy ją do trumny. Zamykamy tylko pewien rozdział w historii, pogmatwanego wprawdzie, ale także bogatego w twórcze osiągnięcia polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego”.
Choć sama PZPR faktycznie zniknęła ze sceny politycznej w styczniu 1990 roku, to jej działacze na tej scenie przetrwali i niejednokrotnie nadawali ton najważniejszym wydarzeniom politycznym niepodległego już kraju. Nie zakończyły się także spory o znaczenie PZPR.
„To nie jest tak, że my mamy pretensję, że wy jesteście z lewicy, my mamy pretensję, że wy jesteście z PZPR, to znaczy, rozszyfruję ten skrót: Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji! I albo się panowie odetniecie od takiej przeszłości, albo nie dziwcie się, że nie będziemy wśród nas widzieli dla was miejsca”.
Oburzony Kwaśniewski zażądał przeprosin, a SDRP wytoczyła liderowi KPN proces o zniesławienie. W kolejnych latach temperatura sporów o spuściznę PZPR nie osłabła.
29 stycznia 1990 roku, jeszcze przed wyprowadzeniem sztandaru PZPR i odśpiewaniem „Międzynarodówki”, ustępujący I sekretarz Mieczysław Rakowski wygłosił krótkie przemówienie. Padły w nim m.in. takie słowa:
„Żegnając się z nią, wcale nie uważam, że kładziemy ją do trumny. Zamykamy tylko pewien rozdział w historii, pogmatwanego wprawdzie, ale także bogatego w twórcze osiągnięcia polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego”.
Choć sama PZPR faktycznie zniknęła ze sceny politycznej w styczniu 1990 roku, to jej działacze na tej scenie przetrwali i niejednokrotnie nadawali ton najważniejszym wydarzeniom politycznym niepodległego już kraju. Nie zakończyły się także spory o znaczenie PZPR.
Grzegorz Wołk