Nigdy w historii Polski nie doszło do takich fal migracji jak po II wojnie światowej. Rozmowa z prof. Marcinem Zarembą - Muzeum Historii Polski w Warszawie SKIP_TO
Wizyta w muzeum Przejdź do sklepu

Nigdy w historii Polski nie doszło do takich fal migracji jak po II wojnie światowej

czas czytania:
Ruiny zabudowań, nieliczne sylwetki ludzi.

Rozmowa z prof. Marcinem Zarembą

Ogromne zniszczenia, migracje ludności, szabrownictwo, poczucie niepewności i lęku o kolejny dzień. Tak wyglądały pierwsze miesiące po zakończeniu II wojny światowej na ziemiach polskich. W czasie gdy alianci na Zachodzie świętowali upragniony pokój, Polacy próbowali odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości, mierząc się z wyzwaniami niespotykanymi dotąd w historii Polski. Jak przebiegał proces powojennej odbudowy kraju? I czy Polacy rzeczywiście wierzyli w rychły wybuch III wojny światowej? O tym opowiada prof. Marcin Zaremba z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tłumy ludzi, pośrodku kadru policjant konno powiększ
Whitehall w Londynie – tłumy zgromadzone, aby wysłuchać przemówienia Churchilla i uczcić Dzień Zwycięstwa w Europie, 8 maja 1945 r. (Wikimedia Commons)

Natalia Pochroń: W maju 1945 r. alianci dość hucznie świętowali zakończenie II wojny światowej. W Polsce nastroje chyba nie były tak optymistyczne?

Marcin Zaremba: Najbardziej alianci – mam na myśli głównie Amerykanów i Brytyjczyków – świętowali zakończenie wojny 2 września 1945 r., kiedy Królestwo Japonii podpisało kapitulację. To wtedy na Times Square w Nowym Jorku i na ulicach Londynu zgromadziły się największe tłumy. Niemniej w maju też starali się jakoś uczcić zakończenie wojny, zwłaszcza Brytyjczycy. W Polsce sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana. Pierwszy etap „wyzwolenia” spod okupacji niemieckiej – bo tak niektórzy to postrzegali – rozpoczął się już latem 1944 r. Na terenach wschodniej Polski komuniści zaczęli tworzyć swoje ośrodki władzy, choćby w postaci Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, oczywiście przy wsparciu ponad miliona żołnierzy Armii Czerwonej.

Jakich?

Najważniejsze wiązało się chyba z nowym kształtem terytorialnym. Pod tym względem Polska stała się zupełnie innym krajem niż była przed rokiem 1939. Poza jej granicami znalazły się Lwów i Wilno, które dla wielu były kwintesencją polskości. Pojawiło się wówczas poczucie porażki, straty, a także upokorzenia, złości na władze komunistyczne, że do tego dopuściły. Te w odpowiedzi na to głosiły hasło – powtarzane niemal przez cały okres istnienia Polski Ludowej – o odbudowie lub przyłączeniu Ziem Odzyskanych, zespoleniu starych ziem piastowskich z macierzą. Towarzyszyła temu obietnica uczynienia z Polski państwa jednonarodowego – a to wiązało się z ogromnymi, milionowymi wręcz ruchami ludności, głównie ze wschodniej i centralnej Polski do zachodniej.

Do tego dochodzili Polacy wracający do kraju – przymusowi robotnicy, jeńcy, żołnierze 1. i 2. Korpusu Polskiego, ludzie przebywający w obozach internowania i w przeróżnych zakątkach świata. Nigdy wcześniej na ziemiach polskich nie było tak ogromnych migracji – pod tym względem sytuacja w Polsce w 1945 r. przypominała świat w czasach upadku Imperium Rzymskiego i towarzyszących temu wielkich wędrówek ludów. To pociągało za sobą wiele dramatów, tragedii ludzkich, ale i radości z powrotu do ojczyzny, z jednej strony – nadziei, a z drugiej – niepewności.
Plakat w kolorystyce beżowo-szaro-czerwonej przedstawiający żołnierza (popiersie) na tle mapy przedstawiającej zachodnie tereny powojennej Polski. powiększ
Druk ulotny O polskie słupy graniczne na Odrze!, wydany nakładem Resortu Informacji i Propagandy Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, 1944 (Polona, Wikimedia Commons)
Widok zrujnowanej Warszawy z samolotu. powiększ
Zniszczona Warszawa po II wojnie światowej (Wikimedia Commons)

Do tego doszły oczywiście ogromne zniszczenia powojenne – Polska znalazła się pod tym względem w czołówce krajów europejskich. I nie chodzi tu tylko o Warszawę, wiele miast i wsi zostało spalonych, zniszczonych – zarówno przez Niemców, jak i przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy „wyzwalając” je, jednocześnie plądrowali i niemal równali z ziemią. Jeśli w jakiejś miejscowości Niemcy przemianowali plac albo ulicę, nadając jej imię Adolfa Hitlera, Sowieci nie mieli litości – palili dom po domu, centymetr po centymetrze. Bardzo słabo funkcjonowała też komunikacja, w czasie działań wojennych zniszczone zostały drogi, mosty, dworce kolejowe. Przy tych ostatnich ludzie zresztą nie chcieli się w ogóle osiedlać. Bali się, że jeśli wybuchnie kolejna wojna, w pierwszej kolejności bomby spadną właśnie na dworce.

Do dziś mówi się o nich stosunkowo mało – w świadomości społecznej dominują obrazy stworzone przez popkulturę mocno idealizujące ten okres. Dlaczego?

Dla polskich komunistów moment przejęcia władzy był związany z tworzeniem mitu założycielskiego – 22 lipca, oficjalny dzień powołania do życia Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, był obchodzony z wielką pompą jako święto państwowe. Chodziło o to, by pokazać słuszność wyboru komunistów, którzy w sojuszu ze Związkiem Radzieckim rozpoczęli budowę nowej Polski. Opowieści o represjach wobec żołnierzy podziemia i ludności cywilnej, o ogromnej fali szabrownictwa, kradzieży i przemocy nie pasowały do tej narracji, więc je z niej usunięto. Do tego zadziałał mechanizm psychologiczny wyparcia tego, co trudne, niewygodne. Bo jak do opowieści o narodzie „mesjaszu” II wojny światowej, ryzykującym życie dla ratowania Żydów i stawiającym do końca opór agresorom, pasowałyby historie o okradaniu niemieckich cywilów i stosowaniu wobec nich przemocy? Jako społeczeństwo woleliśmy o tym zapomnieć. Skutki tego w pewnym stopniu odczuwamy do dziś.

Rozmawiała Natalia Pochroń.
Mężczyzna przy zrujnowanym budynku, układający cegły w wąski, wysoki stos. powiększ
Odbudowa Warszawy (NAC)
1/4

PowiązaneMateriały