czas czytania:
W Petersburgu zmarł ostatni król Rzeczypospolitej, Stanisław August Poniatowski (wywiad)

Z dr. hab. Piotrem Ugniewskim rozmawia Marta Tycner Na elekcję Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1764 r. przemożny wpływ wywarła Katarzyna II. Co Rosja obiecywała sobie po tym kandydacie? Rosja, w osobie Katarzyny II, liczyła na całkowitą uległość Stanisława Poniatowskiego po jego wyborze na tron Polski. Rachuby te były oparte na osobistej znajomości pomiędzy nim a carycą. Wiemy, że w latach pięćdziesiątych młody Poniatowski był w Petersburgu i że wtedy wywiązał się między nimi romans; Katarzyna sądziła więc, że będzie nim łatwo kierować jako królem Polski. Do romansu doszło w czasach, kiedy Katarzyna była jeszcze wielką księżną, a Poniatowskiemu nie śniło się nawet o koronie. Niemniej wiedza nabyta wtedy przez wielką księżną, a później imperatorową, przydała się w momencie bezkrólewia po śmierci Augusta III. Historycy na ogół są jednak zgodni, że rachuby Katarzyny się nie sprawdziły. Stanisław August Poniatowski jako król Polski sprawił carycy sporo kłopotów. Wprawdzie był politykiem orientującym się na Rosję, który - zdawałoby się - będzie filarem rosyjskiego protektoratu w Polsce, sięgającego czasów Piotra I, w praktyce jednak uprawiał politykę dosyć niezależną, której cele często kłóciły się z celami Katarzyny. Dla jego protektorki był to duży ambaras.
Mówi pan, że Rosji panowanie Stanisława Augusta wbrew oczekiwaniom przysporzyło kłopotów, natomiast ja znalazłam na przykład taką jego charakterystykę: "był pozbawiony woli i charakteru, ulegający obcym wpływom, wiecznie w potrzebach materialnych, bez skrupułów brał od Rosji pieniądze, pozwalał się tyranizować jej ambasadorom. W rezultacie stał się uległym narzędziem zniszczenia państwowości polskiej". Skąd biorą się takie opinie? To jest oczywiście skrajnie negatywna opinia, która wywodzi się jeszcze z ducha historiografii dziewiętnastowiecznej. Pozostawała ona pod wpływem romantyzmu i bardzo surowych ocen, które romantycy ferowali wobec Poniatowskiego. Nie był on rzeczywiście typem bohatera walczącego na barykadach, a raczej - pragmatycznym politykiem, który chwytał się różnych, niekoniecznie bardzo pięknych metod, żeby osiągnąć swoje cele polityczne. Co do szczegółów tych zarzutów, to w świetle realiów XVIII wieku nie wszystkie one wyglądają sensownie. Na przykład zarzut dotyczący brania pieniędzy od Rosji jest prawdziwy co do faktów, ale trzeba wziąć pod uwagę, że w tej epoce właściwie cała elita polityczna brała od kogoś pieniądze - od różnych mocarstw, od sąsiadów, a także od Francji, która miała tutaj różne swoje interesy i załatwiała je głównie pieniędzmi. Jako najbardziej oddalona spośród mocarstw zaangażowanych w sprawy polskie, nie bardzo mogła w razie potrzeby bezpośrednio używać swoich wojsk. A więc kiedy patrzy się na sprawę z perspektywy XVIII wieku, a nie dziewiętnastowiecznej ideologii romantycznej, wygląda ona nieco inaczej. Dyskusyjny jest też zarzut uległości wobec ambasadorów. Rozumiem, że dotyczy on głównie wieloletniego ambasadora w Warszawie, Stackelberga. Mamy wiele poszlak, wręcz dowodów, że choć król pozornie ulegał ambasadorowi, to jednak, korzystając z jego braku czujności i niewiedzy, umiał przemycić własne projekty i załatwić swoje sprawy. W każdym razie potrafił często wyprowadzić go w pole, wprawdzie nie w kwestiach zasadniczych, ale drobniejszej wagi. Podsumowując, trzeba powiedzieć, że taka totalna krytyka wymaga bardzo szczegółowej analizy z punktu widzenia współczesnej historiografii. Powszechnie zwraca się uwagę na fakt, że podczas panowania Stanisława Augusta nastąpił świetny rozkwit polskiej kultury i odrodzenie gospodarcze. Ile było w tym osobistej zasługi króla? Dużo. Mówi się o nim nawet, a robią to także jego krytycy, że wprawdzie politykiem był marnym, z czym można by było moim zdaniem polemizować, za to - świetnym ministrem kultury. Taki tytuł nosił na przykład artykuł znanego polskiego historyka w "Gazecie Wyborczej", opublikowany w dwusetną rocznicę śmierci króla. Brzmiał on: Najlepszy minister kultury. W tym tytule słychać oczywiście zgryźliwą ironię, niemniej król rzeczywiście wiele robił dla kultury. Trzeba jednak pamiętać, że jego działalność na tym polu podporządkowana była celom politycznym, a więc umocnieniu jego władzy i realizacji programu reform państwa. Nie była to tylko zabawka estety - on kulturę wprzęgał w swój program polityczny. Na jego konto należy zapisać również wiele różnych inicjatyw gospodarczych. Król zabiegał o zniesienie ceł partykularnych, wprowadzenie cła generalnego, stworzenie mennicy. Po pierwszym rozbiorze starał się o dostarczenie krajowi soli, którą straciliśmy po utracie kopalń w Bochni, Wieliczce i w Samborze na Rusi. Był to chyba dobry gospodarz i w tych obu dziedzinach zrobił wiele. Druga połowa XVIII wieku to w Rzeczypospolitej także okres wewnętrznych zawirowań. Jak król radził sobie z opozycją w kraju? Rzeczywiście, od początku panowania, właściwie nawet w momencie elekcji, istniała silna opozycja wobec Stanisława Augusta. Apogeum osiągnęła chyba w czasach konfederacji barskiej. Aby jej zaradzić, król chwytał się różnych metod. Z jednej strony wysyłał przeciwko konfederatom barskim wojska koronne pod wodzą Ksawerego Branickiego, ale także wojska rosyjskie. Z drugiej jednak mamy wiele świadectw tego, że zabiegał o jakąś formę pojednania z konfederatami, nawet wtedy, gdy w roku 1771 dokonali na niego zamachu, który mógł być próbą porwania, a równie dobrze może i zabójstwa króla. W takich sytuacjach Stanisław August zawsze starał się wobec opinii publicznej i w kraju, i zagranicą przedstawić się jako władca wyrozumiały, przebaczający - po prostu dobry król. Najbardziej kontrowersyjna sytuacja nastąpiła w czasach Sejmu Wielkiego i tuż potem. Jak pamiętamy, król, który był jednym z głównych autorów Konstytucji 3 maja, zgłosił akces do konfederacji targowickiej, która była Konstytucji z gruntu przeciwna. Akces ten był po prostu wymuszony przez rosyjską interwencję wojskową na rzecz konfederacji targowickiej. Król doszedł do przekonania, że żeby coś ocalić z dorobku Sejmu Wielkiego i Konstytucji, trzeba podporządkować się zwycięzcom i szukać jakiejś formy kompromisu. To była zresztą sprawa, którą później najmocniej i najgoręcej zarzucało królowi pokolenie romantyków i pokolenia następne, aż do piłsudczyków, legionistów, którzy też byli gorącymi przeciwnikami króla, bo rozumowali w kategoriach romantycznych. Panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego zakończyły rozbiory Polski. Czy współcześni obarczali króla winą za to, co się stało? Jak on się zachowywał się w tym okresie? Jeśli chodzi o pierwszy rozbiór Polski, to właśnie król stawiał najmocniejszy opór. Apelował do opinii światowej, inspirował różne pisma publicystyczne, które wykazywały nonsensowność i brak podstaw roszczeń zaborców. Podobną obstrukcyjną taktykę obrał na sejmie rozbiorowym. Potem, zgodnie ze swoim zwyczajem, poszedł na ustępstwa i razem z sejmującymi sygnował traktaty rozbiorowe z trzema mocarstwami. Niemniej za cenę tego ustępstwa starał się wytargować rozmaite koncesje: a to traktaty handlowe, a to taką formę ustroju wewnętrznego, która byłaby dla niego i dla kraju najmniej dolegliwa - chodzi głównie o wprowadzenie Rady Nieustającej. Potem przystąpił do targowiczan. W jakimś sensie zgodził się zatem na zwołanie w 1793 roku sejmu w Grodnie, który ratyfikował drugi rozbiór. Z drugiej strony mamy jednak wiele świadectw, że król inspirował opozycję wobec traktatu rozbiorowego i starał się mu jakoś przeciwdziałać. Sytuacja międzynarodowa wtedy była wówczas jednak bardzo niekorzystna dla Rzeczypospolitej i król nie mógł znikąd właściwie liczyć na pomoc. To zresztą pewnie skłoniło go do kompromisu z Targowicą i jej protektorką, czyli Rosją. W różnych okresach polska historiografia to potępiała, to znów starała się usprawiedliwić króla i podkreślała jego zasługi. Jak dzisiaj ocenia się bilans panowania Stanisława Augusta? Dorobek historyków dotyczący tego króla jest ogromny. Jest wiele publikacji na jego temat, zarówno jeszcze dziewiętnastowiecznych, jak i współczesnych. Ale jest to tak złożona epoka i tak skomplikowana postać, że do dzisiaj trudno wśród badaczy o zgodę na jakąś formę bilansu panowania Stanisława Augusta. Myślę, że historiografia ma tu jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Szansą dla niej jest to, że w miarę dostępne stały się archiwa rosyjskie, które do niedawna były dla historyków polskich zamknięte. Nie trzeba również obecnie służyć różnym ideologiom czy metodologiom, które bardzo utrudniały dokonanie takiego rzeczowego bilansu. Myślę, że w sensie naukowym taki bilans jest jeszcze przed nami.
Dr hab. Piotr Ugniewski - pracownik Muzeum Historii Polski. Zajmuje się historia nowożytną. Autor m.in. Między absolutyzmem a jakobinizmem. "Gazeta Lejdejska" o Francji i Polsce 1788-1794 (1998).
Ilustracja: Castrum Doloris Stanisława Augusta Poniatowskiego na miedziorycie Iwana Kołpakowa z 1798 r., Polona, CC-BY-NC.