Zygmunt August – melancholik
z renesansowego portretu
czas czytania:
W wielkim, malowniczym poczcie władców europejskich wszystkich epok – od cezarów i „królów barbarzyńskich” po kurfirstów w perukach i rzeczowych królów biurokratów – osobną, wyjątkowo malowniczą kategorię stanowią „królowie XVI-wieczni”. Stoją tak, młodzi zwykle i malowniczy, wiernie odmalowani przez współczesnych rytowników, odważnie patrząc w przyszłość. Są już dość nowocześni, by myśleć o potrzebach państwa w sposób bliski naszej racjonalności (odlewanie armat, budowa floty, systematyczna ekspansja i reformy podatkowe), a zarazem na tyle jeszcze spowici trochę baśniową „mgłą dawnych czasów”, by ich pojedynki, sprawy sercowe i relacje z najbliższymi na serio przekładały się na bieg spraw państwa. Patrimonium jeszcze nie do końca oddzieliło się od nowożytnej biurokracji, „honor” nie jest już tylko pergaminowym świstkiem retorycznym, może stanowić całkiem konkretny casus belli.
Stoją tak, w pełnym świetle renesansu, w swoich paradnych zbrojach – pięknych jak pancerz żuka, złoconych i niellowanych, ale nadających się jeszcze do prawdziwej bitwy. Czasem pojedynkują się, czasem przeforsują, podczas wielotygodniowej rozgrywki z izbą parlamentarną, pakiet ustaw. Czasem wyryją jakąś sentencję diamentem na szybie, czasem wypowiedzą ją tylko półgłosem do zebranych, a i tak echo idzie przez pokolenia. Sprowadzają z Włoch kaznodziejów, przyprawy i proporcje łuków, po czym ruszają na czele wojsk w północne kraje albo nadstawiają ciekawie ucha na nowinki z Wittembergii. Znamy ich, rozpartych w ramach portretów, w soczystych aksamitach i ze złotym łańcuchem na szerokiej piersi. Franciszek I, Henryk VIII, Maksymilian II… Taki był i renesansowy władca Rzeczpospolitej: urodzony przez pięciuset laty Zygmunt II August, syn Zygmunta Starego i Bony Sforza, ostatni z rodu Jagiellonów.
Dzieciństwo przyszłego króla
Słońce polskiego „złotego wieku” opromienia Zygmunta II Augusta, wydawałoby się, od chwili narodzin. Pierworodny, wyczekiwany syn królewski, dziedzic największego państwa Europy Środkowo-Wschodniej, liczącego blisko milion kilometrów i rozciągającego się (ta łechcąca dumę Polaków fraza nieraz będzie jeszcze powracać) od morza do morza! Kiedy ma pięć lat, bierze jako świadek udział w jednym z najważniejszych wydarzeń dyplomatycznych tamtego czasu: hołdzie pruskim, czyli akcie lennego podporządkowania ziem dawnego Zakonu Najświętszej Marii Panny, potocznie zwanego Zakonem Krzyżackim, władzy monarchy Rzeczypospolitej. Na obrazie, namalowanym blisko cztery wieki później, jednym z wielu płócien historycznych, w których szukali pocieszenia Polacy epoki rozbiorów, złotowłosy pięciolatek rezolutnie patrzy na klęczącego u stóp ojca wielkiego mistrza zakonu, Albrechta Hohenzollerna: na wszelki wypadek, żeby dziedzic tronu nie zakłócił powagi chwili, trzyma go za ramiona Piotr Opaliński, królewski ochmistrz.
Koronacja vivente rege
Innych obrazów z dzieciństwa Zygmunta Augusta nie namalowano, a szkoda, bo dobrze byłoby puścić wodze imaginacji i wyobrazić sobie, jak dziewięciolatek obejmuje dziedziczny tron Jagiellonów, Wielkich Książąt Litwy, jak rok później prymas Polski, abp Jan Łaski, koronuje go w katedrze krakowskiej na króla Polski. Te dwie godności były w tym czasie bardzo wyraźnie rozdzielone. Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie pozostawały w tym czasie od blisko półtora wieku w stanie unii, była to jednak unia personalna, niewolna od zawirowań i okresów osłabienia. Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, „dziedzicznej” ziemi Jagiellonów, będącej w tym związku stroną zdecydowanie słabszą politycznie i gospodarczo (choć znaczniejszą terytorialnie) ciągle zdarzały się sny o samodzielnej polityce zagranicznej czy fiskalnej, choć coraz rzadziej miała okazję do ich wprowadzenia w życie.
Koronacja wawelska dokonała się vivente rege, czyli za życia panującego króla, Zygmunta Starego, z myślą o tym, by zapewnić możliwie płynne przejęcie władzy. Młody książę nie musiał jednak brać na siebie od razu ciężaru rządów. Paradna zbroja dla trzynastolatka, zachowana do dziś na Wawelu, służyła do popisów na turniejach i stanowi raczej świadectwo kunsztu płatnerzy i wysokiego wzrostu królewskiego nastolatka niż trudów bojowych.
Koronacja wawelska dokonała się vivente rege, czyli za życia panującego króla, Zygmunta Starego, z myślą o tym, by zapewnić możliwie płynne przejęcie władzy. Młody książę nie musiał jednak brać na siebie od razu ciężaru rządów. Paradna zbroja dla trzynastolatka, zachowana do dziś na Wawelu, służyła do popisów na turniejach i stanowi raczej świadectwo kunsztu płatnerzy i wysokiego wzrostu królewskiego nastolatka niż trudów bojowych.
Rządy po śmierci
Zygmunta I Starego
Prawdziwej władzy i związanych z nią trudów posmakował po śmierci ojca, Zygmunta I Starego, w 1548 r. Inna rzecz, że już kilka lat przed śmiercią sędziwego króla większość decyzji podejmowała bądź jego małżonka, bądź „Augustus”, usiłujący poszerzyć obszar swojej autonomii przede wszystkim w dziedzicznym Wielkim Księstwie. Tam szuka początkowo porozumienia z rodami magnackimi, tam stara się zreformować zarządzanie majątkami, stanowiącymi tzw. domenę królewską. Tam też zawiązuje się drugie małżeństwo króla i konflikt między uczuciem a powinnością o wymiarze, na szczęście, raczej szekspirowskim niż harlequinowym.
Małżeństwa
Pierwszą małżonką młodego Zygmunta była poślubiona w 1543 r. Elżbieta Austriaczka, córka Ferdynanda I Habsburga. Małżeństwo, zawarte zgodnie z logiką związków dynastycznych, uchodziło za niezbyt udane, do czego niemało przyczyniła się ciężka epilepsja młodej królowej. Już pod koniec jej życia król rozpoczął romans z Barbarą Radziwiłłówną, dwudziestodwuletnią wdową, którą w 1547 r. potajemnie poślubił. Wywołało to oburzenie starego króla, wściekłość Bony, niemal rewoltę magnaterii i mas szlacheckich. Trzecia w dziejach Polski królowa niedynastycznego pochodzenia nie cieszyła się, mimo przymiotów ducha i ciała, powszechną sympatią poddanych. Młody król przełamał opór stanów, ostatecznie skłócił się z matką, biskupów obłaskawił dekretem antyreformacyjnym i postawił na swoim, uzyskując koronację Barbary na królową. Diadem jej jednak nie posłużył – zmarła niespełna rok później, doskonale wpisując się w archetyp żony młodej, pięknej i zaszczutej za sprawą gorszego urodzenia. Zgorzkniały i samotny Zygmunt August dwa lata później ożenił się z młodszą siostrą Elżbiety, Katarzyną Austriaczką, która jednak również nie dała mu potomka. Tym samym po raz kolejny, po skandalu z Barbarą, sprawy matrymonialne nabierały pierwszoplanowego znaczenia politycznego – jak po najdłuższym życiu monarchy ocalić federację Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, dotąd budowaną na fundamencie unii personalnej, czyli osoby wspólnego władcy?
Wobec unii
polsko-litewskiej,
reform i Kościoła
Przemawiało za tym wiele racji, począwszy od strategicznych – oba kraje miały wspólnych wrogów, aktywnych (Wielkie Księstwo Moskiewskie na wschodzie) lub potencjalnych (Tatarzy krymscy na południowym wschodzie, Porta Ottomańska na południu). Oba świadome były przeszłości i potencjału zsekularyzowanych Prus oraz zainteresowane układem sił w basenie Morza Bałtyckiego. Szlachta litewska była żywo zainteresowana modelem ustrojowym Korony Polskiej, gwarantującym jej swobody, własność i udział w życiu politycznym na znacznie większą skalę niż na zdominowanej przez wielkie rody Litwie. Żeby jednak przeforsowanie unii realnej dwóch państw było możliwe, konieczna była reorganizacja sceny politycznej i uporządkowanie kwestii reform w Koronie.
Za reformami opowiadał się żywy od pierwszej ćwierci XVI w. tzw. ruch egzekucyjny, biorący nazwę od żądania wdrożenia w życie (łac. executio) zapowiadanych zmian i reform, umacniających państwo, skarb i wojsko, osłabiających magnaterię, stwarzających większe szanse awansu dla średniej szlachty. Egzekucjoniści w większości liczyli też na ograniczenie materialnych i politycznych prerogatyw duchowieństwa, części z nich marzyło się wręcz podporządkowanie Kościoła monarsze na wzór angielski, choć przesadą byłoby utożsamianie ruchu reform politycznych z fascynacją koncepcjami Lutra i Kalwina, nierzadką u XVI-wiecznej szlachty polskiej – te podziały nie pokrywały się do końca.
Zygmunt August przez pierwsze dziesięciolecie swoich rządów starał się zachować pozycję arbitra zarówno w rywalizacji między magnaterią i szlachtą, jak w dysputach religijnych. Wiemy o jego przychylności dla myślicieli kwestionujących dotychczasowe nauczanie Kościoła, o życzliwych relacjach z reformatorami (Kalwin poświęcił mu jeden z komentarzy do Nowego Testamentu), o niechęci do papieskiego nuncjusza Lippomano, którego przy pierwszej okazji nakłonił do opuszczenia Polski, brak jednak danych, by na serio myślał o zmianie konfesji. Podobnie umiarkowany był jego stosunek do ruchu egzekucyjnego. Nie chciał tracić inicjatywy politycznej na rzecz szlachty, urazy z czasów nagonki na Barbarę utrzymywały się długo.
Zarówno przeforsowanie przyszłości unii polsko-litewskiej, jak sytuacja na granicach państwa, gdzie trwały zmagania z Moskwą o nadbałtyckie Inflanty, wymagały jednak opowiedzenia się po jednej ze stron i pozyskania silnego sojusznika tronu. Pierwsze próby porozumienia kończą się jeszcze falstartem. Dopiero na sejmie zwołanym w roku 1562 król zapowiada podjęcie reform: odebranie na rzecz skarbu nadań dożywotnich, które przez zasiedzenie pozostały w rękach jednego rodu, scalenie dóbr koronnych, ograniczenie praw sądów duchownych, przeznaczenie części dochodów stałych Korony na utrzymanie stałej armii.
Ruch „scaleniowy” nie ograniczył się do królewszczyzn. Na sejmie roku 1564 ujednolicono strukturę państwa, znosząc odrębności prowincjonalne Prus Królewskich i Mazowsza. Unia z Litwą wymagała jeszcze kilku zabiegów, tzn. pomiaru gruntów, stworzenia sieci lokalnych sejmików (przedstawicielstw szlachty), utworzenia urzędu podkanclerza. Także – przełamania oporu magnaterii litewskiej, co okazało się możliwe dopiero po przyłączeniu do Korony sąsiadujących z nią prowincji litewskich: Wołynia, Podlasia i dwóch województw „ukraińskich”. 1 lipca 1569 r. na sejmie w Lublinie ogłoszono powstanie unii realnej polsko-litewskiej, jednej z najtrwalszych (dwieście lat bez mała, zakończone dopiero rozbiorem państwa) federacji europejskich, połączonej osobą króla i instytucją Sejmu, walutą i polityką zagraniczną.
Za reformami opowiadał się żywy od pierwszej ćwierci XVI w. tzw. ruch egzekucyjny, biorący nazwę od żądania wdrożenia w życie (łac. executio) zapowiadanych zmian i reform, umacniających państwo, skarb i wojsko, osłabiających magnaterię, stwarzających większe szanse awansu dla średniej szlachty. Egzekucjoniści w większości liczyli też na ograniczenie materialnych i politycznych prerogatyw duchowieństwa, części z nich marzyło się wręcz podporządkowanie Kościoła monarsze na wzór angielski, choć przesadą byłoby utożsamianie ruchu reform politycznych z fascynacją koncepcjami Lutra i Kalwina, nierzadką u XVI-wiecznej szlachty polskiej – te podziały nie pokrywały się do końca.
Zygmunt August przez pierwsze dziesięciolecie swoich rządów starał się zachować pozycję arbitra zarówno w rywalizacji między magnaterią i szlachtą, jak w dysputach religijnych. Wiemy o jego przychylności dla myślicieli kwestionujących dotychczasowe nauczanie Kościoła, o życzliwych relacjach z reformatorami (Kalwin poświęcił mu jeden z komentarzy do Nowego Testamentu), o niechęci do papieskiego nuncjusza Lippomano, którego przy pierwszej okazji nakłonił do opuszczenia Polski, brak jednak danych, by na serio myślał o zmianie konfesji. Podobnie umiarkowany był jego stosunek do ruchu egzekucyjnego. Nie chciał tracić inicjatywy politycznej na rzecz szlachty, urazy z czasów nagonki na Barbarę utrzymywały się długo.
Zarówno przeforsowanie przyszłości unii polsko-litewskiej, jak sytuacja na granicach państwa, gdzie trwały zmagania z Moskwą o nadbałtyckie Inflanty, wymagały jednak opowiedzenia się po jednej ze stron i pozyskania silnego sojusznika tronu. Pierwsze próby porozumienia kończą się jeszcze falstartem. Dopiero na sejmie zwołanym w roku 1562 król zapowiada podjęcie reform: odebranie na rzecz skarbu nadań dożywotnich, które przez zasiedzenie pozostały w rękach jednego rodu, scalenie dóbr koronnych, ograniczenie praw sądów duchownych, przeznaczenie części dochodów stałych Korony na utrzymanie stałej armii.
Ruch „scaleniowy” nie ograniczył się do królewszczyzn. Na sejmie roku 1564 ujednolicono strukturę państwa, znosząc odrębności prowincjonalne Prus Królewskich i Mazowsza. Unia z Litwą wymagała jeszcze kilku zabiegów, tzn. pomiaru gruntów, stworzenia sieci lokalnych sejmików (przedstawicielstw szlachty), utworzenia urzędu podkanclerza. Także – przełamania oporu magnaterii litewskiej, co okazało się możliwe dopiero po przyłączeniu do Korony sąsiadujących z nią prowincji litewskich: Wołynia, Podlasia i dwóch województw „ukraińskich”. 1 lipca 1569 r. na sejmie w Lublinie ogłoszono powstanie unii realnej polsko-litewskiej, jednej z najtrwalszych (dwieście lat bez mała, zakończone dopiero rozbiorem państwa) federacji europejskich, połączonej osobą króla i instytucją Sejmu, walutą i polityką zagraniczną.
Osiągnięcia melancholijnego króla
Kraj bez wojny domowej i bez stosów dla dysydentów religijnych, „wkład” rodu Jagiellonów w postaci Litwy wbudowany we wspólne państwo, odparte najazdy moskiewskie i tatarskie – sporo powodów do zadowolenia. A jednak na jednym z najbardziej znanych swoich portretów, rycinie norymberczyka Virgiliusa Solisa, znękany już przez podagrę, gruźlicę i francuską chorobę Zygmunt patrzy w niewiadomą przyszłość odważnie, lecz bez uśmiechu. Melancholia, której nieraz doświadczali „ostatni z rodu”, nie była mu obca.
Wojciech Stanisławski