Artykuły
II wojna światowa 1939-1945
Społeczeństwo
Wojny
Nauka
Cywilizacja
Dorośli
Licealiści
Studenci
Zbrodnia Katyńska – chronologia, skala, ofiary i nieukarani zbrodniarze
czas czytania:
Dramat oficerów Wojska Polskiego, policjantów, strażników więziennych, strażników leśnych, funkcjonariuszy wywiadu i kontrwywiadu oraz pracowników polskiej administracji na Kresach Wschodnich rozpoczął się 17 września 1939 r. W tym dniu Armia Czerwona, z opóźnieniem realizująca ustalenia układu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., dokonała agresji na Polskę.
Smoleńsk, Katyń, Charków
i Twer
Do sowieckiej niewoli dostało się około ćwierć miliona żołnierzy, w tym 10 tys. oficerów, których ulokowano w kilku miejscach odosobnienia. Następnie przeniesiono ich do trzech obozów zlokalizowanych w: Kozielsku (żołnierze), Ostaszkowie (policjanci) i Starobielsku (żołnierze i przedstawiciele innych służb). 5 marca 1940 r. władze Związku Sowieckiego podjęły decyzję w sprawie zatrzymanych Polaków. Do elitarnego grona dygnitarzy: Józefa Stalina, Klimenta Woroszyłowa, Wiaczesława Mołotowa i Anastasa Mikojana dotarł dokument Ławrientija Berii, w którym komisarz ludowy spraw wewnętrznych ZSSR podkreślił, iż zatrzymani Polacy, to zawzięci wrogowie Związku Sowieckiego i nie rokują oni nadziei na jakąkolwiek poprawę. Wyrok był łatwy do przewidzenia: najwyższy wymiar kary. Dokument ponadto podpisali: Michaił Kalinin i Łazar Kaganowicz. Wszyscy do końca życia pozostali bezkarni.
Transporty śmierci z trzech obozów do miejsc egzekucji rozpoczęły się w nocy z 3 na 4 kwietnia i 5 kwietnia 1940 r. (Starobielsk). Jeńcy otrzymali przed wyjazdem prowiant na drogę. Sowieci jednocześnie rozgłaszali plotki, że Polacy być może będą już niebawem na wolności lub rozpoczną służbę wojskową we Francji lub Anglii. Miało to przede wszystkim uspokoić emocje.
Podróż trwała od kilku do kilkunastu godzin. Pierwsze egzekucje odbyły się 4 kwietnia w godzinach popołudniowych. Polacy byli mordowani w: Smoleńsku, Katyniu, Charkowie i Twerze, zaś chowani potajemnie, z zawartością kieszeni, w bezimiennych grobach w Bykowni, Katyniu, Miednoje i Piatichatkach. Celowo zwracam uwagę na fakt, że zamordowani zostali pochowani z zawartością kieszeni, gdyż po trzech latach to właśnie odnalezione wówczas dokumenty ułatwiły nie tylko identyfikację ofiar, ale i dały możliwość precyzyjnego ustalenia terminu egzekucji.
Zbrodniarze z NKWD zamordowali 21 857 osób (chociaż pierwotnie sowieckie plany objęły ok. 25 700 osób, w tym 14 700 oficerów). W poszczególnych miejscach zbrodni dzienna norma egzekucji – strzałem w tył głowy, wynosiła od 250 do 300 osób. W zbrodniczą procedurę było zaangażowanych 125 funkcjonariuszy NKWD, nigdy nie osądzonych. Nikita Pietrow z Memoriału ustalił ich nazwiska, na podstawie listy osób zgłoszonych do nagrody za udział w akcji specjalnej w kwietniu 1940 r. Do historii przeszedł zwłaszcza jeden ze zbrodniarzy - Wasilij Błochin, który uczestniczył w egzekucjach policjantów w Twerze. Był to bodajże największy morderca w historii NKWD. Na sumieniu miał od 10 do 15 tys. osób, w tym swoich przełożonych, np. Gienricha Jagodę i Nikołaja Jeżowa.
Z zagłady ocalało jedynie 394 jeńców, których Sowieci przewieźli do obozów: Pawliszczew Bor, potem do Griazowca. Powody, które spowodowały ich ocalenie były różne. Kilkudziesięciu, na czele z ppłk. Zygmuntem Berlingiem i ppłk. Leonem Bukojemskim, podjęło współpracę z NKWD. O kilkunastu upomniały się władze niemieckie lub z innych krajów (np. Włoch), wykorzystując niemieckie pośrednictwo. Dość tu tylko przywołać przykład rtm. Józefa Czapskiego. Z grona niezłomnych, którzy nie podjęli współpracy, kilkudziesięciu wyłowili już sami Sowieci, dostrzegając ich przydatność w późniejszym okresie. Najbardziej charakterystyczny jest tu przykład por. Stanisława Swianiewicza, przed wybuchem wojny profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, specjalisty z zakresu ekonomii i gospodarki Niemiec oraz Związku Sowieckiego. Ale z drugiej strony zastanawia to, że dziesiątki innych profesorów, doktorów i inżynierów, uwięzionych w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, straciło życie, chociaż również legitymowało się wybitnymi osiągnięciami naukowymi. Sprawa dotyczyła np. specjalistów z Instytutu Techniki Uzbrojenia, Instytutu Przeciwgazowego, Wojskowego Instytutu Geograficznego, Centrum Wyszkolenia Sanitarnego, kilkuset lekarzy i farmaceutów oraz prawników. Symbolicznym przykładem z grona ofiar będzie por. Józef Marcinkiewicz, genialny matematyk, rozpoznawalny na świecie, stypendysta polskiego ministerstwa nauki w Paryżu, od 1939 r. profesor Uniwersytetu w Poznaniu (prace publikował w języku angielskim i francuskim). Został zamordowany w Katyniu.
Transporty śmierci z trzech obozów do miejsc egzekucji rozpoczęły się w nocy z 3 na 4 kwietnia i 5 kwietnia 1940 r. (Starobielsk). Jeńcy otrzymali przed wyjazdem prowiant na drogę. Sowieci jednocześnie rozgłaszali plotki, że Polacy być może będą już niebawem na wolności lub rozpoczną służbę wojskową we Francji lub Anglii. Miało to przede wszystkim uspokoić emocje.
Podróż trwała od kilku do kilkunastu godzin. Pierwsze egzekucje odbyły się 4 kwietnia w godzinach popołudniowych. Polacy byli mordowani w: Smoleńsku, Katyniu, Charkowie i Twerze, zaś chowani potajemnie, z zawartością kieszeni, w bezimiennych grobach w Bykowni, Katyniu, Miednoje i Piatichatkach. Celowo zwracam uwagę na fakt, że zamordowani zostali pochowani z zawartością kieszeni, gdyż po trzech latach to właśnie odnalezione wówczas dokumenty ułatwiły nie tylko identyfikację ofiar, ale i dały możliwość precyzyjnego ustalenia terminu egzekucji.
Zbrodniarze z NKWD zamordowali 21 857 osób (chociaż pierwotnie sowieckie plany objęły ok. 25 700 osób, w tym 14 700 oficerów). W poszczególnych miejscach zbrodni dzienna norma egzekucji – strzałem w tył głowy, wynosiła od 250 do 300 osób. W zbrodniczą procedurę było zaangażowanych 125 funkcjonariuszy NKWD, nigdy nie osądzonych. Nikita Pietrow z Memoriału ustalił ich nazwiska, na podstawie listy osób zgłoszonych do nagrody za udział w akcji specjalnej w kwietniu 1940 r. Do historii przeszedł zwłaszcza jeden ze zbrodniarzy - Wasilij Błochin, który uczestniczył w egzekucjach policjantów w Twerze. Był to bodajże największy morderca w historii NKWD. Na sumieniu miał od 10 do 15 tys. osób, w tym swoich przełożonych, np. Gienricha Jagodę i Nikołaja Jeżowa.
Z zagłady ocalało jedynie 394 jeńców, których Sowieci przewieźli do obozów: Pawliszczew Bor, potem do Griazowca. Powody, które spowodowały ich ocalenie były różne. Kilkudziesięciu, na czele z ppłk. Zygmuntem Berlingiem i ppłk. Leonem Bukojemskim, podjęło współpracę z NKWD. O kilkunastu upomniały się władze niemieckie lub z innych krajów (np. Włoch), wykorzystując niemieckie pośrednictwo. Dość tu tylko przywołać przykład rtm. Józefa Czapskiego. Z grona niezłomnych, którzy nie podjęli współpracy, kilkudziesięciu wyłowili już sami Sowieci, dostrzegając ich przydatność w późniejszym okresie. Najbardziej charakterystyczny jest tu przykład por. Stanisława Swianiewicza, przed wybuchem wojny profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, specjalisty z zakresu ekonomii i gospodarki Niemiec oraz Związku Sowieckiego. Ale z drugiej strony zastanawia to, że dziesiątki innych profesorów, doktorów i inżynierów, uwięzionych w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, straciło życie, chociaż również legitymowało się wybitnymi osiągnięciami naukowymi. Sprawa dotyczyła np. specjalistów z Instytutu Techniki Uzbrojenia, Instytutu Przeciwgazowego, Wojskowego Instytutu Geograficznego, Centrum Wyszkolenia Sanitarnego, kilkuset lekarzy i farmaceutów oraz prawników. Symbolicznym przykładem z grona ofiar będzie por. Józef Marcinkiewicz, genialny matematyk, rozpoznawalny na świecie, stypendysta polskiego ministerstwa nauki w Paryżu, od 1939 r. profesor Uniwersytetu w Poznaniu (prace publikował w języku angielskim i francuskim). Został zamordowany w Katyniu.
Poszukiwanie zaginionych oficerów
Do wiosny 1943 r., władze RP bezskutecznie poszukiwały zaginionych oficerów. Gros inicjatyw wykonali: premier rządu gen. Władysław Sikorski oraz dowódca Polskich Sił Zbrojnych w ZSSR gen. Władysław Anders (w jego imieniu m.in. rtm. Józef Czapski). W kwietniu 1943 r. propaganda niemiecka nagłośniła odkrycie grobów polskich oficerów pod Smoleńskiem. Niemcy, pewni swojej niewinności, przeprowadzili wówczas największą w latach wojny akcję propagandową. Joseph Goebbels zanotował 13 kwietnia 1943 r.: „Führer zezwolił teraz, abyśmy przekazali dramatyczny meldunek niemieckiej prasie. Będziemy mogli żyć z tego przez parę tygodni”. Nic więc nie stało już na przeszkodzie, aby do działalności propagandowej wykorzystać filmy dokumentalne (powstało kilka produkcji z przeznaczeniem np. dla Niemców pt. Im Wald von Katyn oraz dla widzów w Generalnym Gubernatorstwie i w Kraju Warty z polską ścieżką dźwiękową i dla Francuzów z wizyty w Katyniu znanego pisarza Roberta Brasillacha), kroniki filmowe, audycje radiowe, publikacje prasowe i broszury (w Generalnym Gubernatorstwie nakłady prasy gadzinowej osiągnęły nakład 1 miliona 300 tys. egzemplarzy) oraz płyty gramofonowe. Specjalną rolę Niemcy przypisali wycieczkom do miejsca zbrodni. Uczestniczyło w nich około 31 tys. osób z całej okupowanej Europy, krajów neutralnych oraz żołnierzy Wehrmachtu. Z Generalnego Gubernatorstwa i z Kraju Warty Niemcy przywieźli również ponad 60 Polaków.
Ważną rolę w procesie ustalenia okoliczności zbrodni spełniły komisje lekarskie: niemiecka, międzynarodowa i techniczna Polskiego Czerwonego Krzyża (jej pracami kierował dr Marian Wodziński). To członkowie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, w której składzie pracowali specjaliści z: Belgii, Bułgarii, Danii, Finlandii, Holandii, Niezależnego Państwa Chorwackiego, Protektoratu Czech i Moraw, Rumunii, Słowacji, Szwajcarii, Węgier i Włoch (nie dojechali wcześniej awizowani lekarze z: Hiszpanii, Portugalii, Szwecji i Turcji, zaś z Francji dotarł jedynie oficer sanitarny z Vichy) ustalili ponad wszelką wątpliwość, że zbrodni dokonali Sowieci na wiosnę 1940 r. Pierwszoplanową rolę wśród lekarzy odegrał dr Ferenc Orsós, który na bazie wcześniejszych ustaleń z początku lat dwudziestych XX w. poczynionych na Węgrzech (zbrodnie komunistyczne w okresie Węgierskiej Republiki Rad) oraz badań w Katyniu i Winnicy dokonał ważnego odkrycia naukowego w zakresie ustalenia terminu zbrodni, wykorzystując do tego celu osad na szczątkach ludzkich. Z jego propozycją zgodzili się pozostali członkowie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, podpisując końcowy dokument. Z kolei delegaci Komisji Technicznej Polskiego Czerwonego Krzyża zasłużyli się w procesie identyfikacji ofiar zbrodni katyńskiej oraz gromadzenia artefaktów wydobytych z jam grobowych. Władysław Kawecki redaktor gadzinówki „Goniec Krakowski”, dwukrotnie odwiedzający miejsce sowieckiej zbrodni, przygotował pierwszą listę imienną zidentyfikowanych polskich oficerów. Inni uczestnicy wyjazdów do Katynia, wyposażeni w serwis fotograficzny, imienne listy ofiar, pamiątki wydobyte z grobów np. guziki, naramienniki, a nawet sznury, którymi były skrępowane ręce pomordowanych, po powrocie w rodzinne strony, realizowali misję propagandową. Przygotowywali wystawy, uczestniczyli w spotkaniach środowiskowych, udzielali wywiadów prasowych do tzw. gadzinówek oraz byli zachęcani do wypowiedzi przed pokazem filmu dokumentalnego, którego premiera w Generalnym Gubernatorstwie odbyła się jeszcze w kwietniu 1940 r.
Cel propagandy niemieckiej był czytelny: rozbicie sojuszu pomiędzy aliantami – Anglosasami i Sowietami (jeden z artykułów opublikowany w Trzeciej Rzeszy oraz w krajach okupowanych nosił tytuł nie pozostawiający żadnych złudzeń: Oto są sojusznicy Roosevelta i Churchilla. Mord GPU na 12 000 polskich oficerów, zaś kolejny Jak długo będzie milczeć Anglia w sprawie masowego mordu w Katyniu?). W tej kwestii minister propagandy Joseph Goebbels zanotował: „Wszyscy podejrzewają naszą propagandę, że dlatego tak rozdmuchujemy sprawę Katynia, aby doprowadzić do separatystycznego pokoju albo z Anglikami albo z Sowietami. Nie jest to oczywiście naszym zamiarem, choć tego rodzaju ewentualność byłaby bardzo przyjemna”.
Plan niemieckiej propagandy ostatecznie się nie powiódł. Anglicy i Amerykanie, ze względów militarnych (polskie możliwości wojskowe były już wyczerpane, zaś Stalin mógł jeszcze rzucić do walki tysiące żołnierzy), stanęli po stronie Sowietów. Poświęcili natomiast rząd RP na uchodźstwie i cały naród polski. 25 kwietnia 1943 r. Związek Sowiecki zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem gen. Sikorskiego. Można to potraktować jako początek kłamstwa katyńskiego, którego skalę Sowieci wzmocnili w styczniu 1944 r. po sfałszowanych ustaleniach komisji Nikołaja Burdenki. Zabiegi polskich komunistów, aby do tej komisji dołączyli delegaci polscy (Wanda Wasilewska i Bolesław Drobner), nie zostały zaakceptowane przez władze sowieckie. Wojciech Materski ustalił, iż zaproponowanych polityków proweniencji komunistycznej osobiście wykreślił Józef Stalin. W styczniu 1944 r. miejsce zbrodni wizytował natomiast Jerzy Borejsza, w ramach większej delegacji dziennikarzy akredytowanych w Moskwie. Wyprawie tej towarzyszyła ekipa filmowa, która uwieczniła pracę komisji gen. Nikołaja Burdenki oraz wizytę dziennikarzy. W styczniu 1944 r. dotarli tu również żołnierze gen. Zygmunta Berlinga. Sowieci, wzorem niemieckich doświadczeń z 1943 r., zorganizowali szereg wycieczek do miejsca zbrodni, którą przypisali Niemcom. Była to inicjatywa na dużo mniejszą skalę niż niemiecka z 1943 r. Wizyta żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga stanowiła oczywiście ważny elementem działalności propagandowej. Z pobytu delegacji żołnierskiej powstał film dokumentalny z wyraźnym przesłaniem, że zbrodni dokonali Niemcy na jesieni 1941 r.
Stanowisko Anglosasów wobec kłamstwa katyńskiego, oczywiście nie uległo zmianie. Nie tylko nie zakwestionowali dokumentu przygotowanego w Moskwie, ale dodatkowo z coraz większą mocą wywierali wpływ na władze RP, aby zaakceptowały sowiecki punkt widzenia. Stanowisko rządu Stanisława Mikołajczyka było łatwe do przewidzenia. Polacy nie przyjęli sowieckich argumentów. Niestety z protestami płynącymi z „polskiego Londynu” nikt się już nie liczył.
Ważną rolę w procesie ustalenia okoliczności zbrodni spełniły komisje lekarskie: niemiecka, międzynarodowa i techniczna Polskiego Czerwonego Krzyża (jej pracami kierował dr Marian Wodziński). To członkowie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, w której składzie pracowali specjaliści z: Belgii, Bułgarii, Danii, Finlandii, Holandii, Niezależnego Państwa Chorwackiego, Protektoratu Czech i Moraw, Rumunii, Słowacji, Szwajcarii, Węgier i Włoch (nie dojechali wcześniej awizowani lekarze z: Hiszpanii, Portugalii, Szwecji i Turcji, zaś z Francji dotarł jedynie oficer sanitarny z Vichy) ustalili ponad wszelką wątpliwość, że zbrodni dokonali Sowieci na wiosnę 1940 r. Pierwszoplanową rolę wśród lekarzy odegrał dr Ferenc Orsós, który na bazie wcześniejszych ustaleń z początku lat dwudziestych XX w. poczynionych na Węgrzech (zbrodnie komunistyczne w okresie Węgierskiej Republiki Rad) oraz badań w Katyniu i Winnicy dokonał ważnego odkrycia naukowego w zakresie ustalenia terminu zbrodni, wykorzystując do tego celu osad na szczątkach ludzkich. Z jego propozycją zgodzili się pozostali członkowie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, podpisując końcowy dokument. Z kolei delegaci Komisji Technicznej Polskiego Czerwonego Krzyża zasłużyli się w procesie identyfikacji ofiar zbrodni katyńskiej oraz gromadzenia artefaktów wydobytych z jam grobowych. Władysław Kawecki redaktor gadzinówki „Goniec Krakowski”, dwukrotnie odwiedzający miejsce sowieckiej zbrodni, przygotował pierwszą listę imienną zidentyfikowanych polskich oficerów. Inni uczestnicy wyjazdów do Katynia, wyposażeni w serwis fotograficzny, imienne listy ofiar, pamiątki wydobyte z grobów np. guziki, naramienniki, a nawet sznury, którymi były skrępowane ręce pomordowanych, po powrocie w rodzinne strony, realizowali misję propagandową. Przygotowywali wystawy, uczestniczyli w spotkaniach środowiskowych, udzielali wywiadów prasowych do tzw. gadzinówek oraz byli zachęcani do wypowiedzi przed pokazem filmu dokumentalnego, którego premiera w Generalnym Gubernatorstwie odbyła się jeszcze w kwietniu 1940 r.
Cel propagandy niemieckiej był czytelny: rozbicie sojuszu pomiędzy aliantami – Anglosasami i Sowietami (jeden z artykułów opublikowany w Trzeciej Rzeszy oraz w krajach okupowanych nosił tytuł nie pozostawiający żadnych złudzeń: Oto są sojusznicy Roosevelta i Churchilla. Mord GPU na 12 000 polskich oficerów, zaś kolejny Jak długo będzie milczeć Anglia w sprawie masowego mordu w Katyniu?). W tej kwestii minister propagandy Joseph Goebbels zanotował: „Wszyscy podejrzewają naszą propagandę, że dlatego tak rozdmuchujemy sprawę Katynia, aby doprowadzić do separatystycznego pokoju albo z Anglikami albo z Sowietami. Nie jest to oczywiście naszym zamiarem, choć tego rodzaju ewentualność byłaby bardzo przyjemna”.
Plan niemieckiej propagandy ostatecznie się nie powiódł. Anglicy i Amerykanie, ze względów militarnych (polskie możliwości wojskowe były już wyczerpane, zaś Stalin mógł jeszcze rzucić do walki tysiące żołnierzy), stanęli po stronie Sowietów. Poświęcili natomiast rząd RP na uchodźstwie i cały naród polski. 25 kwietnia 1943 r. Związek Sowiecki zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem gen. Sikorskiego. Można to potraktować jako początek kłamstwa katyńskiego, którego skalę Sowieci wzmocnili w styczniu 1944 r. po sfałszowanych ustaleniach komisji Nikołaja Burdenki. Zabiegi polskich komunistów, aby do tej komisji dołączyli delegaci polscy (Wanda Wasilewska i Bolesław Drobner), nie zostały zaakceptowane przez władze sowieckie. Wojciech Materski ustalił, iż zaproponowanych polityków proweniencji komunistycznej osobiście wykreślił Józef Stalin. W styczniu 1944 r. miejsce zbrodni wizytował natomiast Jerzy Borejsza, w ramach większej delegacji dziennikarzy akredytowanych w Moskwie. Wyprawie tej towarzyszyła ekipa filmowa, która uwieczniła pracę komisji gen. Nikołaja Burdenki oraz wizytę dziennikarzy. W styczniu 1944 r. dotarli tu również żołnierze gen. Zygmunta Berlinga. Sowieci, wzorem niemieckich doświadczeń z 1943 r., zorganizowali szereg wycieczek do miejsca zbrodni, którą przypisali Niemcom. Była to inicjatywa na dużo mniejszą skalę niż niemiecka z 1943 r. Wizyta żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga stanowiła oczywiście ważny elementem działalności propagandowej. Z pobytu delegacji żołnierskiej powstał film dokumentalny z wyraźnym przesłaniem, że zbrodni dokonali Niemcy na jesieni 1941 r.
Stanowisko Anglosasów wobec kłamstwa katyńskiego, oczywiście nie uległo zmianie. Nie tylko nie zakwestionowali dokumentu przygotowanego w Moskwie, ale dodatkowo z coraz większą mocą wywierali wpływ na władze RP, aby zaakceptowały sowiecki punkt widzenia. Stanowisko rządu Stanisława Mikołajczyka było łatwe do przewidzenia. Polacy nie przyjęli sowieckich argumentów. Niestety z protestami płynącymi z „polskiego Londynu” nikt się już nie liczył.
Zbrodnia ludobójstwa
W 1946 r., po raz pierwszy w historii, zbrodnia popełniona na polskich oficerach została określona ludobójstwem. Była to inicjatywa sowieckich prokuratorów na posiedzeniu Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, którzy mordem w Katyniu postanowili obarczyć Niemców. Termin egzekucji ustalili, jak już była mowa wcześniej, na jesień 1941 r. Anglosasi zakwestionowali, na bazie dokumentów dostarczonych przez władze RP z Londynu oraz niemieckich prawników, wiarygodność świadków wytypowanych przez Kreml i odrzucili sowiecki postulat. Wydarzenie z Norymbergi było dla polskiej emigracji czytelnym sygnałem, ważnym z punktu widzenia rozwinięcia na szerszą skalę działalności naukowej, edukacyjnej i propagandowej na temat Katynia. Głównymi organizatorami akcji były: Polskie Stowarzyszenie Byłych Sowieckich Więźniów Politycznych w Wielkiej Brytanii oraz Stowarzyszenie Polskich Kombatantów. Do działalności włączyli się byli dowódcy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, w tym gen. Władysław Anders, mąż opatrznościowy polskiej emigracji politycznej.
Wyrazem zaangażowania wymienionych organizacji były kolejne inicjatywy, w tym artykuły, broszury, wywiady oraz film dokumentalny z 1953 r. Największą wszakże rangę zyskała książka pt. "Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów" z przedmową gen. Władysława Andersa, której pierwsze wydanie ukazało się w 1948 r. Zarówno film dokumentalny, jak i książka były przygotowane w kilku wersjach językowych (m.in. angielskiej, francuskiej, hiszpańskiej i włoskiej).
Na początku lat pięćdziesiątych sprawą zbrodni katyńskiej zajęli się w końcu Amerykanie. Odeszli już przede wszystkim od negowania sowieckiej odpowiedzialności za mord w Katyniu. W Waszyngtonie odnalazł się nieoczekiwanie raport ppłk. Johna van Vlieta, który jako jeniec wojenny wizytował miejsce zbrodni w 1943 r. i podkreślił w dokumencie, że polscy oficerowie zginęli z rąk sowieckich. W roku 1952 r. zakończył prace Komitet do Spraw Zbadania Zbrodni Katyńskiej, znany bardziej pod nazwą komisja Raya Maddena. Amerykanie przesłuchali w sumie 81 świadków oraz przyjęli zeznania od kolejnych około 200. Ponadto zebrali około 100 pisemnych oświadczeń i relacji oraz zbadali 183 dowody rzeczowe. Najważniejszą grupę świadków stanowili oczywiście Polacy (w tym więźniowie z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska), którzy byli przesłuchiwani m.in. w Chicago, Londynie, Paryżu i we Frankfurcie nad Menem. Członkowie komitetu ustalili, na bazie tej imponującej dokumentacji, że zbrodni dokonali Sowieci na wiosnę 1940 r. Reakcja Związku Sowieckiego na wynik prac komisji Maddena była łatwa do przewidzenia. Kreml celnie skonstatował, że od 1944 r. stoi konsekwentnie na stanowisku, że zbrodni dokonali Niemcy, zaś Amerykanie oraz Anglicy nie zdystansowali się od tego ustalenia, chociaż mieli na to 8 lat. Godne odnotowania jest również to, że w 1952 r. w USA na łamach popularnego czasopisma „Reader’s Digest” ujrzał światło dzienne artykuł pt. "Who Is of the Katyn Massacre?". Gen. Władysław Anders podkreślił komentując wydarzenie, że było to spełnienie zgłaszanych przez polską emigrację już od wielu lat postulatów w zakresie umiędzynarodowienia zagadnienia zbrodni katyńskiej. Z dużym zadowoleniem przyjął również inicjatywę komisji Maddena, która problemem katyńskim postanowiła zainteresować Organizację Narodów Zjednoczonych. 22 kwietnia 1956 r. przez stolicę Wielkiej Brytanii przeszła wielka manifestacja katyńska. Jej liczebność można było oszacować na około 20 tys. osób. Pochód otwierał gen. Władysław Anders z wieńcem od narodu. Za nim maszerowali w milczeniu: „(…) generałowie i żołnierze z bojowymi odznaczeniami na cywilnym ubraniu, polscy górnicy z walijskich kopalni, polscy studenci z Oxfordu, […] szła Armia Krajowa, spadochroniarze, lotnicy, grenadierzy […]”. Polacy manifestowali przeciwko wizycie w Londynie sowieckich dygnitarzy Nikity Chruszczowa i Nikołaja Bułganina, którzy konsekwentnie trwali w kłamstwie katyńskim.
W sowietyzowanej Polsce nie doszedł do skutku proces katyński w 1945 – 1946 r., który przygotowywał zespół prokuratorów pod kierunkiem dr Romana Martiniego. Komuniści zrozumieli, że nie mają szansy na udowodnienie niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnię z 1940 r. Postanowili więc wyciszyć całą sprawę. Z kłamstwem katyńskim walczyły natomiast rodziny pomordowanych (np. na radiowej Fali 49 zadając redaktorom kłopotliwe pytania), które za swoje starania były narażone na represje. Za głoszenie prawdy na temat Katynia groziło więzienie. Tylko do 1956 r. nie mniej niż 65 osób było skazanych z tego powodu na kary więzienia. Najwyższy wyrok dla Czesława Maciejewskiego z Jarocina wyniósł 9 lat więzienia.
Rok 1990 był przełomowy w historii kłamstwa katyńskiego. 13 kwietnia 1990 r., który obecnie jest traktowany jako Światowy Dzień Ofiar Katynia, Michaił Gorbaczow przekazał Polsce pakiet z dokumentami, które dowodziły odpowiedzialności NKWD za Zbrodnię Katyńską. Jednocześnie administracja rosyjska rozpoczęła akcję propagandową pod nazwą Anty-Katyń.
Prof. Tadeusz Wolsza – autor jest historykiem i politologiem, profesorem nauk humanistycznych, pracownikiem Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk. Od 2008 roku prowadzi badania dotyczące zbrodni katyńskiej i postaw dziennikarzy w PRL. W dorobku naukowym ma około 200 publikacji (w tym 11 książek), głównie studia i artykuły oraz recenzje dotyczące lat 1939–1989. Jest autorem książek: „Katyń to już na zawsze Katy i katowani”, „W „polskim Londynie” o sowieckiej zbrodni w Katyniu (1940–1956)”, „«To co widziałem przekracza swą grozą najśmielsze fantazje», Wojenne i powojenne losy Polaków wizytujących Katyń w 1943 r.”. „Więzienia stalinowskie w Polsce, System, codzienność, represje”.
Wyrazem zaangażowania wymienionych organizacji były kolejne inicjatywy, w tym artykuły, broszury, wywiady oraz film dokumentalny z 1953 r. Największą wszakże rangę zyskała książka pt. "Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów" z przedmową gen. Władysława Andersa, której pierwsze wydanie ukazało się w 1948 r. Zarówno film dokumentalny, jak i książka były przygotowane w kilku wersjach językowych (m.in. angielskiej, francuskiej, hiszpańskiej i włoskiej).
Na początku lat pięćdziesiątych sprawą zbrodni katyńskiej zajęli się w końcu Amerykanie. Odeszli już przede wszystkim od negowania sowieckiej odpowiedzialności za mord w Katyniu. W Waszyngtonie odnalazł się nieoczekiwanie raport ppłk. Johna van Vlieta, który jako jeniec wojenny wizytował miejsce zbrodni w 1943 r. i podkreślił w dokumencie, że polscy oficerowie zginęli z rąk sowieckich. W roku 1952 r. zakończył prace Komitet do Spraw Zbadania Zbrodni Katyńskiej, znany bardziej pod nazwą komisja Raya Maddena. Amerykanie przesłuchali w sumie 81 świadków oraz przyjęli zeznania od kolejnych około 200. Ponadto zebrali około 100 pisemnych oświadczeń i relacji oraz zbadali 183 dowody rzeczowe. Najważniejszą grupę świadków stanowili oczywiście Polacy (w tym więźniowie z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska), którzy byli przesłuchiwani m.in. w Chicago, Londynie, Paryżu i we Frankfurcie nad Menem. Członkowie komitetu ustalili, na bazie tej imponującej dokumentacji, że zbrodni dokonali Sowieci na wiosnę 1940 r. Reakcja Związku Sowieckiego na wynik prac komisji Maddena była łatwa do przewidzenia. Kreml celnie skonstatował, że od 1944 r. stoi konsekwentnie na stanowisku, że zbrodni dokonali Niemcy, zaś Amerykanie oraz Anglicy nie zdystansowali się od tego ustalenia, chociaż mieli na to 8 lat. Godne odnotowania jest również to, że w 1952 r. w USA na łamach popularnego czasopisma „Reader’s Digest” ujrzał światło dzienne artykuł pt. "Who Is of the Katyn Massacre?". Gen. Władysław Anders podkreślił komentując wydarzenie, że było to spełnienie zgłaszanych przez polską emigrację już od wielu lat postulatów w zakresie umiędzynarodowienia zagadnienia zbrodni katyńskiej. Z dużym zadowoleniem przyjął również inicjatywę komisji Maddena, która problemem katyńskim postanowiła zainteresować Organizację Narodów Zjednoczonych. 22 kwietnia 1956 r. przez stolicę Wielkiej Brytanii przeszła wielka manifestacja katyńska. Jej liczebność można było oszacować na około 20 tys. osób. Pochód otwierał gen. Władysław Anders z wieńcem od narodu. Za nim maszerowali w milczeniu: „(…) generałowie i żołnierze z bojowymi odznaczeniami na cywilnym ubraniu, polscy górnicy z walijskich kopalni, polscy studenci z Oxfordu, […] szła Armia Krajowa, spadochroniarze, lotnicy, grenadierzy […]”. Polacy manifestowali przeciwko wizycie w Londynie sowieckich dygnitarzy Nikity Chruszczowa i Nikołaja Bułganina, którzy konsekwentnie trwali w kłamstwie katyńskim.
W sowietyzowanej Polsce nie doszedł do skutku proces katyński w 1945 – 1946 r., który przygotowywał zespół prokuratorów pod kierunkiem dr Romana Martiniego. Komuniści zrozumieli, że nie mają szansy na udowodnienie niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnię z 1940 r. Postanowili więc wyciszyć całą sprawę. Z kłamstwem katyńskim walczyły natomiast rodziny pomordowanych (np. na radiowej Fali 49 zadając redaktorom kłopotliwe pytania), które za swoje starania były narażone na represje. Za głoszenie prawdy na temat Katynia groziło więzienie. Tylko do 1956 r. nie mniej niż 65 osób było skazanych z tego powodu na kary więzienia. Najwyższy wyrok dla Czesława Maciejewskiego z Jarocina wyniósł 9 lat więzienia.
Rok 1990 był przełomowy w historii kłamstwa katyńskiego. 13 kwietnia 1990 r., który obecnie jest traktowany jako Światowy Dzień Ofiar Katynia, Michaił Gorbaczow przekazał Polsce pakiet z dokumentami, które dowodziły odpowiedzialności NKWD za Zbrodnię Katyńską. Jednocześnie administracja rosyjska rozpoczęła akcję propagandową pod nazwą Anty-Katyń.
prof. Tadeusz Wolsza
Prof. Tadeusz Wolsza – autor jest historykiem i politologiem, profesorem nauk humanistycznych, pracownikiem Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk. Od 2008 roku prowadzi badania dotyczące zbrodni katyńskiej i postaw dziennikarzy w PRL. W dorobku naukowym ma około 200 publikacji (w tym 11 książek), głównie studia i artykuły oraz recenzje dotyczące lat 1939–1989. Jest autorem książek: „Katyń to już na zawsze Katy i katowani”, „W „polskim Londynie” o sowieckiej zbrodni w Katyniu (1940–1956)”, „«To co widziałem przekracza swą grozą najśmielsze fantazje», Wojenne i powojenne losy Polaków wizytujących Katyń w 1943 r.”. „Więzienia stalinowskie w Polsce, System, codzienność, represje”.