Artykuły
PRL 1944–1989
II Rzeczpospolita 1918-1939
II wojna światowa 1939-1945
Kultura
Biografie
Nauczyciele
Dorośli
Studenci
Uszkodzona dygresja (I)
czas czytania:
PRZYKRA BAJKA NIEODLEGŁEJ PRZESZŁOŚCI
Wojny Józefa Mackiewicza
Mokry kurz
OFIARA AEROPLANU ZEZNAJE – MECHANIZM SKOTŁOWANEJ LUDZKOŚCI – WOŃ RUIN – LANDRYNKI Z ULICY WITEBSKIEJ
„Przez długie lata studiowałem bombardowanie”
Studium o bombardowaniu (Sugestie dla pisarzy wojennych), 1945[1].
W listopadzie 1939 roku – na łamach „Gazety Codziennej”, dziennika ukazującego się w okupowanym przez Litwinów Wilnie – Józef Mackiewicz pisał: „Bywa tak, że zainteresowanie własne, choćby dla zaspokojenia zwyczajnej, głupiej ciekawości, trzeba kierować nie tam, gdzie by się chciało, a tam, gdzie tego wymaga rzeczywistość”[2] [wszystkie wyróżnienia w tekście, o ile nie zaznaczono inaczej – P.Ch.]. Lecz nie historyczny kontekst, ale uniwersalne przesłanie aforystycznej opinii będzie miało dla nas znaczenie, gdy skierujemy „wymuszoną” przez realia uwagę w stronę wojny. W kierunku słowa, które nabrało ostatnio łatwiej uchwytnej treści.
Tym samym kusimy z premedytacją Czytelnika, pamiętając o drugim, kiedy indziej poczynionym przez Mackiewicza założeniu: „Każda sztuczna legenda ma w sobie coś z upartej, pnącej rośliny, która chwyta za byle podstawioną jej podpórkę, by opleść się wokół rzeczywistości”[3]. Również walkę zbrojną motają symulowane mity. Jak nabrać dziś równowagi i odnaleźć orientację, gdy spotykamy co rusz zwłaszcza legendy rzeczywistości? Dalszy związek obu sentencji odsłoni się jeszcze. Przyświecać nam będzie nadto trzecie klarowne ostrzeżenie.
Mackiewicz wyrazi je w liście do przyjaciela z Berkeley – Michała Kryspina Pawlikowskiego: „[…] chodzi mi o pewien fakt konkretny i to wcale nie polemicznie, ale mogący być dla mnie wskazówką na przyszłość: o ile forma literacka, w którą ubiera autor swoją myśl może odbiegać od wrażenia, które odbiera czytelnik”[4]. A cóż dzisiejszy adresat odbierze? Czy potrafi rozpoznać podpatrzony z przedwojennego „Słowa” rewolwerowy szyk podtytułów? Józefa Mackiewicza wojna, Józefa Mackiewicza Rosja, Józefa Mackiewicza – wielka niewiadoma.
***
Wyszedł już zbiór referatów wygłoszonych podczas sesji poświęconej Józefowi Mackiewiczowi w 2022 roku, w Bibliotece Polskiej w Londynie pt. „Piękno i smutek tych wszystkich rzeczy…”, a w nim szkic Dlaczego mamy ją przedstawiać – nudnie? Wojna w ujęciu Józefa Mackiewicza pióra Katarzyny Bałżewskiej[5]. Ogłosiła ona niedługo wcześniej monografię o „doświadczeniu wojny i okupacji” w twórczości pisarza[6]. Tekst niniejszy stanowić może rodzaj apendyksu do tego nowatorskiego studium, ponieważ podejmuje temat z innej zupełnie strony i koncentruje się w przeważającej mierze na źródłach, których badaczka spożytkować nie mogła. Zebrane i opublikowane zostały po druku jej pracy, w tomach 28–35 Dzieł. Chociaż w późniejszym wystąpieniu wzmiankowane są Gest rycerskiej tradycji oraz Wrzaski i bomby, to główny tok myślenia koncentruje się nadal na wcześniej znanych książkach Mackiewicza.
Poczyńmy rutynowy przegląd indeksu osobowego drugiego ze wspomnianych wyborów. Jakie nazwisko najczęściej się pojawi? Podobny zabieg może mieć zastosowanie w innych uporządkowanych fragmentach dorobku. Na przykład tom 24. (Wielkie tabu i drobne fałszerstwa, pisma z lat 1968–1985) zmajoryzują nazwiska: Sołżenicyn, Sacharow i Stalin, Hitler i Gomułka – metoda ta pomaga zobrazować wypatrywaną treść. We Wrzaskach i bombach nie ma wyraźnej dominanty. Poza – może – najważniejszymi wspólnikami linczu na XX wieku: Hitlerem, Stalinem, Goebbelsem, Churchillem... Kompanami w trudzie wykańczania minionej wolności – w gnieceniu „tych zasad, których dziewiętnastowieczne okruchy pływały jeszcze na powierzchni”[7].
Okruchy zasad i strzępy języka. Oczarowuje na przykład zdanie: „Słońce rozprasza mgły pruskich błot”… – a blask tej, pochodzącej z tomu Gest rycerskiej tradycji[8] strofy rozpala nieustanne wyrzuty sumienia. Zagłuszyć je można rozsianiem uwag o nowości, jedynej, której nikt dotąd nie zrecenzował. Zaraźmy więc i teraz chęcią sięgnięcia po tę i pozostałe, nieznane wcześniej książki Mackiewicza, sygnalizując ledwie ich fragmenty, rwąc dygresje i niedopowiedziane zdania, cytując inne w nieprzewidzianych kontekstach, ujawniając strzępy wątków, by koniecznie uniknąć „spoilera”.
Najpierw więc sięgnijmy po opracowany przez Michała Bąkowskiego i wydany w 2020 roku zbiór o wspólnym leitmotivie pierwszej wojny światowej. Bawiąc się w rozszerzenie zaserwowanej przez Bąkowskiego gamy, zauważymy, że pasowałby do niej akord z późniejszej nieco tematycznej kolekcji, z Wrzasków i bomb. Reportażowo-historyczny prolog zbrojeniowej noty, z której wybrane i sparafrazowane słowa posłużyły do skonstruowania nagłówka wiedzionych tu rozważań. Tam jednak to – „przykra bajka odległej przyszłości”… Ale o niej – później. Teraz: „Dywersyjna akcja kapitana Kossela z 1916 roku, „najsłynniejszy desant lotniczy z okresu wojny światowej” i sabotaż na torach między Równem a Brodami[9]. Niegdyś „najsłynniejszy”, a do tego stopnia zapomniany, że nawet perfekcyjna w konstruowaniu przypisów Nina Karsov nie zdołała ustalić imienia pruskiego herosa awiacji.
W Geście rycerskiej tradycji, wśród różnorodnych dziennikarskich zapisków znajdą się i relacje osobiste – o bombardowaniu Wilna jesienią 1915 roku. Wówczas to, będąc „chłopcem II klasy gimnazjum”, omal nie padł Mackiewicz „ofiarą aeroplanowej bomby”[10]. Adnotacja wydawcy tym razem skieruje do poczynionej w liście do Pawła Jankowskiego (wierny korespondent i szef Kancelarii Cywilnej prezydenta RP Augusta Zaleskiego) wzmianki o spektakularnym epizodzie. Obracamy się nieznacznie na fotelu i bierzemy do ręki 29. tom Dzieł (dziewięćset dwanaście stron!). Pod datą 12 września 1965 roku znajdziemy wyznanie: „Dziś wyśmiewamy się, i słusznie, ze «strasznego bombardowania», a jedyna minuta i już bym po 46 latach nie pisał do Pana […]. Pierwszy wypadek w moim życiu, gdy o włos nie zostałem zabity!”[11]. Pierwsze koty za płoty – chciałoby się palnąć.
Ale i z innego wyboru, z Tajemnicy żółtej willi i innych opowiadań, wyłuskamy osobiste obserwacje: dziecięce wrażenia z zadymy antyniemieckiej w Wilnie w listopadzie 1918 roku[12]. W tej dawniejszej kompozycji nowel (tom 25 z 2015 roku) natrafimy na reminiscencję odwrotu latem 1920 roku, pod tytułem Burza – bitwa – burza. Uderzy w niej ponadczasowa fraza: „A na froncie frazesów się nie używa. Bo rozmiękczają mózg i rozluźniają ścięgna kończyn”. Dyscyplinuje nas ona i spręża. Dopatrzymy się tam bowiem definicji będącego przedmiotem rozmyślań zjawiska. Wojna!
Wzór na nią padnie w rozedrganiu wołań uczestnika – „byle znaleźć swe miejsce, swoje przeznaczenie w szeregu, w wielkim mechanizmie skotłowanej ludzkości, któremu na imię wojna”[13]. Znów rozterka, czemu ten i jeszcze jeden tekst znalazły się w Tajemnicy…, a nie w Geście…? Kolejne natomiast Studium o bombardowaniu (Sugestie dla pisarzy wojennych) tyczy doświadczenia, którego ślad mógłby śmiało wystąpić w kolekcji gromadzącej najwięcej uwag i doświadczeń z czasu następnego globalnego konfliktu – we Wrzaskach i bombach: „Gruzy nie pachną. Gruzy śmierdzą. Gnije w nich wiele odpadków, a z wiatrem chadza z nimi pod rękę kurz”. Dostrzeżemy naturalnie przy lekturze tego tekstu, że ożył dawny duch reportera, który zbierał przekazy świadków, lecz gdy widzi Mackiewicz wiedeńską operę niczym Colosseum, a „Forum Romanum z pierwszego wrażenia” przypomni „trochę ulice Smoleńska”[14], orientujemy się ani chybi, że przedstawia je z własnego oglądu.
Gdy wynotowując powyższy fragment, potknąłem się o Mackiewiczowskie gruzy, żurnalistyczny instynkt podszepnął, że warto może Czytelnikom podać prócz pokuszenia i urozmaicenie. Ukazać scenę jedynego zmasakrowanego miasta, które widziałem na własne oczy i odmalować przechadzki po ruinach Groznego z lat 1995–1998. Opowiedzieć o ICH zapachu. Okazało się raptem, że… go nie pamiętam! Pewnie dlatego, że zgliszcza, po których chodziłem były zamarznięte. Ale innym razem – mokre... Jaki cel dyskursywny (polubimy jeszcze to słowo w rozważaniach o Wielkiej Niewiadomej) kryłby się w podobnym, ogranym zabiegu?
Odbiorca mógłby dobitniej zorientować się, że ma do czynienia ze świadectwem innym niż beznamiętne obracanie przypadkowego przedmiotu. Jego zestawianiem z – mniej lub więcej – zbliżonymi topikami teorii, z mamidłem akademickiej weny lub wyrazem urzędniczego obowiązku. Pragnieniem kreślącego te słowa jest ich nasycenie mocą konkretu – przetkanie gdzieniegdzie wspomnieniem przeżyć, do których – kto wie, czy by doszło, gdyby nie sięgnął kiedyś po książki Józefa Mackiewicza. Nie wypada po prostu pisać o niepokornym człowieku pióra w stylu „pochlebnej piły”, o której to formule zażartował kiedyś w liście do Czesława Miłosza – „nigdy bym po takiej recenzji nie wziął do ręki tej książki, nie mówiąc już o kupowaniu”[15].
W tytułowym dla Wrzasków i bomb materiale westchnie – „Ach, znam to, znam”[16]. Wie, że pod osie pociągu nigdy nie wolno się chować. Do wspomnienia ataku na skład kolejowy nad piękną Drawą powróci nie raz. Pozornie bezdusznie zdaje sprawę Michałowi K. Pawlikowskiemu: „Byliśmy teraz w Austrii, w Tyrolu, tam, gdzie 11 lat temu rozbiły nas samoloty brytyjskie i zastrzeliły z broni pokładowej 20 osób cywilnych. Było to 23 lutego 1945. Miejscowa ludność okazała nam bardzo dużo serca i gościnności. Teraz odwiedziliśmy te strony. Była wielka sensacja”[17]. Piętno strasznego – bez cudzysłowu – bombardowania nosi Masakra w tomie Fakty, przyroda i ludzie oraz Świąteczna nuda w Tajemnicy żółtej willi…, a Barbara Toporska spojrzy na nie własnymi oczami w rozdziale Krzyś swej powieści pt. Siostry. Znów zachęta: opłaci się porównać wszystkie opisy. I uzupełnić świeżo podanymi słowy.
W innym zawartym w Geście rycerskiej tradycji artykule pt. Kiedy byłem głodny Mackiewicz przedstawił mrożącą krew w żyłach opowieść, jak zimą 1919 roku przedzierał się przez niejedną puszczę do pułku w Prużanie. Drukowany czternaście lat później memuar wszedł do debiutu literackiego – zbioru 16-go miedzy trzecią i siódmą (Wilno 1936) i także z tego powodu godzien jest przypomnienia[18]. Więcej detali biograficznych z okresu wojennego zawiera korespondencja z wnukiem Jarosława Dąbrowskiego, majorem Adamem J. Dąbrowskim, zatytułowana Strzępy przez mgłę…, dołączona jako aneks do tomu listów wymienianych z Pawlikowskim. W 1976 roku rozjaśnia Mackiewicz na prośbę oficera szczegóły swej młodzieńczej służby.
W liście, który wywołał reminiscencję „«strasznego bombardowania»” czyni Jankowski spostrzeżenie: „W tym roku tak się składa, że dni tygodnia odpowiadają dniom wrześniowym w 1939 roku”. Dopytuje: „Co Pan w tym dniu porabiał w wolnym jeszcze Wilnie? Ja już byłem na falach ewakuacyjnych”[19]. Sam mógł udzielić precyzyjnej odpowiedzi, gdyż prowadził na bieżąco notatki (brulion przedrukowany w aneksie, który wieńczy i tę publikację). Mackiewicz jednak od odpowiedzi jakby się uchyla i częstuje wileńskiego kolegę smacznym opowiadaniem o pocisku, co spadł z nieba w 1915 opodal sklepu z landrynkami na Witebskiej ulicy.
Przypisy
[1] J.M. [J. Mackiewicz], Studium o bombardowaniu (Sugestie dla pisarzy wojennych), „Orzeł Biały” 1946, nr 2 (189), w: tegoż, Tajemnica żółtej willi i inne opowiadania, wybór M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, tegoż, Dzieła, t. 25, Londyn 2015, s. 115.
[2] Tenże, Chmury nad północą, „Gazeta Codzienna”, 28 listopada 1939, w: tegoż, Wrzaski i bomby, Dzieła, t. 33, wyb. M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, Londyn 2021, s. 247.
[3] J. Mackiewicz, Legendy i rzeczywistości, „Wiadomości” 1967, nr 49 (1131), w: tegoż, Szabla i pałka gumowa, wybór artykułów z lat 1960–1967 M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, Dzieła, t. 23, Londyn 2015, s. 545.
[4] J. Mackiewicz, B. Toporska, Michał K. Pawlikowski. Listy, oprac. i przyp. N. Karsov, J. Mackiewicz, Dzieła, t. 34, Londyn 2022, list z 20 sierpnia 1955, s. 65.
[5] „Piękno i smutek tych wszystkich rzeczy…”. Józef Mackiewicz. Materiały z sesji naukowej, zorganizowanej z okazji 80 lat działalności Biblioteki Polskiej POSK w Londynie, red. D. Platt, Londyn 2023, s. 123–132.
[6] K. Bałżewska, Przestrzenie totalitarnego zniewolenia. Doświadczenie wojny i okupacji w twórczości Józefa Mackiewicza, Warszawa 2020.
[7] J. Mackiewicz, Z teczki: niefortunne losy, w: J. Mackiewicz, B. Toporska, Droga Pani…, wybór T. Kadenacy, bibliografię J. Mackiewicza i B. Toporskiej za lata 1945–1985 oprac. M. Bąkowski, Londyn 2012, s. 430.
[8] J. Mackiewicz, Gest rycerskiej tradycji… Wyróżnione zdanie pochodzi z artykułu: aż. [J. Mackiewicz], Dzień 27 sierpnia 1914 r. w Mazurskich Jeziorach, „Słowo”, 10 sierpnia 1934, przytoczone w tej edycji na s. 35.
[9] aż. [J. Mackiewicz], Dał im przykład kapitan Kossel, „Słowo”, 17 czerwca 1935, w: tegoż, Wrzaski i bomby…, s. 76–77. Zawarta również w tym tomie Ostatnia próba przywrócenia monarchii we Francji mogłaby stanowić zdobienie-epilog pierwszowojennej korony, jakkolwiek tekst powstał w 1949 roku i dotyczy wcześniejszych o pięć lat wydarzeń: J. [J. Mackiewicz], Ostatnia próba przywrócenia monarchii we Francji, „Lwów i Wilno” 1949, nr 118, w: tegoż, Wrzaski i bomby…, s. 418–421.
[10] aż. [J. Mackiewicz], Pamiętniki Fokkera, „Słowo”, 30 maja 1939, w: tegoż, Gest rycerskiej tradycji…, s. 240.
[11] J. Mackiewicz, B. Toporska, Paweł Jankowski. Listy, oprac. i przyp. N. Karsov, J. Mackiewicz, Dzieła, t. 26, Londyn 2017, s. 360.
[12] J. Mackiewicz, Demonstracja wileńska. Listopad 1918, „Dodatek Tygodniowy «Ostatnich Wiadomości»” 1959 (Mannheim) nr 43 (559), w: tegoż, Tajemnica żółtej willi…, s. 52–57.
[13] aż. [J. Mackiewicz], Burza – bitwa – burza, „Słowo”, 16 lipca 1933, w: tamże, s. 61, 62.
[14] Pierwodruk „Orzeł Biały” nr 2 (189), 13 stycznia 1946, pod inicjałami J.M., w: tamże, s. 119, 120.
[15] J. Mackiewicz, B. Toporska, Wielka Niewiadoma…, list z 14 września 1969, s. 440.
[16] J.M. [J. Mackiewicz], Wrzaski i bomby, „Lwów i Wilno” 1948, nr 90, w: tegoż, Wrzaski i bomby…, s. 332.
[17] J. Mackiewicz, B. Toporska, Michał K. Pawlikowski. Listy…, list z 19 marca 1956, s. 81.
[18] Pierwodruk: „Słowo”, 30 grudnia 1933 pod kryptonimem aż., w: J. Mackiewicz, Gest rycerskiej tradycji…, s. 261–266.
[19] J. Mackiewicz, B. Toporska, Paweł Jankowski. Listy…, list z 10 września 1961, s. 355.
Dzwonek u furtki
DYLEMAT W STOLICY – MACKIEWICZ IDZIE NA WOJNĘ, MIŁOSZ NIE – TRZASK WSZY POD PAZNOKCIEM – NI KOMETY, NI METEORA…
„W czasach burzliwych niełatwo o dokładną miarę.
Nie w głowie odmierzanie kroków”,
„Nowe Widnokręgi” 1948[1].
Po spotkaniu w warszawskim „Przystanku Historia” – jednej z rozmów o najnowszych książkach Mackiewicza[2] – padło w kuluarach wymowne pytanie. Nie podchwytliwe, ale płynące z czystej (tak myślę) ciekawości anonimowego dla mnie uczestnika. Ze zdumieniem zorientowałem się niebawem, że wielu zagwozdka ta intryguje czy wręcz rwie jak oścień. Dlaczego Józef Mackiewicz nie walczył z bronią w ręku podczas drugiej wojny światowej? Jak mam odpowiedzieć… Najlepiej chyba – pytaniem na pytanie? „Dlaczego Miłosz nie dołączył do AK w walczącej Warszawie?”. Tak nagminnie stawiani obok, ramię przy ramieniu, tak skwapliwie ma Czesław „legitymizować” Józefa, przydawać mu poloru i wprowadzać niejako do cywilizowanego towarzystwa, że ulokowanie ich razem i w tym kontekście jest zasadne.
Zapamiętałem dobrze odpowiedź noblisty przed laty. Siedzi w głowie, lecz zaraz sprawdzę, czy dobrze cytuję. W Rodzinnej Europie znajduje się zdanie: „Dosięgłszy trzydziestki, nabywa się już pewną ilość przyzwyczajeń, choćby niekoniecznie dobrych”. Daleko mi było do jego wieku, gdym pierwszy raz czytał tę spowiedź. Uderzyło mnie wówczas, jak szybko stetryczał – „Nieodmienny argument jednostki: «nie mam wcale ochoty umierać» da się przetłumaczyć przez: «mam przed sobą ważniejsze zadania»…”. I dalej snuł usprawiedliwienia asekurowane wtrętem, że „mogą wydawać się komuś cyniczne i okrutne”[3]. I takie się zdały. A teraz powtórnie pchają się – pod innym adresem wypowiedziane przez Józefa Mackiewicza – słowa: „panicz, żółtodziób i lekkoduch […] wykazuje przede wszystkim brak powagi chwili i modny wśród młodzieży cynizm”[4].
No dobrze, ale jak odpowiedzieć na wątpliwość? Że miał Mackiewicz w 1939 roku dobrze pod czterdziestkę? Że dojrzałe społeczeństwa instynktownie eksperymentują z podziałem zadań: jeden walczy karabinem, inny piórem? Nawiasem mówiąc, chwali w 1948 roku „tęgi, męski wiek czterdziestoletniego generała w drodze do najwyższej kariery” (odznaczenia, sława, sześcioro dzieci)[5], sam mając – lat czterdzieści sześć. Kiedy indziej, przedstawiając Fadiejewa (od Młodej Gwardii), oceni: „W tej chwili liczy sobie lat 48, piękny męski wiek”[6]. Opinię tę drukował w 1949 roku, gdy sam kończyć miał czterdzieści siedem. Jakby dorodna faza życia bohatera w sam raz wyciętego „z obrazka budujących czytanek dla młodzieży męskiej”[7].
Wynikałoby z powyższych taksacji, że okres ten stanowił dla pisarza dobrą passę – czas pisania u brata, w jego tygodniku. Dopóki Cat Lwowa i Wilna nie zdradził. Dopiero sześć lat później Józef Mackiewicz zwierzy się Pawlikowskiemu: „Trzeba być jednak zupełnie wypranym z wyobraźni, żeby jeszcze próbować żyć! Zestawienie kilku lat, które zostały z – wiecznością, jest tak śmieszne, że naprawdę czuję się jak błazen”[8]. Ma pięćdziesiąt trzy i pół roku, a po dwóch następnych latach wyrazi jeszcze gotowość służby w Oddziałach Wartowniczych przy armii amerykańskiej w Niemczech[9].
Uściślijmy wszakże – dlaczego nie poszedł we Wrześniu ’39 walczyć na ochotnika? Nie padł gdzieś pod Mławą? Czy w niewoli nie legł ciasną warstwą w rowie, który – skoro ocalał – mógł zobaczyć i o nim powiedzieć? Może dlatego, że jego jedyne doświadczenie bojowe to szeregowy – i nieletni bez mała – ułan z lat 1919–1920? A może dlatego, że on nie – oficer rezerwy? Przynajmniej – raczej nie. Tak mało o nim wiemy, tak często gubi autobiograficzne tropy! I raczej – niezmobilizowany jak niektórzy (w dodatku starsi) koledzy po literackim fachu. A może – powróćmy z nadzieją do mętnej wykładni – jest Mackiewicz najlepszym przykładem, że nie zawsze strzelamy z brylantów? Wywiązał się ze swego rzekomego „dekownictwa” znakomicie, ponad plan, choćby jako nieniemy świadek Katynia i Ponar. Zresztą podczas wojny przebywał w rejonach, gdzie wszyscy stali na linii frontu – niezależnie od koloru najeźdźców.
By znaleźć wskazówki, co mógłby opowiedzieć Jankowskiemu o Wrześniu, zajrzeć trzeba do powstałej podczas okupacji książki Prawda w oczy nie kole. W rozdziale Litwini nie przyszli sportretuje dzień 18 września (gra w szachmaty z Karolem Zbyszewskim). W kolejnej części odkrytego w Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk i ogłoszonego w 2002 z maszynopisu traktatu (17. tom Dzieł), w Pożegnaniu z bronią, a dalej także w Czwartym rozbiorze Polski akcja zdaje się wskazywać, że był powołany. W autobusie, w którym jedzie w kierunku litewskiej granicy jest „duszno, śmierdzi potem, mokrymi szynelami, skórą, jest pełno dymu”. Znów wącha! Podobnie plastyczną zbitkę wytoczy w drastycznie odmiennych okolicznościach – spelunki pory pokoju: „Kwaśno śmierdzi z kuchni. Duszno, zadymiono, pijano i nudno”[10]. Teraz „gniecie wiszący u pasa bagnet, pistolet przesunął się na bok i też uwiera”. Teraz: „Sto razy już dotknął człowiek kabury pistoletu i sprawdził, że jest. Jest i amunicja. Sto razy poprawił bagnet na pasie, wciąż czeka, czeka, czeka”.
Wiemy, że trafił do „obozu oficerskiego” w Wiłkomierzu, gdzie „oblegają internowanych miejscowe Polki”. Wiemy, że wydobył się z niego po trzech dniach „na podstawie paszportu zagranicznego”, który zabrał ze sobą. Znamy wręcz detal – z jaką bronią się żegnał: „rewolwer kl. 6,35, który nie został mi odebrany na granicy” sprzeda polskiemu aptekarzowi w Kownie[11]. Ale jednoznaczną odpowiedź da dopiero w liście do Zbigniewa S. Siemaszki 6 września 1977 roku, włączonym do 35. tomu Wielka Niewiadoma: „Fala uciekających szła na Mejszagołę. Ja w tym bałaganie nie byłem zmobilizowany; w półwojskowym ubraniu przyłączyłem się do jakichś oficerskich autobusów”. Dlaczego w „półwojskowym”? – Wyjaśnia wcześniej: „Ponieważ rozeszła się pogłoska, że Litwini przepuszczają tylko wojskowych, a nie będą tłumów cywilnych, więc każdy w ostatniej chwili szukał jakiegoś munduru etc., jakiejś czapki bodaj wojskowej”[12].
Co ciekawe, identyczne śledztwo dotyczące dziejów Mackiewicza we wrześniu 1939 roku podjął wcześniej Dariusz Rohnka. Gdyby cechowała mnie większa sumienność w lekturze materiałów zamieszczanych głównie przez niego i Michała Bąkowskiego na kolumnach portalu nieocenionego „Wydawnictwa Podziemnego”, nie wyważałbym wrót dawno otwartych. Pierwszą część analiz pod bezpretensjonalnym tytułem Józef Mackiewicz idzie na wojnę otwierają tożsame znaleziska źródłowe. Autor takoż zacznie od metryki: „We wrześniu 1939 roku miał trzydzieści siedem lat. Bez wątpienia podlegał wojennej mobilizacji. Żaden z jego tekstów nie potwierdza wprost, jakoby znalazł się w tym czasie w wojsku, a jednak przynajmniej dwa z nich otwierają obszerną przestrzeń domysłom”[13]. Za start do nich posłużył cytat, którego – prowadząc równolegle poszukiwania – nie odkryłem.
Otóż, jak podaje współredaktor „Wydawnictwa Podziemnego”, we „wstępie do fragmentu większej beletrystycznej całości (możliwe, że fragmentu tej samej powieści, z której pochodził tekst zatytułowany Kriuczkow, drukowany w «Słowie» w grudniu 1938 roku)” czytamy: „Z wojny na wojnę. Za dużo ich trochę, tych wojen, jak na jedno pokolenie. Dobry Bóg nie jest nam łaskaw. Wróciło się kiedyś i zdawało, że jest to ostatnia wesz, którą się zabija paznokciem. Trudno się człowiek roztasował w życiu, z roku na rok poprzeciągał leniwe kości, różę posadził pod oknem, wziął pióro do ręki… aż dzwoni ktoś do furtki. Pies szczeka od niechcenia. Nie były to wici wojenne, ani głos bębnów. Nie był to dzwon alarmowy, bijący na trwogę. Dzwonek u furtki. Po prostu przyszedł sołtys, powiada: «Karta powołania dla Pana». – I znów się poszło. A z tego, co miało być napisane, pozostały strzępy”[14].
W następnych dziewięciu odcinkach cyklu Dariusz Rohnka udowadnia, że osoba dramatu istotnie „poszła na wojnę”, biła się o swe idee, choć nie karabinem. Chociaż… W tomie Najstarsi tego nie pamiętają ludzie napotkamy mniej wypełnione rezygnacją nastawienie: „Wyrosło się przecież w wojnie. Czy znowu? Ani się człowiek raduje, ani nie. Po prostu spojrzy: stara rzecz, przywykło się, jakby zawsze trwała. Dla tego oczywiście, kto ją zna z frontu”. Natkniemy się nawet na rodzaj trzeźwego fatalizmu o kosmicznej perspektywie: „Powietrze świeże – ni komety, ni spadających meteorów”[15]. To rok 1938 i nastroje towarzyszące polskiemu ultimatum dla Litwy.
W kurzu, wśród kwiatów podniecenia (artykule z sierpnia ’39, ze zbioru Wrzaski i bomby) przedstawi Mackiewicz scenę ulicznej lektury plakatów mobilizacyjnych: „Proszę panów, co tu mamy ukrywać rzecz, co do której wielu nie posiada najmniejszych złudzeń: wojna jest rzeczą ciężką. Wojna nie jest zabawką. Wojna – ach… itd. I oto wielu z tych, którzy otrzymali wczoraj, czy onegdaj, karty powołania, lub którzy stojąc pod słupem ogłoszeniowym, przesuwają palcami po obwieszczeniu, podtasowując jego treść pod własny los – nie pierwszą już wojnę przeżyją. Dla niektórych jest już trzecią z kolei. Być może, jak na jedno pokolenie ludzkie, Bóg w swych wyrokach nieodgadniętych, za duży włożył ciężar. Rok 1914. Rok 1919. Rok 1939. A przecież przygnębienia nie sposób dostrzec”.
Nawet, nawet: „Każdy się krzywi, gdy słyszy, że sprawa się odwleka…”[16]. Jest ostatni dzień pokoju, „sprawa” nie zmitręży długo. Celnie to ujęte: „Roztasował się w życiu”, „podtasował treści pod własny los”! Jak w majowej reakcji po mowie ministra Becka: „Każdy ma interesy, dzieci, dobro prywatne, życie swoje osobiste na względzie. – Jeden straci dom, drugi konia, trzeci rękę, piąty syna, dziesiąty zginie sam”[17]. Lecz za dwa tygodnie: „To nie są ćwiczenia, proszę panów! To jest prawdziwa już wojna. A wojna wymaga od nas przede wszystkim zimnej krwi, opanowania i trzeźwego rozsądku”. Nie wszyscy je zachowają, mimo że najsroższe jeszcze się nie zdarzyło. We Wrześniu: „Podniecenie i gwałt, który podnoszą panowie z opaskami miejskiego ośrodka OPL, brutalność, z jaką niekiedy wpychają przechodniów do bram, nawoływanie, krzyki, bieganina…”[18].
Echo cierpkiego doznania odezwie się po latach: „Setki ludzi w przeciągu jednego kwadransa opiekowało się obłudnie twoim życiem i zdrowiem, setki przepisów, zakazów i innych plag wytwarzało wokół wrzask rozkazodawstwa…”[19]. To on towarzyszy pociskom.
Przypisy
[1] J.M. [J. Mackiewicz], „Nowe Widnokręgi” („Lwów i Wilno” 1948, nr 98), w: tegoż, Wrzaski i bomby…, s. 364.
[2] Józef Mackiewicz wciąż pisze. Spotkanie z cyklu „Historia zza kulis”, 24 maja 2022: https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=poTbUlmcy64&fbclid=IwAR0eJA-qgmzB52vbd6rCXZNEvTnE7pOcpVmRQ3cSzdLs8tRWWkgO9PhBW3g [dostęp 1 marca 2024].
[3] C. Miłosz, Rodzinna Europa, w: Dzieła zbiorowe, t. 6, Paryż 1980, s. 201.
[4] aż. [J. Mackiewicz], Burza – bitwa – burza…, w: tegoż, Tajemnica żółtej willi…, s. 58.
[5] J.M. [J. Mackiewicz], Leclerc w Afryce, „Lwów i Wilno” 1948, nr 97, w: tenże, Wrzaski i bomby…, s. 361.
[6] J.M. [J. Mackiewicz], Drewniana piła, „Lwów i Wilno” nr 109, 13 marca, w: tamże, s. 402.
[7] J.M. [J. Mackiewicz], Kirasjer z różańcem, „Lwów i Wilno” 1949, nr 96, w: tamże, s. 353.
[8] J. Mackiewicz, B. Toporska, Michał K. Pawlikowski. Listy…, s. 67, list z 22 września 1955.
[9] J. Mackiewicz, B. Toporska, Janusz Kowalewski. Listy, oprac. i przyp. N. Karsov, J. Mackiewicz, Dzieła, t. 29, Londyn 2020, listy z 15 i 20 lipca 1957 oraz bez daty, s. 30, 32 i 35. Więcej na ten temat mówiłem w referacie pt. Dlaczego Józef Mackiewicz nie został doradcą politycznym Prezydenta Augusta Zaleskiego?, wygłoszonym podczas ogólnopolskiej sesji Polskie państwo na uchodźstwie – zakres pojęciowy, działalność, znaczenie. Stan badań i postulaty badawcze, zorganizowanej przez Centrum Badań nad Historią Polskiego Państwa na Uchodźstwie KUL 23 listopada 2022 w Lublinie. Rozszerzona wersja wypowiedzi złożona do druku w wydawnictwie pokonferencyjnym.
[10] aż. [J. Mackiewicz], Nowe horyzonty Lewoniewskiego, „Słowo”, 11 sierpnia 1935, w: tenże, Wrzaski i bomby…, s. 81.
[11] J. Mackiewicz, Prawda o oczy nie kole, tenże, Dzieła, t. 17, Londyn 2002, s. 35, 39, 49, 51. Serdecznie dziękuję Michałowi Bąkowskiemu za naprowadzenie mnie na te szczegóły.
[12] J. Mackiewicz, B. Toporska, Wielka Niewiadoma. Listy do i od różnych osób, oprac. i przyp. N. Karsov, J. Mackiewicz, Dzieła, t. 35, Londyn 2022, s. 279–280. Wcześniej korespondencja ta została ogłoszona przez Z.S. Siemaszkę w: Józef Mackiewicz. Listy, opracowania, wspomnienia, Lublin 2009, s. 59–60.
[13] D. Rohnka, Józef Mackiewicz idzie na wojnę, http://wydawnictwopodziemne.com/2020/02/02/jozef-mackiewicz-idzie-na-wojne/ [dostęp 1 marca 2024].
[14] J. Mackiewicz, Z tej wielkiej, przedwczorajszej… Strzępy powieści, „Gazeta Codzienna”, 24–26 grudnia 1939, w: tenże, Nudis verbis, wyboru opowiadań i artykułów z lat 1939–1949 dokonał i bibliografię tekstów z lat 1921–1944 opracował M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, Londyn 2017, s. 232.
[15] J. [J. Mackiewicz], Szlakami koncentracji, „Słowo”, 19 marca 1938, w: tenże, Najstarsi tego nie pamiętają ludzie, wybór artykułów M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, J. Mackiewicz, Dzieła, t. 31, Londyn 2021, s. 452, 453.
[16] J. [J. Mackiewicz], W kurzu, wśród kwiatów podniecenia, „Słowo”, 31 sierpnia 1939, w: tenże, Wrzaski i bomby…, s. 233, 235.
[17] J.M. [J. Mackiewicz], Mowa, która trafiła w nastrój, „Słowo”, 7 maja 1939, w: tamże, s. 227.
[18] Tenże, Jak to rozumnie powiedział pułk. Lipiński, „Słowo”, 13 września 1939, w: tamże, s. 238.
[19] Tamże, s. 334.
Szpada i rożen
ODCIĘTY KOŃSKI ŁEB – KTO TRACI, KTO KORZYSTA? – BAKCYLE Z LABORATORIÓW KULTUR – PAŁKĄ W KOBRĘ
„Różnica pomiędzy propagandą a dokładnym opisem wojny jest ta,
że propaganda interesuje się tylko jedną stroną,
a obiektywny opis wymaga poznania dwóch stron”,
że propaganda interesuje się tylko jedną stroną,
a obiektywny opis wymaga poznania dwóch stron”,
Leclerc w Afryce, 1948[1].
A nie tak dawno, jesienią 1933 roku reportersko relacjonował symulowany Atak gazowy na Wilno. Podczas manewrów – podobnie jak potem „w realu” – ogłoszenia na płotach ludzie „czytają skwapliwie”, „wchłaniają każde słowo”, a na peryferiach, bywa, „«gramotny» wybraniec sylabizuje reszcie zebranych”. Iperyt, może fosgen… – balast zbędnej wiedzy. Ale i uderzenia pocisków zapalających ćwiczono[2]. Sześć lat później – znów Niemcy bombardują ludność Wileńszczyzny: lej o sześciu metrach średnicy, zniszczona zagroda, urwany łeb koński – jedynej szkapy, żywiciela[3]. Niebawem wszelkie regulaminy i regulacje, „setki zakazów i innych plag” – na nic. Ale o tym przekona się w pełni po wszystkim, na gruzach Smoleńska, Wiednia i dawnego świata. Zauważy w końcu, że nawet u siebie Niemcy doszli „do przekonania, że wszystkie te przepisy OPL są czystym absurdem, gdy alarm w kraju trwa 24 godziny na dobę, jak to było w niektórych dzielnicach Rzeszy”. Czy nie przedsmak to przejmującego opisu bombardowania Drezna, zamykającego Sprawę pułkownika Miasojedowa?
Przecież: „Na świecie istnieją dwie rzeczy, których upiększyć niepodobna, są to: choroba i niewola”[4]. Zwrócimy nieodzowną uwagę, że nie wymienia Mackiewicz w 1948 roku wojny. Polukrować jej – nie da rady, ale na cóż darowana człowiekowi wszechsiła, jaką stanowi nurt czasu? Epoki temu dostrzegł (dozbrójmy najeżoną armadę sentencji), że: „Dopiero w zawierusze wojennej zapomniało się o tym, odeszły w dal, przestały być aktualne i sytuacje, i osoby”[5]. Zleżała konstatacja z 1932 roku uczy dystansu, boć i my przeżywamy powszechniejszą zmianę horyzontów. Warte jest refleksji – ile z przeszłości zgubimy, co – przesłaniając nam do niedawna widok – zniknie zasłużenie. Wreszcie: kto straci na tym, kto skorzysta? Osiem lat po pierwszej bitwie trzeciej swojej wojny Mackiewicz powtórzy: „Z biegiem lat wojennych kampania wrześniowa wyblakła, zmalała, zdrobniała w wymiarze niesłychanych zmagań”[6].
Od razu jednak po jej zakończeniu zdobędzie pewność, że zupełnie „inne prawa rządzą tą wojną”, że trzeba „odrzucić stare kategorie myślowe”. Zrozumie, że „konwencjonalizm”, czyli wierność zwyczajom takim, jak dotrzymanie terminu ultimatum (używane „od wieków dla upozorowania najbardziej nieoczekiwanych aktów przemocy, dla nadania im chociażby konwencjonalnej szaty moralnego prestiżu”) na tej wojnie „jest równie dobrym przeżytkiem, jak pióropusze i szpady współczesnych dyplomatów”: „Można je wdziewać, ale można równie dobrze powiedzieć sobie, że darowuje szpadę kucharce zamiast rożna”[7]. Wersy te drukuje w „Gazecie Codziennej”, gdy grzmi palba za palbą w nieodległym od kolei lasku. Niebawem, wiosną 1943 roku, w Warszawie, pejzaż „zbombardowanych domów nie przedstawiał nic oryginalnego”. Dlaczego? – Wczoraj „jeszcze miałem oczy tak pełne trupów z dołów katyńskich”[8].
Będzie wieścił w 1948 roku: „Gdy […] rozważam czasem możliwości nowej wojny, wzdragam się mimo woli na samą myśl o wrzaskach ludzi niedoświadczonych”[9]. Nie jedyny zapewne będzie to wtedy kłopot. Wcześniej, w roku 1935, w dziedzinie proroctw skazywano go tylko na śmiałe domysły… – „Nic dziwnego, że ludzie się tak interesują możliwością wojny włosko-abisyńskiej. Teraz wszyscy twierdzą, że wojny nie bywają lokalne w konglomeracie stosunków politycznych. Kto ich tam wie, jak to wyjdzie? Jeden interes zaczepia się za drugi, tworzy łańcuch. […] Ponieważ w przyrodzie nic nie ginie, nie giną tedy i pieniądze. Ktoś wydaje, a ktoś zarabia. Ten trzeci”[10].
Cóż prócz tego się zmieni? – „Wojna jest ulubionym tematem i nikt naprawdę poważnie nie bierze pod uwagę pacyfistycznych zapewnień i rzekomych pokojowych tendencyj państw i narodów. Literatura wojenna przestała być domeną specjalistów. Wykracza daleko poza szranki fachowców, staje się własnością ogółu, który w dyskusji i polemice bierze najżywszy udział”. A konkretniej, co go czeka, poza umasowieniem nie tylko uczestnictwa, ale i odbioru konfliktu? – „Ta strona zwycięży, która zapewni sobie panowanie w powietrzu. Opanować powietrze dla celów strategicznych można jedynie za pomocą gwałtownego ataku wszystkich skoncentrowanych sił lotniczych, nie na armię nieprzyjaciela, a na cały kraj nieprzyjacielski. Tzn. zniszczyć ośrodki produkcji, fortyfikacje, fabryki, rezerwy, składy itd.”[11].
Zważmy, że konstatacje te – głoszone 30 sierpnia 1935 roku – wyprzedzają przewidywaniami malowniczą ciągle erę. Podobnie jak te, o wojnie bakteriologicznej, notowane rok wcześniej: „najgroźniejszymi mikrobami, przygodnymi dla wojny bakteriologicznej, będą trzy: dżuma, cholera i tyfus plamisty. Bakcyle dżumy mogą być produkowane w laboratoriach tego rodzaju kultur […]. Dżumę rozpowszechniać można za pośrednictwem powietrza, lejąc z góry deszczem z aeroplanów, za pośrednictwem sztucznego rozpylania itd.”. Zrazi kogoś może archaiczność przekazu, acz nie przesłoni nowatorstwa diagnozy o szerzeniu „epizootii wśród zwierząt, bydła […] przeciwnika”, by pozbawić go zasobów[12].
Zdumiewają profetyzmem projekty masowych desantów lotniczych: „Bolszewicy chełpią się, że rozbudowa lotnictwa czerwonego idzie w tak zwartym tempie naprzód, iż operowanie tysiącami samolotów na jednym tylko odcinku frontu nie będzie należało do rzadkości”. To właśnie: „Wszystko to razem wygląda na przykrą bajkę odległej przyszłości”. Odłożoną „co nieco do okresu przyszłych stuleci”[13]. Weryfikacja bajań przyjdzie szybko. Wśród ponurych proroctw urzeknie gestem zamierzchłej tradycji ekspresyjny kontur generała Georgiosa Kondylisa (mniejsza kto to taki, o sam akt tu chodzi). Tenże: „Zasmakował w wojence”, wciągnięty „od najmłodszych lat w sferę działań i zainteresowań wojennych, nie widzi dla siebie prac w dobie pokoju” („Niestety historia Grecji wciąż się obraca wokół takiej sytuacji”)[14]. Wokół jakiej – innej niż upojny woluntaryzm jednostki – obrócą się niebawem wszechświatowe dzieje?
Rozpatrując w 1948 roku Zagadki zadziwiającej uległości Zachodu wobec bolszewików, musi Mackiewicz zauważyć, że „wojny właściwie nikt nie wygrał, a jedynie Niemcy ją przegrały, i to przegrały na rzecz […] Sowietów”[15]. W tomie, który wybraliśmy jako główną bazę orężnych dociekań, dwa pierwsze rozdziały stanowią preludium zasadniczego bloku[16]. Odtąd we Wrzaskach i bombach niepodzielnie zapanuje wojna. Znów temat militarny – niczym w Geście rycerskiej tradycji – owładnie wszystkie zgrupowane teksty. Jak gwałtowna jest zmiana tonacji tytułów! Czy ów kontrast i ukłon wobec nowoczesnego jazgotu pocisków symbolizuje rozziew między pierwszą i drugą „światówką”? Jednak słowo „wojna” zyskuje tu szersze znaczenie. Również takie, jakie nadaje mu Zygmunt Nowakowski, gdy akcentuje, mówiąc przez radio do zniewolonych rodaków w 1957 roku o czasie po jej „zakończeniu, a raczej – po przerwie w działaniach wojennych”[17]. Wojna to lata sowieckiego podboju.
Na pozór oczywiste, lecz w generowanym kontekście odkrywcze pozostaje twierdzenie: „Nie ma wojny jednostronnej. Każda wojna, żeby być taką, musi mieć dwie strony walczące”[18]. Nie ma wyjścia, trzeba uznać „drugą stronę” za śmiertelnego wroga – fakt jakby w końcu zagubiony w kraju okupowanym przez komunistów. Dywagacje o wojnie „jako takiej” prowadzą więc nieuchronnie do myśli o wojnie wyzwoleńczej. Ta zaś powiedzie do analizy pojęć wolności i niewoli. Najpierw więc wprowadźmy aforyzm o wymarzonym obróceniu konfliktu społecznego w wymiar domowej wojny: „Skoro wojna stanie się faktem, antykomuniści nigdy nie wyrzekną się systematycznej, uporczywej, nieugiętej pracy przygotowawczej w tym kierunku, bez względu na to, jak wielkie wydawałyby się w tej lub innej chwili trudności takiego przekształcenia”[19]. Fascynuje manifest z 1965 roku pt. gdyby LENIN był dziś – antykomunistą…, w którym Mackiewicz, świadomie naśladując tempo i rytm języka wodza bolszewików, zmienia bieg jego sensu – o sto osiemdziesiąt stopni.
Z innego zbioru, z praktycznego dylematu Wieszać czy nie wieszać?, przywędruje pasujące do tej lokalizacji zdanie: „System bolszewicki czuje się tam pewny, gdzie go otacza śmiertelne milczenie. Niczego natomiast tak bardzo się nie obawia, jak huku strzałów. Sowiety, jak jadowita kobra, hipnotyzują swego przeciwnika, działając terrorem psychicznym. Ale hipnoza ta nie działa tam, gdzie ktoś bierze pałkę i bije kobrę po łbie”[20]. Nie ma innego wyjścia, jak przemóc „teorię i praktykę sowieckiego systemu bolszewizacyjnego”[21]. I bić, bić, bić.
Wszak „cień Sowietów pada dziś na cały świat. Wiele państw utraciło swą suwerenność materialną, ale jeszcze większa ich ilość utraciła na korzyść tychże Sowietów suwerenność moralną, suwerenność myśli. Bolszewizm to dziś nie doktryna polityczna, to po prostu ograniczenie myśli, prawa do poznania, do porównań, do wolnych wniosków”. Właśnie – do porównań. I tutaj następuje definicja: „Jak wiemy, każdy medal ma dwie strony. A bez obiektywnych porównań, niestety, nie może być ścisłej oceny ani rzeczy, ani wydarzeń na tym naszym globie”[22]. Podkreśliliśmy oba „porównania”, a winniśmy wytłuścić utratę suwerenności moralnej i suwerenności myśli. Aby zachować zdwojoną swobodę należy utrzymać ją w dziedzinie języka, terminologii, znaczeń.
Określać musimy komunistów po imieniu, gdyż dopuścili się „mówiąc językiem normalnym: zdrady narodowej”. Przecież od początku potocznie „nazywano tę agenturę «Rządem Lubelskim»”, a Borejsza to po prostu wysoki „dygnitarz agendy sowieckiej”. Dziś powiedzielibyśmy – agentury. Wprowadzimy tylko stylistyczną poprawkę, uczytelniający update, gdyż najważniejsze, że Sowiety „główny wysiłek skierowują nie tyle na samą propagandę komunistyczną, ile na rozsadzanie spoistości […] narodów od wewnątrz”. Memoriał pt. Czarna karta pewnej zdrady. Dlaczego i jak powstał obóz reżimowych „katolików” wykracza daleko poza drugi człon tytułu i porządkuje myślenie o Polsce Ludowej[23].
Przypisy
[1] Tenże, Leclerc w Afryce…, w: tamże, s. 359.
[2] aż. [J. Mackiewicz], Atak gazowy na Wilno, „Słowo”, 13 października 1933, w: tenże, Najstarsi tego nie pamiętają ludzie…, s. 143.
[3] J.M. [J. Mackiewicz], Niemcy bombardują ludność Wileńszczyzny, „Słowo”, 5 września 1939, w: tenże, Nudis verbis…, s. 204–207.
[4] Tenże, Sowiecka równość, „Lwów i Wilno” 1948, nr 92, w: tenże, Wrzaski i bomby…, s. 340.
[5] aż. [J. Mackiewicz], Edward Schnitzer – Emin-Effendi, „Słowo”, 28 sierpnia 1931, w: tamże, s. 152.
[6] J.M. [J. Mackiewicz], Opinie wroga, „Lwów i Wilno” 1947, nr 33, w: tamże, s. 259.
[7] M. [J. Mackiewicz], Wielka bitwa morska, „Gazeta Codzienna”, 16 kwietnia 1940, w: tamże, s. 248–249.
[8] J.M. [J. Mackiewicz], Dentysta z Baranowicz, „Lwów i Wilno” 1948, nr 95, w: tenże, Nudis verbis…, s. 490, 491.
[9] Tenże, Wrzaski i bomby…, s. 334, 335.
[10] aż. [J. Mackiewicz], Ten trzeci, który korzysta, „Słowo”, 24 lipca 1935, w: tamże, s. 182.
[11] Tenże, Teoria Generała Douhet, „Słowo” 30 sierpnia 1935, w: tamże, s. 196, 197.
[12] Tenże, Refleksje o rewelacjach, „Słowo”, 11 lipca 1934, w: tamże, s. 165.
[13] Tenże, Dał im przykład kapitan Kossel…, w: tamże, s. 76–77.
[14] Tenże, Kondylis – monarchista z doświadczenia, „Słowo”, 15 października 1935, w: tamże, s. 209, 211.
[15] J.M. [J. Mackiewicz], Zagadki, „Lwów i Wilno” 1948, nr 76, w: tamże, Wrzaski i bomby…, s. 284.
[16] Z częścią tą, obszerniejszą niż dwie poprzednie, pozostawiliśmy Czytelnika w: P. Chojnacki, Amunicja Józefa Mackiewicza, „Twórczość”, nr 6 (919), czerwiec 2022, s. 105–109: https://tworczosc.com.pl/artykul/amunicja-jozefa-mackiewicza/?fbclid=IwAR0VqTo638Dr3Qbr6CVwapUFj7Y3VJTOu8jHMetoJV-dMjxEQQb_B9u--EQ [dostęp 1 marca 2024].
[17] Z. Nowakowski, Literatura przez radio, odcinek nr 76 – Na początku było słowo, maszynopis audycji w Bibliotece Polskiej POSK w Londynie, BPL 01386/24/Rkp. Nagranie dostępne online: https://www.youtube.com/watch?v=A61VtPoXHrI&t=36s [dostęp 1 marca 2024].
[18] J.M. [J. Mackiewicz], Leclerc w Afryce…, s. 359
[19] J. Mackiewicz, gdyby LENIN był dziś – antykomunistą…, „Nurt” (Rockdale, Australia) nr 5, grudzień–styczeń 1965, w: tenże, Wrzaski i bomby…, s. 113.
[20] Tenże, Wciąż nieodgadniona zagadka Finlandii, „Dziennik Polski” (Detroit), 25 listopada 1953, w: tenże, Wieszać czy nie wieszać?, wybór artykułów M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, Londyn 2023, s. 255.
[21] Tenże, Czarna karta pewnej zdrady. Dlaczego i jak powstał obóz reżimowych „katolików”, „Dziennik Polski” (Detroit), 24 grudnia 1952, w: tenże, Wrzaski i bomby…, s. 452.
[22] J.M. [J. Mackiewicz], Najcięższa „zbrodnia” W. Krawczenki, „Lwów i Wilno” 1949, nr 106, w: tamże, s. 392.
[23] J. Mackiewicz, Czarna karta pewnej zdrady..., w: tamże, s. 448, 452.
Serce ugotowane
na twardo
Epilog
Jeśli tyle o wojnie, niech i będzie o jej antytezie: „Jedną z form oszukiwania ludzi dążących do wolności stanowi abstrakcyjne głoszenie pokoju. Propaganda pokoju w czasach obecnych, której nie towarzyszy wezwanie do wyzwolenia milionów ludzi spod jarzma komunistycznego, może tylko siać złudzenia, demoralizować ludzi przez wpajanie im zaufania do humanitarności komunizmu. W szczególności głęboko błędna jest myśl o możliwości tak zwanego demokratycznego pokoju bez obalenia komunizmu”[1]. Łajał Mackiewicz w eseju z końca 1948 roku, w kolejnym z tych tekstów, których chciałoby się nauczyć na pamięć: „Tylko wrodzona chyba niechęć do spostrzeżeń, przeszkadza nam dziś widzieć rzeczy, jakimi były”[2]. A jeszcze bardziej utrudnia zobaczyć, jakimi są teraz. Dostrzec, że komunizm w kształcie określonym pisarstwem Mackiewicza nie został obalony. A wojna? „Stara rzecz, przywykło się, jakby zawsze trwała”.
Pnąca się roślina legendy, co wiła się u progu rozważań kojarzy się z poetycką i poczynioną na gorąco w 1944 roku deklaracją Jerzego Pietrkiewicza: „My, którzy obrastamy gruzy”, uczestnicząc kornie w pogrzebie Europy[3]. I wraz z nią chowani… Tulimy gruzy czy (dodaną literką cokolwiek uzupełnię treść lirycznej wypowiedzi) – w nie obrastamy? Czemu wciąż żyje w nas z nieopanowaną mocą wątpliwość, że winien strzelać Mackiewicz w drugiej – światowej? Dlaczego jako wyrocznię traktuje się nieprzerwanie osąd, że jemu „łatwo było” z bezpiecznej emigracji ferować drakońskie dekrety i wzywać do boju? Tych, co weszli w nas tak głęboko i ciągle zmuszają do stawiania podobnych pytań; tych, co strzelali z klejnotów, usprawiedliwia jedno. Że słali na śmierć rodzone córki i synów. Nie zaszywali ich skrzętnie na tyłach. (Zapyta Pietrkiewicz – „czy rozpacz samotna – z trupem, zatkniętym na barykadzie, / to jeno polski przywilej na samobójczej paradzie?”[4]).
Niemniej czy rzeczywiście wystarczający to motyw? Wielu z nich czekało, o ile zdołali wymknąć się bolszewii, przejście przez drugą granicę – nie „zieloną”, ale czarną. Ucieczka przed depresją w wychodźczy pracoholizm. Dla Niepodległej. Zagadnienie ma ostateczną miarę. Ojczyzna – Absolutem, a Ten – wobec ogromu beznadziejnego, osobistego bólu i globalnej klęski – absurdem? Patriotyczny egzystencjalizm. Szaleńcze zmaganie z Polską i jego opaczna konsekwencja w postaci neurozy ataków weteranów Roku 1920, akowców i powstańców na najwybitniejszego prozaika we wspólnych, antykomunistycznych szeregach.
W Studium o bombardowaniu… pada zdanie o powołanym przez dziennikarza świadku – „po prostu żar wytworzony przez wojnę ugotował jej serce na twardo”. W dalszym ciągu Sugestii dla pisarzy wojennych czytamy: „Ale coś stanęło pomiędzy nami i niebem, jak staje kość w gardle”[5]. Pomiędzy nami a tym sklepieniem, co latające fortece gości? Czy może – wielką literą pisanym wiekuistym firmamentem? Na szczęście, jak przekonywał Józef Mackiewicz bratnią duszę znad Zatoki San Francisco: „Naturalnie […] bardzo liczne wyjątki stwarzała wojna, jak każda wojna”[6]. Niech i tym razem wyjątek da pragnącym odkupienia.
Przypisy
[1] Tenże, gdyby LENIN był dziś – antykomunistą…, w: tamże, s. 116.
[2] J.M. [J. Mackiewicz], „Nowe Widnokręgi”…, w: tamże, s. 366.
[3] J. Pietrkiewicz, Pogrzeb Europy, w: tenże, Pogrzeb Europy. Liryki, poematy, essay o poezji, ilustracje K.K. Sadowska, Londyn 1946, s. 23.
[4] Tenże, Warsaw concerto, w: tamże, s. 21.
[5] J.M. [J. Mackiewicz], Studium o bombardowaniu (Sugestie dla pisarzy wojennych)…, w: tamże, s. 115, 123.
[6] J. Mackiewicz, B. Toporska, Michał K. Pawlikowski. Listy…, list z 9 listopada 1962, s. 187.
***
Pnąca się roślina legendy, co wiła się u progu rozważań kojarzy się z poetycką i poczynioną na gorąco w 1944 roku deklaracją Jerzego Pietrkiewicza: „My, którzy obrastamy gruzy”, uczestnicząc kornie w pogrzebie Europy[3]. I wraz z nią chowani… Tulimy gruzy czy (dodaną literką cokolwiek uzupełnię treść lirycznej wypowiedzi) – w nie obrastamy? Czemu wciąż żyje w nas z nieopanowaną mocą wątpliwość, że winien strzelać Mackiewicz w drugiej – światowej? Dlaczego jako wyrocznię traktuje się nieprzerwanie osąd, że jemu „łatwo było” z bezpiecznej emigracji ferować drakońskie dekrety i wzywać do boju? Tych, co weszli w nas tak głęboko i ciągle zmuszają do stawiania podobnych pytań; tych, co strzelali z klejnotów, usprawiedliwia jedno. Że słali na śmierć rodzone córki i synów. Nie zaszywali ich skrzętnie na tyłach. (Zapyta Pietrkiewicz – „czy rozpacz samotna – z trupem, zatkniętym na barykadzie, / to jeno polski przywilej na samobójczej paradzie?”[4]).
Niemniej czy rzeczywiście wystarczający to motyw? Wielu z nich czekało, o ile zdołali wymknąć się bolszewii, przejście przez drugą granicę – nie „zieloną”, ale czarną. Ucieczka przed depresją w wychodźczy pracoholizm. Dla Niepodległej. Zagadnienie ma ostateczną miarę. Ojczyzna – Absolutem, a Ten – wobec ogromu beznadziejnego, osobistego bólu i globalnej klęski – absurdem? Patriotyczny egzystencjalizm. Szaleńcze zmaganie z Polską i jego opaczna konsekwencja w postaci neurozy ataków weteranów Roku 1920, akowców i powstańców na najwybitniejszego prozaika we wspólnych, antykomunistycznych szeregach.
W Studium o bombardowaniu… pada zdanie o powołanym przez dziennikarza świadku – „po prostu żar wytworzony przez wojnę ugotował jej serce na twardo”. W dalszym ciągu Sugestii dla pisarzy wojennych czytamy: „Ale coś stanęło pomiędzy nami i niebem, jak staje kość w gardle”[5]. Pomiędzy nami a tym sklepieniem, co latające fortece gości? Czy może – wielką literą pisanym wiekuistym firmamentem? Na szczęście, jak przekonywał Józef Mackiewicz bratnią duszę znad Zatoki San Francisco: „Naturalnie […] bardzo liczne wyjątki stwarzała wojna, jak każda wojna”[6]. Niech i tym razem wyjątek da pragnącym odkupienia.
Przypisy
[1] Tenże, gdyby LENIN był dziś – antykomunistą…, w: tamże, s. 116.
[2] J.M. [J. Mackiewicz], „Nowe Widnokręgi”…, w: tamże, s. 366.
[3] J. Pietrkiewicz, Pogrzeb Europy, w: tenże, Pogrzeb Europy. Liryki, poematy, essay o poezji, ilustracje K.K. Sadowska, Londyn 1946, s. 23.
[4] Tenże, Warsaw concerto, w: tamże, s. 21.
[5] J.M. [J. Mackiewicz], Studium o bombardowaniu (Sugestie dla pisarzy wojennych)…, w: tamże, s. 115, 123.
[6] J. Mackiewicz, B. Toporska, Michał K. Pawlikowski. Listy…, list z 9 listopada 1962, s. 187.
Paweł Chojnacki