Artykuły
PRL 1944–1989
II wojna światowa 1939-1945
Społeczeństwo
Wojny
Nauczyciele
Dorośli
Licealiści
Studenci
Sowieckie oszustwo – porwanie i proces szesnastu
czas czytania:
W przeddzień zakończenia II wojny światowej Sowieci podstępem pojmali przywódców działających konspiracyjnie struktur polskiego państwa, którzy według ustaleń konferencji krymskiej mieli wziąć udział w formowaniu rządu RP. Ich proces odbył się w Moskwie w tym samym czasie, kiedy pod kontrolą Stalina toczyły się rozmowy w sprawie powołania nowych władz w Warszawie.
Utworzony 31 grudnia 1944 r. pod auspicjami Moskwy Rząd Tymczasowy, w którym kluczowe stanowiska objęli komuniści, nie został uznany przez aliantów zachodnich. Sprawował on jedynie doraźną władzę na terenach zajętych już przez Armię Czerwoną. Podczas rozmów w Jałcie (4–11 lutego 1945 r.) USA i Wielka Brytania jako warunek uznania tego rządu postawiły przekształcenie go „na szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy”. Legalny rząd polski funkcjonował wówczas na uchodźstwie w Londynie, a w samym kraju działały związane z nim struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Sowiecki dyktator nie miał jednak zamiaru układać się z ich przedstawicielami. Stanowili oni dla niego przeszkodę na drodze do pełnej kontroli sytuacji w Polsce, co zapewniali mu polscy komuniści.
Podstęp NKWD
Po ogłoszeniu wspomnianych wyżej postanowień jałtańskich przywódcy polityczni polskiego podziemia, skupieni w Radzie Jedności Narodowej (pełniącej funkcję podziemnego parlamentu), zgodzili się, że należy wyjść z konspiracji i rozpocząć legalną pracę na rzecz kraju. Członkowie Rady mieli nadzieję, że jej przedstawiciele będą mogli uczestniczyć w zapowiedzianych rozmowach o nowym rządzie polskim. Naprzeciw tym oczekiwaniom zdawał się wychodzić przedstawiający się jako przedstawiciel Armii Czerwonej „generał-pułkownik Iwanow”, który przez wysłanników na początku marca 1945 r. nawiązał kontakt z polskimi liderami.
Trzeba tu wyjaśnić, że od rozpoczętej w styczniu 1945 r. ofensywy Armia Czerwona zdążyła zająć większość przedwojennych terenów II Rzeczypospolitej i wszystko wskazywało na to, że niebawem dotrze do Berlina. Politycy, chcący rozpocząć jawną działalność na tych terenach, nie mieli więc dużego wyboru – wyjście z konspiracji musiało oznaczać ujawnienie przed Sowietami. Nie wiedzieli jednak, że pod fałszywym nazwiskiem „Iwanow” krył się gen. Iwan Sierow – wysoki oficer NKWD, odpowiedzialny za likwidację polskiego podziemia na tyłach frontu sowiecko-niemieckiego.
Mimo wątpliwości polscy przywódcy postanowili odpowiedzieć na zaproszenie do rozmów z „Iwanowem”, otrzymane listownie za pośrednictwem „pułkownika Gwardii – Pimienowa”. Pierwszy na wstępne rozmowy z Pimienowem udał się delegat rządu RP na kraj – Jan Stanisław Jankowski. Po spotkaniu przesłał krótką relację do Londynu:
Trzeba tu wyjaśnić, że od rozpoczętej w styczniu 1945 r. ofensywy Armia Czerwona zdążyła zająć większość przedwojennych terenów II Rzeczypospolitej i wszystko wskazywało na to, że niebawem dotrze do Berlina. Politycy, chcący rozpocząć jawną działalność na tych terenach, nie mieli więc dużego wyboru – wyjście z konspiracji musiało oznaczać ujawnienie przed Sowietami. Nie wiedzieli jednak, że pod fałszywym nazwiskiem „Iwanow” krył się gen. Iwan Sierow – wysoki oficer NKWD, odpowiedzialny za likwidację polskiego podziemia na tyłach frontu sowiecko-niemieckiego.
Mimo wątpliwości polscy przywódcy postanowili odpowiedzieć na zaproszenie do rozmów z „Iwanowem”, otrzymane listownie za pośrednictwem „pułkownika Gwardii – Pimienowa”. Pierwszy na wstępne rozmowy z Pimienowem udał się delegat rządu RP na kraj – Jan Stanisław Jankowski. Po spotkaniu przesłał krótką relację do Londynu:
„Oświadczyłem […] – depeszował – że partie [chodzi o działające w konspiracji w kraju polskie stronnictwa polityczne – przyp. M.S.] chętnie podjęłyby pracę jawną, ale rzeczywistość polska, którą bardzo dosadnie scharakteryzowałem, nie pozwala na ujawnienie się… Od nich zależy wytworzenie warunków zabezpieczających możność prowadzenia jawnej pracy politycznej i wolność obywateli”.
Rzeczywistość ówczesną kształtowało przede wszystkim zachowanie Sowietów na zajętych terenach Polski. Nie uznawali oni władz konspiracyjnych i związanych z nimi oddziałów wojskowych, które były rozbrajane, a ich przywódcy aresztowani. Taki los spotkał m.in. oficerów Okręgu Wileńskiego AK (z ppłk. Aleksandrem Krzyżanowskim na czele), którzy w lipcu 1944 r. wspomogli Armię Czerwoną w wypieraniu Niemców ze Lwowa.
Bezpieczny powrót Jankowskiego od Pimienowa został uznany za dobry znak przez innych polskich przywódców, którzy w kolejnych dniach podjęli z nim podobne rozmowy wstępne. Pimienow wielokrotnie zapewniał swoich rozmówców o gwarancjach bezpieczeństwa. Polacy byli natomiast zgodni co do potrzeby organizacji szerokiego spotkania z przedstawicielami władz sowieckich. Domagali się jednak, aby najpierw umożliwiono im wyjazd do Londynu na konsultacje z rządem na uchodźstwie. Według wspomnień Adama Bienia (reprezentującego Stronnictwo Ludowe), Pimienow „bez wahania zgadzał się na wszystko”.
W trakcie wstępnych rozmów z przedstawicielem Sowietów ustalono, że najważniejsi przywódcy polskiego podziemia – reprezentujący poszczególne stronnictwa polityczne, Delegaturę Rządu oraz Radę Jedności Narodowej – przybędą 27 i 28 marca 1945 r. do kwatery Pimienowa w podwarszawskim Pruszkowie. Sowieci obiecywali, że spotkają tam już „gen. Iwanowa” i że podstawionym specjalnie w tym celu samolotem będą mogli dostać się do Anglii na konsultacje z przedstawicielami emigracyjnego rządu RP.
Bezpieczny powrót Jankowskiego od Pimienowa został uznany za dobry znak przez innych polskich przywódców, którzy w kolejnych dniach podjęli z nim podobne rozmowy wstępne. Pimienow wielokrotnie zapewniał swoich rozmówców o gwarancjach bezpieczeństwa. Polacy byli natomiast zgodni co do potrzeby organizacji szerokiego spotkania z przedstawicielami władz sowieckich. Domagali się jednak, aby najpierw umożliwiono im wyjazd do Londynu na konsultacje z rządem na uchodźstwie. Według wspomnień Adama Bienia (reprezentującego Stronnictwo Ludowe), Pimienow „bez wahania zgadzał się na wszystko”.
W trakcie wstępnych rozmów z przedstawicielem Sowietów ustalono, że najważniejsi przywódcy polskiego podziemia – reprezentujący poszczególne stronnictwa polityczne, Delegaturę Rządu oraz Radę Jedności Narodowej – przybędą 27 i 28 marca 1945 r. do kwatery Pimienowa w podwarszawskim Pruszkowie. Sowieci obiecywali, że spotkają tam już „gen. Iwanowa” i że podstawionym specjalnie w tym celu samolotem będą mogli dostać się do Anglii na konsultacje z przedstawicielami emigracyjnego rządu RP.
Porwani
Pierwszego z umówionych dni do Pruszkowa dotarli Jan Stanisław Jankowski, socjalista Kazimierz Pużak (przewodniczący RJN) i gen. Leopold Okulicki (do niedawna dowódca podziemnej Armii Krajowej). Pużakowi utkwiło w pamięci powitanie przez Pimienowa „z wyszukaną grzecznością”. Trzech Polaków zaproszono na wystawny – jak na wciąż wojenne warunki – posiłek. Przy stole prowadzono rozmowy towarzyskie, jednak jako doświadczeni konspiratorzy Polacy zaczęli już dostrzegać, że coś jest nie tak.
„Przy ustawicznym śledzeniu ruchów i mimiki można było dostrzec ślady bardzo skrytego komunikowania się panów oficerów między sobą i z Pimienowem i coraz częstszego wydalania się pojedynczo, no i rychłego powracania z dobrze skrytym manewrem sprawozdawczym” – wspominał Pużak.
Po obiedzie Polaków przewieziono na warszawską Pragę, gdzie w jednej z niezniszczonych kamienic stacjonował sztab NKWD. Tam zostali rozdzieleni. Pużaka skierowano do pokoju na drugim piętrze, gdzie po dłuższym oczekiwaniu w obstawie kilku Rosjan postanowił w końcu potwierdzić swój status.
„W tym celu – relacjonował – zwróciłem się o wskazanie mi ustępu. Po porozumieniu się obecnych oczyma – bodaj kapitan, rozejrzawszy się po przedpokoju i podeście, sprowadził mnie do ubikacji, w której stanął tuż za mną. A zatem aresztowanie było faktem”.
Sam gen. Sierow, wciąż występujący pod fałszywym nazwiskiem, zjawił się późnym wieczorem w towarzystwie kilku wyższych oficerów. Grzecznie przeprosił Pużaka za to, że nie stawił się wcześniej, i poinformował: w związku z tym dopiero nazajutrz „załatwimy sprawę”. Następnego dnia o poranku Pużak został powiadomiony, że wraz z Okulickim i Jankowskim są zaproszeni na rozmowy bezpośrednio do Moskwy. Choć próbowali protestować, niebawem wszyscy trzej byli już na pokładzie lecącego na wschód niewielkiego samolotu transportowego.
Tymczasem – zgodnie z ustaleniami – w pruszkowskiej kwaterze Pimienowa stawiło się kolejnych dwunastu przywódców polskiego podziemia: Bień, Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa (liderzy Stronnictwa Ludowego), Stanisław Jasiukowicz, Zbigniew Stypułkowski, Kazimierz Kobylański (reprezentanci Stronnictwa Narodowego), Antoni Pajdak (z Polskiej Partii Socjalistycznej), Józef Chaciński, Franciszek Urbański (ze Stronnictwa Pracy), Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski (ze Zjednoczenia Demokratycznego) oraz Józef Stemler-Dąbski (pracownik Delegatury Rządu na Kraj, tłumacz). Także i oni zostali przewiezieni do Warszawy i spędzili noc w kwaterach sowieckich, aby nazajutrz znaleźć się w samolocie. Na pokładzie wojskowej maszyny czekał już na nich Aleksander Zwierzyński – aresztowany na początku marca jeden z liderów Stronnictwa Narodowego. Dopiero tam Polakom powiedziano, że lecą „do samego towarzysza Stalina”. Wciąż nie mieli jednak pewności, jaki jest prawdziwy cel ich podróży. Niebawem trafili do słynnego więzienia na moskiewskiej Łubiance, gdzie ulokowano już Okulickiego, Jankowskiego i Pużaka.
31 marca Stefan Korboński, który przejął po Jankowskim obowiązki delegata rządu na kraj, zadepeszował do Londynu z informacją, iż Polacy, którzy udali się na rozmowy z „gen. Iwanowem”, wciąż nie powrócili i nie wiadomo, co się z nimi stało.
Tymczasem – zgodnie z ustaleniami – w pruszkowskiej kwaterze Pimienowa stawiło się kolejnych dwunastu przywódców polskiego podziemia: Bień, Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa (liderzy Stronnictwa Ludowego), Stanisław Jasiukowicz, Zbigniew Stypułkowski, Kazimierz Kobylański (reprezentanci Stronnictwa Narodowego), Antoni Pajdak (z Polskiej Partii Socjalistycznej), Józef Chaciński, Franciszek Urbański (ze Stronnictwa Pracy), Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski (ze Zjednoczenia Demokratycznego) oraz Józef Stemler-Dąbski (pracownik Delegatury Rządu na Kraj, tłumacz). Także i oni zostali przewiezieni do Warszawy i spędzili noc w kwaterach sowieckich, aby nazajutrz znaleźć się w samolocie. Na pokładzie wojskowej maszyny czekał już na nich Aleksander Zwierzyński – aresztowany na początku marca jeden z liderów Stronnictwa Narodowego. Dopiero tam Polakom powiedziano, że lecą „do samego towarzysza Stalina”. Wciąż nie mieli jednak pewności, jaki jest prawdziwy cel ich podróży. Niebawem trafili do słynnego więzienia na moskiewskiej Łubiance, gdzie ulokowano już Okulickiego, Jankowskiego i Pużaka.
31 marca Stefan Korboński, który przejął po Jankowskim obowiązki delegata rządu na kraj, zadepeszował do Londynu z informacją, iż Polacy, którzy udali się na rozmowy z „gen. Iwanowem”, wciąż nie powrócili i nie wiadomo, co się z nimi stało.
„Podejrzewamy – głosiła dalej depesza – podstępne aresztowanie lub wyjazd do Londynu lub do Moskwy, lub rozmowy w izolacji pod presją. Sami wyciągnijcie wnioski i zdecydujcie, czy już pora na interwencję u aliantów”.
Interwencja została podjęta i przez kolejne tygodnie przedstawiciele rządów brytyjskiego i amerykańskiego próbowali uzyskać od Sowietów informację, co się dzieje z zaginionymi polskimi przywódcami.
Moskwa unikała jednak jednoznacznej odpowiedzi. Aliantom zachodnim udało się ją uzyskać dopiero podczas bezpośredniego spotkania z Mołotowem w ramach pierwszej konferencji ONZ w San Francisco na początku maja 1945 r. Mołotow potwierdził wówczas aresztowanie Polaków „odpowiedzialnych za akty dywersji przeciwko Armii Czerwonej”. Natychmiastowy protest Brytyjczyków i Amerykanów nie wymusił na Stalinie uwolnienia polskich przywódców.
Moskwa unikała jednak jednoznacznej odpowiedzi. Aliantom zachodnim udało się ją uzyskać dopiero podczas bezpośredniego spotkania z Mołotowem w ramach pierwszej konferencji ONZ w San Francisco na początku maja 1945 r. Mołotow potwierdził wówczas aresztowanie Polaków „odpowiedzialnych za akty dywersji przeciwko Armii Czerwonej”. Natychmiastowy protest Brytyjczyków i Amerykanów nie wymusił na Stalinie uwolnienia polskich przywódców.
Oskarżeni
W tym samym czasie w Moskwie w najlepsze trwało już śledztwo, mające potwierdzić antysowiecką działalność aresztowanych. Jego skutkiem było oskarżenie gen. Okulickiego, Jankowskiego, Bienia i Jasiukowicza „o to, że byli organizatorami i kierownikami dywersyjnej organizacji, działającej na tyłach frontu Armii Czerwonej”, organizowali napady, zamachy i prowadzili działalność szpiegowską. Pozostali porwani zostali oskarżeni o to, że w tej działalności uczestniczyli oraz przechowywali nielegalnie aparaty radiowe, maszyny drukarskie, broń i amunicję, które były wykorzystywane „w celach przestępczych”. Większość oskarżonych, z gen. Okulickim na czele, całkowicie lub częściowo przyznała się do zarzucanych im czynów. Jedynym, który tego nie zrobił, był Stypułkowski.
Pokazowy proces rozpoczął się 18 czerwca 1945 r. w Moskwie. Nie była to data przypadkowa. Dzień wcześniej na rozmowy do Moskwy zawitali przedstawiciele zdominowanego przez komunistów Rządu Tymczasowego, i niektórzy, pozostający jeszcze na wolności i zaakceptowani przez Stalina przedstawiciele krajowych, konspiracyjnych partii politycznych oraz polskiej emigracji. Ich celem było porozumienie w sprawie utworzenia nowego rządu koalicyjnego w Polsce – Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który miał zostać uznany przez Zachód za jedyny legalny polski ośrodek władzy. Rozpoczęcie w tym samym czasie procesu najważniejszych polskich przywódców było więc ze strony Stalina oczywistą demonstracją.
W procesie nie chodziło o fakty czy sprawiedliwość, ale o zademonstrowanie wobec całego świata stosunku Sowietów do niepodległości Polski. Jego kwintesencją była przemowa głównego oskarżyciela – Nikołaja Afanasjewa, generalnego prokuratora wojskowego Armii Czerwonej, wygłoszona po przesłuchaniu wszystkich oskarżonych. Prokurator zdradził w niej także zasadniczy cel całego widowiska.
Pokazowy proces rozpoczął się 18 czerwca 1945 r. w Moskwie. Nie była to data przypadkowa. Dzień wcześniej na rozmowy do Moskwy zawitali przedstawiciele zdominowanego przez komunistów Rządu Tymczasowego, i niektórzy, pozostający jeszcze na wolności i zaakceptowani przez Stalina przedstawiciele krajowych, konspiracyjnych partii politycznych oraz polskiej emigracji. Ich celem było porozumienie w sprawie utworzenia nowego rządu koalicyjnego w Polsce – Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który miał zostać uznany przez Zachód za jedyny legalny polski ośrodek władzy. Rozpoczęcie w tym samym czasie procesu najważniejszych polskich przywódców było więc ze strony Stalina oczywistą demonstracją.
W procesie nie chodziło o fakty czy sprawiedliwość, ale o zademonstrowanie wobec całego świata stosunku Sowietów do niepodległości Polski. Jego kwintesencją była przemowa głównego oskarżyciela – Nikołaja Afanasjewa, generalnego prokuratora wojskowego Armii Czerwonej, wygłoszona po przesłuchaniu wszystkich oskarżonych. Prokurator zdradził w niej także zasadniczy cel całego widowiska.
„Oskarżenie państwowe – mówił – i sprawiedliwość radziecka, demaskując tutaj zbrodniczą politykę przedstawicieli starej, reakcyjnej Polski, pomagają przez to samo nowej, niepodległej, demokratycznej [de facto: komunistycznej, zależnej od Moskwy – przyp. M.S.] Polsce. Raczkiewicze, Sosnkowscy, Arciszewscy [mowa o polskich władzach: prezydencie Władysławie Raczkiewiczu, byłym naczelnym wodzu gen. Kazimierzu Sosnkowskim i premierze rządu na uchodźstwie Tomaszu Arciszewskim – przyp. M.S.] i wszelkie inne psiaczki wyłażą ze skóry, aby zerwać próbę wzmocnienia przyjaznych stosunków między Polską a Związkiem Radzieckim […]. Ale wszelkie próby tych panów, zmierzające do zerwania przyjaźni polsko-radzieckiej, skazane są, jak tego dowiodły fakty, na zupełne niepowodzenie”.
Mowie Afanasjewa stanowczy odpór dał gen. Okulicki, który zrezygnował z usług urzędowego adwokata i bronił się sam. Stwierdził on dobitnie, iż proces ma charakter polityczny, a chodzi w nim o „ukaranie polskiego podziemia”.
„To – mówił – oskarżenie narodu, wyraźne oskarżenie 300 tysięcy żołnierzy »Armii Krajowej«, oskarżenie polskiego narodu o to, że naród polski brał udział w podziemnej walce”.
Mowa Okulickiego mogła mieć wymiar wyłącznie symboliczny. Wyroki były z góry przesądzone.
Sowiecka „sprawiedliwość”
Proces zakończył się już po trzech dniach. O ile takie tempo było dość typowe dla sowieckich procesów pokazowych, o tyle dziwić mogły stosunkowo niskie wyroki (jak na realia ZSRS, gdzie za dywersję groziła wówczas śmierci): 10 lat więzienia dla gen. Okulickiego, 8 lat dla Jankowskiego, 5 lat dla Bienia i Jasiukowicza, 1,5 roku – dla Pużaka, rok dla Bagińskiego. Kobylański, Michałowski i Stemler-Dąbski zostali uniewinnieni, pozostali zaś (wyłączając Pajdaka, którego skazano na pięcioletnią odsiadkę dopiero w listopadzie 1945 r. w odrębnym, tajnym procesie) usłyszeli wyroki od czterech do ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.
Zasądzając „tylko” kary więzienia, Sowieci mogli pochwalić się przed Zachodem swoim „humanitaryzmem” i „wspaniałomyślnością” wobec Polaków. Ponadto – z punktu widzenia kalkulacji czysto politycznej – wyższe wyroki były już niepotrzebne. Stalin i tak zdołał wyeliminować gros kluczowych polskich przywódców z udziału w tworzeniu nowego polskiego rządu, w którym dominację utrzymali komuniści. TRJN został powołany 28 czerwca 1945 r. i niebawem, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami przywódców alianckich, uznany przez społeczność międzynarodową. Było to faktyczne usankcjonowanie miejsca Polski w strefie dominacji Związku Sowieckiego.
Kar zasądzonych dla polskich przywódców przez moskiewski sąd dopełniły natomiast warunki, panujące w więzieniach sowieckich. Z „wyróżnionej” wyższymi wyrokami czwórki tylko Bień przeżył więzienie i w 1949 r. powrócił do Polski. Generał Okulicki, wyprowadzony z celi moskiewskiego więzienia w wigilię Bożego Narodzenia w 1946 r., według relacji świadków, jako człowiek w pełni sił, zmarł tego samego dnia. Informację tę podano do publicznej wiadomości w Polsce dopiero osiem lat później. 22 października 1946 r. w szpitalu więziennym w Butyrkach zmarł Jasiukowicz (dokładną datę zgonu ustalono po wielu latach). W 1956 r. Radziecki Czerwony Krzyż poinformował, że 13 marca 1953 r. – niedługo przed przewidzianym końcem odbywania kary – zmarł Jankowski. Choć pozostałym udało się powrócić do kraju (większości jeszcze przed końcem 1945 r.), to w nowej rzeczywistości nie mieli już szans na odegranie aktywnej roli w życiu publicznym.
Michał Siedziako – historyk i politolog, doktor nauk społecznych, pracownik Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i Wyższej Szkoły Integracji Europejskiej w Szczecinie
Zasądzając „tylko” kary więzienia, Sowieci mogli pochwalić się przed Zachodem swoim „humanitaryzmem” i „wspaniałomyślnością” wobec Polaków. Ponadto – z punktu widzenia kalkulacji czysto politycznej – wyższe wyroki były już niepotrzebne. Stalin i tak zdołał wyeliminować gros kluczowych polskich przywódców z udziału w tworzeniu nowego polskiego rządu, w którym dominację utrzymali komuniści. TRJN został powołany 28 czerwca 1945 r. i niebawem, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami przywódców alianckich, uznany przez społeczność międzynarodową. Było to faktyczne usankcjonowanie miejsca Polski w strefie dominacji Związku Sowieckiego.
Kar zasądzonych dla polskich przywódców przez moskiewski sąd dopełniły natomiast warunki, panujące w więzieniach sowieckich. Z „wyróżnionej” wyższymi wyrokami czwórki tylko Bień przeżył więzienie i w 1949 r. powrócił do Polski. Generał Okulicki, wyprowadzony z celi moskiewskiego więzienia w wigilię Bożego Narodzenia w 1946 r., według relacji świadków, jako człowiek w pełni sił, zmarł tego samego dnia. Informację tę podano do publicznej wiadomości w Polsce dopiero osiem lat później. 22 października 1946 r. w szpitalu więziennym w Butyrkach zmarł Jasiukowicz (dokładną datę zgonu ustalono po wielu latach). W 1956 r. Radziecki Czerwony Krzyż poinformował, że 13 marca 1953 r. – niedługo przed przewidzianym końcem odbywania kary – zmarł Jankowski. Choć pozostałym udało się powrócić do kraju (większości jeszcze przed końcem 1945 r.), to w nowej rzeczywistości nie mieli już szans na odegranie aktywnej roli w życiu publicznym.
Michał Siedziako
Michał Siedziako – historyk i politolog, doktor nauk społecznych, pracownik Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i Wyższej Szkoły Integracji Europejskiej w Szczecinie