Solidarni 1968 - Muzeum Historii Polski w Warszawie SKIP_TO
Wizyta w muzeum
Samospalenie Ryszarda Siwca, kadr z filmu IPN
Kiedy 8 września 1968 r. 59-letni Ryszard Siwiec dokonał samospalenia w proteście przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego (w tym ludowego Wojska Polskiego) na Czechosłowację, nie wiedział, że wpisał się w ten sposób w długą listę Polaków, którzy zdecydowali się zaprotestować przeciwko „bratniej pomocy” czy też wesprzeć w trudnej chwili Czechów i Słowaków. Mimo że ten czyn – za który zapłacił życiem (zmarł 4 dni później) – miał miejsce w obecności 100 tys. osób zgromadzonych na centralnych dożynkach na Stadionie Dziesięciolecia, był w Polsce zapomniany. Paradoksalnie przez kolejne lata bohaterem, o którego śmierci w PRL pamiętano, był Jan Palach – czeski student, który na podobny krok jak Siwiec zdecydował się w styczniu 1969 r.

Kolejną powszechną w 1968 r. formą protestu były „wrogie napisy”, które zresztą dopiero wtedy pojawiły się na tak dużą skalę – podobnie, jak w przypadku ulotek, było ich dwa razy więcej niż w Marcu ’68. Najczęściej znajdowały się one na ulicach czy budynkach, ale również w dużo ciekawszych miejscach, np. w kopalni „Makoszowy” w Zabrzu na wózkach kopalnianych na podszybiu, 300 metrów pod ziemią.

Czasami zresztą – mimo prób usunięcia – okazywały się one zadziwiająco trwałe. Tak było w przypadku tych wykonanych w drodze do Morskiego Oka przez Macieja Włodka, Andrzeja Tarnawskiego oraz Tadeusza Gibińskiego. Według Piotra Rachtana, który zresztą w ramach gestu solidarności z południowymi sąsiadami brał udział w akcji zawieszenia na dachu schroniska „Murowaniec” czechosłowackiej flagi, napisy wykonane przez nich zostały tak niechlujnie zamalowane, że można je było odczytać jeszcze przez wiele lat…
skan dokumentu z napisem powiększ
"Co was wita w CSRS?"
powiększ

Większe ryzyko wiązało się ze składaniem kwiatów, najczęściej – według Radia Wolna Europa – biało-czerwonych goździków z niebieską wstążką, przed czechosłowacką ambasadą, a po obstawieniu jej przez milicję przed Ośrodkiem Kultury Czechosłowackiej w Warszawie. Z tego powodu zatrzymano kilka osób, m.in. 16-letniego ucznia Ryszarda Kirszenbauma.

Kilkukrotnie wzywano (co ciekawe nie tylko w Warszawie czy Wrocławiu, ale też w Tarnowie) do udziału w demonstracjach, jednak udało się jedynie zorganizować niewielką manifestację przed hotelem pracowniczym przy ulicy Piotra Skargi w Kędzierzynie-Koźlu. Była ona dziełem trzech młodych robotników (Jana Łobody, Stanisława Sioły i Jerzego Tomika).

Co się nie udało w kraju, udało się na emigracji. Polacy demonstrowali m.in. w Londynie, Chicago, Nowym Jorku, Montrealu, Toronto czy Glasgow, a demonstracja w stolicy Wielkiej Brytanii (z udziałem liderów polskiej emigracji w tym kraju) była największą od 1956 r. Inwazję zgodnie potępiły wszystkie najważniejsze organizacje emigracyjne. Za naszych południowych sąsiadów również się modlono, np. 8 września 1968 r. w Edynburgu odprawiono mszę w intencji Czechów i Słowaków pomordowanych podczas udzielania „bratniej pomocy”.

PowiązaneMateriały