Prof. Piotr Niwiński: Józef Franczak „Lalek” cieszył się dużym szacunkiem w lokalnej społeczności
czas czytania:
– Przypadek Józefa Franczaka jest wyjątkowy. Pozostawał on na terenie, gdzie był powszechnie znany przez miejscową ludność. „Lalek” nie wyjechał z Lubelszczyzny, ponieważ chciał wspierać społeczeństwo i swoim przykładem udowadniać, że nie można się poddawać w walce z komunizmem – mówi dr hab. Piotr Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego. Rozmawiamy w sześćdziesiątą rocznicę śmierci Józefa Franczaka „Lalka” (1918-1963).
MHP: Józef Franczak urodził się w chłopskiej rodzinie. Następnie wstąpił do armii, został zawodowym podoficerem i służył w plutonie żandarmerii. Czy jego przedwojenne losy wpłynęły na późniejszą walkę z Niemcami i komunistami?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Niewątpliwie Józef Franczak był patriotą. W takich wartościach został ukształtowany przez rodzinę, szkołę oraz wojsko. Przedwojenna Polska formowała pokolenie, które następnie tworzyło Polskie Państwo Podziemne i konspirację niepodległościową. W tym przypadku postawa „Lalka” była charakterystyczna dla wielu innych przedstawicieli tamtej generacji. Franczak walczył w ramach kampanii wrześniowej pod Równem na Wołyniu, gdzie dostał się do sowieckiej niewoli. Udało mu się jednak stamtąd zbiec. Po powrocie przyłączył się do konspiracji – Związku Walki Zbrojnej, przemianowanego potem na Armię Krajową.
MHP: „Lalek” walczył na Lubelszczyźnie. Czy to był specyficzny region do prowadzenia antyniemieckiej partyzantki?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: W tym miejscu funkcjonowało wiele zgrupowań konspiracyjnych, powstałych jako opór wobec niemieckiej okupacji. Pamiętajmy, że tuż obok znajdowała się Zamojszczyzna, czyli region, z którego Niemcy wysiedlili setki tysięcy Polaków. Tutaj także wybudowano obozy zagłady w Bełżcu czy Trawnikach, gdzie zginęło wielu polskich obywateli, głównie narodowości żydowskiej. Codzienność Lubelszczyzny była nasiąknięta morderstwami, pacyfikacjami oraz wypędzaniem Polaków. Józef Franczak walczył w regionie, który był jednym z najbardziej dotkniętych koszmarami II wojny światowej.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: W tym miejscu funkcjonowało wiele zgrupowań konspiracyjnych, powstałych jako opór wobec niemieckiej okupacji. Pamiętajmy, że tuż obok znajdowała się Zamojszczyzna, czyli region, z którego Niemcy wysiedlili setki tysięcy Polaków. Tutaj także wybudowano obozy zagłady w Bełżcu czy Trawnikach, gdzie zginęło wielu polskich obywateli, głównie narodowości żydowskiej. Codzienność Lubelszczyzny była nasiąknięta morderstwami, pacyfikacjami oraz wypędzaniem Polaków. Józef Franczak walczył w regionie, który był jednym z najbardziej dotkniętych koszmarami II wojny światowej.
MHP: Jakie były zadania sierżanta Franczaka w czasie okupacji niemieckiej?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Niestety niewiele wiemy o tych działaniach. „Lalek” nie zostawił po sobie wspomnień, a jego podkomendni i przełożeni z okresu konspiracji woleli po wojnie nie wypowiadać nazwiska dawnego towarzysza broni. To mogło być dla nich obciążające. Wszystko wskazuje, że Franczak pełnił funkcję dowódcę drużyny, być może był nawet dowódcą plutonu Armii Krajowej. Cieszył się dużym zaufaniem swoich dowódców. Z pewnością duża część jego działań polegała na pozyskiwaniu broni i amunicji. Nie można jednak wykluczyć, że „Lalek” był np. kierownikiem lokalnej komórki Kedywu. Kilka faktów by na to wskazywało. Niestety są to rzeczy, których możemy się tylko domyślać.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Niestety niewiele wiemy o tych działaniach. „Lalek” nie zostawił po sobie wspomnień, a jego podkomendni i przełożeni z okresu konspiracji woleli po wojnie nie wypowiadać nazwiska dawnego towarzysza broni. To mogło być dla nich obciążające. Wszystko wskazuje, że Franczak pełnił funkcję dowódcę drużyny, być może był nawet dowódcą plutonu Armii Krajowej. Cieszył się dużym zaufaniem swoich dowódców. Z pewnością duża część jego działań polegała na pozyskiwaniu broni i amunicji. Nie można jednak wykluczyć, że „Lalek” był np. kierownikiem lokalnej komórki Kedywu. Kilka faktów by na to wskazywało. Niestety są to rzeczy, których możemy się tylko domyślać.
MHP: Kilka lat temu powstał tekst oskarżający sierżanta Franczaka, że ten wziął udział w strzelaninie z żydowskimi partyzantami. Zarzucił mu też pojmanie krawca żydowskiego pochodzenia Szmula Helfmana i wydanie go w ręce niemieckiej policji, a także atak na polską rodzinę ukrywającą Żydów. Jaki jest Pana stosunek do ustaleń dokonanych przez autora tekstu dr Sławomira Poleszaka?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Razem z doktorem Tomaszem Łabuszewskim napisaliśmy artykuł polemiczny do tekstu dra Poleszaka. Nie zgadzamy się na nadinterpretację faktów, którą on zastosował. W lutym 1943 r. w miejscowości Skrzynice „Lalek” i jego podkomendni rzeczywiście udali się do jednego z gospodarzy, chcąc odebrać amunicję, którą ten przechowywał. W czasie tej wizyty natknęli się na siedemnastoosobowy sowiecki oddział partyzancki. Postawa tamtej grupy była wroga, chcieli rozbroić Franczaka i jego kolegów. Być może następnym krokiem miała być fizyczna eliminacja polskich partyzantów. „Lalek” wykazał się refleksem, wyciągnął broń i rozpoczęła się wymiana ognia. W czasie ucieczki sierżant Franczak zastrzelił dowódcę sowieckiego oddziału, który rzeczywiście miał żydowskie pochodzenie, o czym „Lalek” prawdopodobnie nie wiedział. Ciężko to wydarzenie interpretować jako celową napaść na żydowskich partyzantów.
Pozostałe przypadki opisane przez doktora Poleszaka także mają inny kontekst. Według naszych ustaleń Franczak nie zaatakował rodziny ukrywającej Żydów, ale wykonywał „akcję porządkową” wobec osób, które podważały zasadność funkcjonowania Polskiego Państwa Podziemnego. Dokonano kary chłosty i zarekwirowano część inwentarza na poczet podziemia. Natomiast, jeśli chodzi o sprawę Szmula Helfmana, to dr Poleszak w swoich ustaleniach bazował na zeznaniach świadka, który rzeczywiście oskarżał Franczaka o wydanie żydowskiego krawca. Jednak po jakimś czasie wycofał on zeznanie złożone funkcjonariuszom bezpieki. Tego Poleszak nie wziął pod uwagę. Na marginesie dodam, że ów świadek został później funkcjonariuszem UB w Lublinie. Nie twierdzimy, że „Lalek” był krystalicznie czystą postacią, ale nie godzimy się na nadinterpretację faktów.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Razem z doktorem Tomaszem Łabuszewskim napisaliśmy artykuł polemiczny do tekstu dra Poleszaka. Nie zgadzamy się na nadinterpretację faktów, którą on zastosował. W lutym 1943 r. w miejscowości Skrzynice „Lalek” i jego podkomendni rzeczywiście udali się do jednego z gospodarzy, chcąc odebrać amunicję, którą ten przechowywał. W czasie tej wizyty natknęli się na siedemnastoosobowy sowiecki oddział partyzancki. Postawa tamtej grupy była wroga, chcieli rozbroić Franczaka i jego kolegów. Być może następnym krokiem miała być fizyczna eliminacja polskich partyzantów. „Lalek” wykazał się refleksem, wyciągnął broń i rozpoczęła się wymiana ognia. W czasie ucieczki sierżant Franczak zastrzelił dowódcę sowieckiego oddziału, który rzeczywiście miał żydowskie pochodzenie, o czym „Lalek” prawdopodobnie nie wiedział. Ciężko to wydarzenie interpretować jako celową napaść na żydowskich partyzantów.
Pozostałe przypadki opisane przez doktora Poleszaka także mają inny kontekst. Według naszych ustaleń Franczak nie zaatakował rodziny ukrywającej Żydów, ale wykonywał „akcję porządkową” wobec osób, które podważały zasadność funkcjonowania Polskiego Państwa Podziemnego. Dokonano kary chłosty i zarekwirowano część inwentarza na poczet podziemia. Natomiast, jeśli chodzi o sprawę Szmula Helfmana, to dr Poleszak w swoich ustaleniach bazował na zeznaniach świadka, który rzeczywiście oskarżał Franczaka o wydanie żydowskiego krawca. Jednak po jakimś czasie wycofał on zeznanie złożone funkcjonariuszom bezpieki. Tego Poleszak nie wziął pod uwagę. Na marginesie dodam, że ów świadek został później funkcjonariuszem UB w Lublinie. Nie twierdzimy, że „Lalek” był krystalicznie czystą postacią, ale nie godzimy się na nadinterpretację faktów.
MHP: W 1944 r. „Lalek” został przymusowo wcielony do II Armii Wojska Polskiego, skąd zdezerterował. Po kilkunastu miesiącach ukrywania się wrócił do działań partyzanckich na Lubelszczyźnie. Czy Józef Franczak miał inny wybór niż antykomunistyczne podziemie?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Zacznijmy od kwestii dezercji z komunistycznego wojska. „Lalek” nie miał innego wyjścia, zdawał sobie sprawę, że jeżeli pozostanie w armii, to jego akowska przeszłość zostanie odkryta. Jestem przekonany, że gdyby Franczak nie uciekł z armii, to zostałby zamordowany przez Informację Wojskową. Tak kończyło wielu innych członków niepodległościowej konspiracji. Dlatego w 1945 r. zdezerterował i zaczął się ukrywać. Nie sądzę, żeby od samego początku chciał kontynuować walkę zbrojną. „Lalek” był zmęczony wojną i życiem w konspiracji, zamierzał odpocząć. Miał do wyboru trzy drogi. Pierwszą z nich było ujawnienie się w ramach tzw. amnestii. W większości przypadków taka decyzja kończyła się śmiercią, ale tego w tamtym czasie nie wiedziano. Inną z opcji, którą mógł podjąć ukrywający się partyzant był wyjazd na Zachód. Franczak próbował przedostać się z Pomorza Gdańskiego za granicę, ale okazało się to trudne w realizacji. Dlatego nie pozostało mu nic innego jak powrót do działalności partyzanckiej na Lubelszczyźnie. W 1946 r. „Lalek” dołączył do oddziału Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, który walczył w ramach formacji Wolność i Niezawisłość.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Zacznijmy od kwestii dezercji z komunistycznego wojska. „Lalek” nie miał innego wyjścia, zdawał sobie sprawę, że jeżeli pozostanie w armii, to jego akowska przeszłość zostanie odkryta. Jestem przekonany, że gdyby Franczak nie uciekł z armii, to zostałby zamordowany przez Informację Wojskową. Tak kończyło wielu innych członków niepodległościowej konspiracji. Dlatego w 1945 r. zdezerterował i zaczął się ukrywać. Nie sądzę, żeby od samego początku chciał kontynuować walkę zbrojną. „Lalek” był zmęczony wojną i życiem w konspiracji, zamierzał odpocząć. Miał do wyboru trzy drogi. Pierwszą z nich było ujawnienie się w ramach tzw. amnestii. W większości przypadków taka decyzja kończyła się śmiercią, ale tego w tamtym czasie nie wiedziano. Inną z opcji, którą mógł podjąć ukrywający się partyzant był wyjazd na Zachód. Franczak próbował przedostać się z Pomorza Gdańskiego za granicę, ale okazało się to trudne w realizacji. Dlatego nie pozostało mu nic innego jak powrót do działalności partyzanckiej na Lubelszczyźnie. W 1946 r. „Lalek” dołączył do oddziału Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, który walczył w ramach formacji Wolność i Niezawisłość.
MHP: Jaką rolę pełnił sierżant Franczak w antykomunistycznym podziemiu?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: W działalności partyzanckiej po 1946 r. walki zbrojne i wymiana ognia należały do rzadkości. Najczęściej akcje sprowadzały się do działań porządkowych, np. likwidacji konfidentów bezpieki lub ukarania ich chłostą. Partyzanci zajmowali się także operacjami rekwizycyjnymi – gromadzili żywność, ubrania czy amunicję. Żołnierze podziemia, tacy jak „Lalek” przeprowadzali również akcje, które miały podważać zaufanie do władzy komunistycznej. Jednym z przykładów było rozbrajanie milicyjnych posterunków. Sierżant Franczak, z racji tego, że był doświadczonym żołnierzem i konspiratorem pełnił rolę przewodnika dla młodych partyzantów. Uczył ich obsługi broni, terenoznawstwa, dawał także wskazówki jak należy zachować się w lesie.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: W działalności partyzanckiej po 1946 r. walki zbrojne i wymiana ognia należały do rzadkości. Najczęściej akcje sprowadzały się do działań porządkowych, np. likwidacji konfidentów bezpieki lub ukarania ich chłostą. Partyzanci zajmowali się także operacjami rekwizycyjnymi – gromadzili żywność, ubrania czy amunicję. Żołnierze podziemia, tacy jak „Lalek” przeprowadzali również akcje, które miały podważać zaufanie do władzy komunistycznej. Jednym z przykładów było rozbrajanie milicyjnych posterunków. Sierżant Franczak, z racji tego, że był doświadczonym żołnierzem i konspiratorem pełnił rolę przewodnika dla młodych partyzantów. Uczył ich obsługi broni, terenoznawstwa, dawał także wskazówki jak należy zachować się w lesie.
MHP: Codzienne życie oddziałów partyzanckich było bardzo trudne. W jakich warunkach bytowych funkcjonowała grupa „Lalka”?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Partyzanci żyli często trudnych realiach higienicznych. Przez kilka tygodni nie mieli możliwości umycia się, musieli wykonywać czynności fizjologiczne na zewnątrz w różnych warunkach atmosferycznych. Grupa sierżanta Franczaka rzadko mogła jeść regularne posiłki, niekiedy głodowali przez kilka dni. Żołnierze podziemia antykomunistycznego funkcjonowali w ciągłym napięciu, nie wiedzieli, kiedy dojdzie do ataku wroga. To nie była znana z filmów „partyzancka sielanka”. Mimo, że mieli możliwość, by odejść z partyzantki, to większość z nich pozostawała w lesie. Idea niepodległej Polski była dla nich ważniejsza niż niedogodności codziennego życia.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Partyzanci żyli często trudnych realiach higienicznych. Przez kilka tygodni nie mieli możliwości umycia się, musieli wykonywać czynności fizjologiczne na zewnątrz w różnych warunkach atmosferycznych. Grupa sierżanta Franczaka rzadko mogła jeść regularne posiłki, niekiedy głodowali przez kilka dni. Żołnierze podziemia antykomunistycznego funkcjonowali w ciągłym napięciu, nie wiedzieli, kiedy dojdzie do ataku wroga. To nie była znana z filmów „partyzancka sielanka”. Mimo, że mieli możliwość, by odejść z partyzantki, to większość z nich pozostawała w lesie. Idea niepodległej Polski była dla nich ważniejsza niż niedogodności codziennego życia.
MHP: Losy „Żołnierzy Wyklętych” były różne. Część z nich poległa w walce lub została aresztowana, niektórzy ujawniali się w ramach tzw. amnestii. Józef Franczak ukrywał się przez kilkanaście lat – do 1963 roku. Dlaczego „Lalek” zdecydował się na długoletnią konspirację?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Było wielu żołnierzy podziemia, którzy się nie ujawnili, zresztą niektórzy pozostawali w konspiracji nawet do 1990 roku. Jednak przypadek Franczaka jest wyjątkowy. Pozostawał on bowiem na terenie, gdzie był powszechnie znany przez lokalną społeczność. „Lalek” nie wyjechał z Lubelszczyzny, ponieważ chciał wspierać miejscową ludność i swoim przykładem udowodnić, że nie można się poddawać w walce z komunizmem. W pewnej mierze mu się to udało. Region, w którym działał był oporny wobec władzy PRL. Na Lubelszczyźnie niewiele osób zapisywało się do PZPR, utworzono tu mniejszą liczbę PGR-ów niż w wielu innych częściach Polski.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Było wielu żołnierzy podziemia, którzy się nie ujawnili, zresztą niektórzy pozostawali w konspiracji nawet do 1990 roku. Jednak przypadek Franczaka jest wyjątkowy. Pozostawał on bowiem na terenie, gdzie był powszechnie znany przez lokalną społeczność. „Lalek” nie wyjechał z Lubelszczyzny, ponieważ chciał wspierać miejscową ludność i swoim przykładem udowodnić, że nie można się poddawać w walce z komunizmem. W pewnej mierze mu się to udało. Region, w którym działał był oporny wobec władzy PRL. Na Lubelszczyźnie niewiele osób zapisywało się do PZPR, utworzono tu mniejszą liczbę PGR-ów niż w wielu innych częściach Polski.
MHP: W jaki sposób Józefowi Franczakowi udało się przeżyć w podziemiu przez kilkanaście lat?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Przede wszystkim dzięki postawie lokalnej społeczności. Mój mistrz, prof. Tomasz Strzembosz, zwracał uwagę, że partyzanci zawsze muszą posiadać zaufanie miejscowej ludności. Bowiem wystarczy jeden człowiek, który doniesie i podziemie zostaje spacyfikowane. Józef Franczak miał bardzo duży szacunek wśród lokalnej społeczności, przez wiele lat wszyscy wiedzieli, gdzie „Lalek” się ukrywał, a nikt go nie wydał.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Przede wszystkim dzięki postawie lokalnej społeczności. Mój mistrz, prof. Tomasz Strzembosz, zwracał uwagę, że partyzanci zawsze muszą posiadać zaufanie miejscowej ludności. Bowiem wystarczy jeden człowiek, który doniesie i podziemie zostaje spacyfikowane. Józef Franczak miał bardzo duży szacunek wśród lokalnej społeczności, przez wiele lat wszyscy wiedzieli, gdzie „Lalek” się ukrywał, a nikt go nie wydał.
MHP: 21 października 1963 r. w wyniku obławy MO Józef Franczak zginął. Jak wyglądały okoliczności jego śmierci?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Jak już zauważyłem, przez kilkanaście lat nikt nie wydał „Lalka”. Dokonał tego krewny jego narzeczonej, który jednak nie wywodził się z miejscowej społeczności. Gdy dowiedział się o Franczaku, doniósł o tym funkcjonariuszom bezpieczeństwa, którzy postanowili zastawić na niego zasadzkę. 21 października 1963 r. w godzinach popołudniowych ukrywający się partyzant zauważył zbliżającą się grupę. Warto zwrócić uwagę na jego postawę wobec niebezpieczeństwa. „Lalek” postanowił się nie chować, nie podjął także próby wymiany ognia. Udawał gospodarza tego miejsca, który idzie w kierunku pola. Jednak milicjanci nie pozwolili nikomu się oddalić. Dopiero wtedy Franczak zaczął uciekać i strzelać w kierunku oddziałów MO. Ciężko uwierzyć, by zawodowy podoficer nie mógł trafić z bliskiej odległości, prawdopodobnie nie chciał zabić funkcjonariuszy, lecz jedynie ich przestraszyć. W czasie ucieczki został postrzelony, nie chcąc oddać się żywym, popełnił samobójstwo. Funkcjonariusze z pogardą potraktowali jego zwłoki. Jego ciało obdarto z ubrań. Franczakowi odcięto także głowę. W ten sposób zwłoki „Lalka” zostały wrzucone do dołów jednego z lubelskich cmentarzy. Dzięki staraniom rodziny udało się je pochować w rodzinnym grobowcu. Z kolei głowa partyzanta została przekazana Akademii Medycznej w Lublinie do celów eksperymentalnych. Zidentyfikowano ją dopiero kilka lat temu.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Jak już zauważyłem, przez kilkanaście lat nikt nie wydał „Lalka”. Dokonał tego krewny jego narzeczonej, który jednak nie wywodził się z miejscowej społeczności. Gdy dowiedział się o Franczaku, doniósł o tym funkcjonariuszom bezpieczeństwa, którzy postanowili zastawić na niego zasadzkę. 21 października 1963 r. w godzinach popołudniowych ukrywający się partyzant zauważył zbliżającą się grupę. Warto zwrócić uwagę na jego postawę wobec niebezpieczeństwa. „Lalek” postanowił się nie chować, nie podjął także próby wymiany ognia. Udawał gospodarza tego miejsca, który idzie w kierunku pola. Jednak milicjanci nie pozwolili nikomu się oddalić. Dopiero wtedy Franczak zaczął uciekać i strzelać w kierunku oddziałów MO. Ciężko uwierzyć, by zawodowy podoficer nie mógł trafić z bliskiej odległości, prawdopodobnie nie chciał zabić funkcjonariuszy, lecz jedynie ich przestraszyć. W czasie ucieczki został postrzelony, nie chcąc oddać się żywym, popełnił samobójstwo. Funkcjonariusze z pogardą potraktowali jego zwłoki. Jego ciało obdarto z ubrań. Franczakowi odcięto także głowę. W ten sposób zwłoki „Lalka” zostały wrzucone do dołów jednego z lubelskich cmentarzy. Dzięki staraniom rodziny udało się je pochować w rodzinnym grobowcu. Z kolei głowa partyzanta została przekazana Akademii Medycznej w Lublinie do celów eksperymentalnych. Zidentyfikowano ją dopiero kilka lat temu.
MHP: Czy sierżant Józef Franczak posiadał jakieś specyficzne cechy, które wyróżniały go spośród innych żołnierzy antykomunistycznej partyzantki?
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Z jednej strony był typowym przedstawicielem pokolenia dwudziestolecia międzywojennego ukształtowanym w patriotycznych wartościach. Niemniej myślę, że z pewnością wśród całego podziemia antykomunistycznego wyróżniała go determinacja. Bardzo niewielu partyzantów pozostawało na swoim terytorium z bronią w ręku po 1956 r. Natomiast „Lalek” do końca był wierny swoim ideałom.
Dr hab. Piotr Niwiński, prof. UG: Z jednej strony był typowym przedstawicielem pokolenia dwudziestolecia międzywojennego ukształtowanym w patriotycznych wartościach. Niemniej myślę, że z pewnością wśród całego podziemia antykomunistycznego wyróżniała go determinacja. Bardzo niewielu partyzantów pozostawało na swoim terytorium z bronią w ręku po 1956 r. Natomiast „Lalek” do końca był wierny swoim ideałom.
rozmawiał Piotr Juchowski