Polska opozycja lat siedemdziesiątych – oszałamiająca panorama
czas czytania:
Opozycję demokratyczną lat siedemdziesiątych w Polsce rządzonej przez komunistów tworzyli ludzie bardzo różni. Wspólny cel i wspólna opresja okazały się jednak wystarczającym spoiwem.
Historycy szacują liczbę osób aktywnych w opozycji w drugiej połowie lat siedemdziesiątych na tysiąc kilkaset osób. Sporą część z tej grupy stanowiły osoby wspierające działalność; mocno zaangażowanych opozycjonistów było znacznie mniej. W zestawieniu z całym polskim ówczesnym społeczeństwem była to zaledwie garstka ludzi, którzy buntując się przeciwko systemowi, robili coś szalonego i pozbawionego szans na powodzenie. Powstanie „Solidarności” i rola, którą w niej odgrywali przedsierpniowi opozycjoniści, pokazuje jednak, że ich aktywność miała sens.
Za początek historii zorganizowanej opozycji demokratycznej w Polsce uznaje się najczęściej powstanie Komitetu Obrony Robotników we wrześniu 1976 r. Data ta miała kluczowe znaczenie, ale trzeba jeszcze wspomnieć o wydarzeniach nieco wcześniejszych. W związku ze zmianami wprowadzonymi w Konstytucji PRL (władze postanowiły „uzupełnić” ustawę zasadniczą o zapis o sojuszu z ZSRR, kierowniczej roli PZPR i uzależnieniu praw obywateli od wykonywania przez nich obowiązków) na przełomie lat 1975 i 1976 została zorganizowana kampania protestacyjna. Opozycjoniści wysłali wiele listów przeciwko tym zmianom. Oczywiście władze komunistyczne nic sobie z tego nie zrobiły i wprowadziły te zapisy, ale wysiłek opozycji nie poszedł na marne. Złożenie podpisów pod listami protestacyjnymi dla wielu ludzi oznaczało przełamanie bariery strachu, co miało kluczowe znaczenie dla ich późniejszego zaangażowania.
Za początek historii zorganizowanej opozycji demokratycznej w Polsce uznaje się najczęściej powstanie Komitetu Obrony Robotników we wrześniu 1976 r. Data ta miała kluczowe znaczenie, ale trzeba jeszcze wspomnieć o wydarzeniach nieco wcześniejszych. W związku ze zmianami wprowadzonymi w Konstytucji PRL (władze postanowiły „uzupełnić” ustawę zasadniczą o zapis o sojuszu z ZSRR, kierowniczej roli PZPR i uzależnieniu praw obywateli od wykonywania przez nich obowiązków) na przełomie lat 1975 i 1976 została zorganizowana kampania protestacyjna. Opozycjoniści wysłali wiele listów przeciwko tym zmianom. Oczywiście władze komunistyczne nic sobie z tego nie zrobiły i wprowadziły te zapisy, ale wysiłek opozycji nie poszedł na marne. Złożenie podpisów pod listami protestacyjnymi dla wielu ludzi oznaczało przełamanie bariery strachu, co miało kluczowe znaczenie dla ich późniejszego zaangażowania.
KOR – koło zamachowe opozycji
Organizacją opozycyjną, której działalność spotykała się z największym rezonansem i którą można chyba uznać za główny motor napędowy całego ruchu, był Komitet Obrony Robotników (od września 1977 r. funkcjonujący pod nazwą Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”). Środowisko KOR było zróżnicowane pod względem ideowym. Można w nim wskazać dwie wyraźnie różniące się od siebie grupy: krąg Jacka Kuronia i Adama Michnika, tworzony głównie przez osoby o poglądach raczej lewicowych (ale też niektórych działaczy Klubu Inteligencji Katolickiej), z którym związana była większość członków i współpracowników KOR, oraz grupa Antoniego Macierewicza, ewoluująca w kierunku zachowawczym, choć było wiele osób, które trudno przypisać do którejkolwiek z tych grup. Początkowo różnice między nimi nie miały większego znaczenia, z czasem coraz częściej zdarzały się napięcia, ale nigdy w Komitecie Obrony Robotników nie doszło do rozłamu. Przez ludzi ze środowiska KOR tworzone były takie inicjatywy, jak niezależne czasopisma „Biuletyn Informacyjny”, „Głos”, „Robotnik”, „Krytyka”, „Placówka” i Biuro Interwencyjne KOR (prowadzone przez Zbigniewa i Zofię Romaszewskich). Bardzo bliskie związki z KOR miało jeszcze kilka innych inicjatyw. Należały do nich na pewno dwa pierwsze pisma literackie wydawane poza cenzurą: „Zapis” i „Puls” (pierwszy establishmentowy, drugi nieco kontrkulturowy), Niezależna Oficyna Wydawnicza „NOW-a” (której jednym z głównych motorów był członek KOR Mirosław Chojecki), Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża oraz trzy Komitety Samoobrony Chłopskiej, mocno wspierane przez członka KOR Wiesława Kęcika.
Częściowo związane z Komitetem było też środowisko, które utworzyło Towarzystwo Kursów Naukowych, zajmujące się organizowaniem wykładów w prywatnych mieszkaniach. Działali w nim przede wszystkim intelektualiści związani z opozycją, m.in.: Jerzy Jedlicki, Tadeusz Kowalik, Władysław Kunicki-Goldfinger, Stefan Amsterdamski, Bronisław Geremek. Pod względem ideowym znajdowało się ono blisko większości w KOR, związanej z Kuroniem i Michnikiem, ale na poziomie taktyki działania prezentowało nurt bardziej umiarkowany. Kiedy nasłane przez władze bojówki wtargnęły na wykłady Jacka Kuronia i Adama Michnika, działacze TKN zadecydowali o ich zawieszeniu. Niejako kontynuacją tego był spór między ekspertami a korowcami w momencie powstawania „Solidarności”. Krąg ekspertów oprócz ludzi z TKN tworzyły między innymi osoby z Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość” Stefana Bratkowskiego. Relacje DiP z KOR były chłodne, chociaż nie dotyczyło to wszystkich osób aktywnych w tych inicjatywach (dziennikarz Jerzy Zieleński na przykład wręcz działał w nich obu). DiP miał specyficzny charakter i w przeciwieństwie do wszystkich innych inicjatyw, o których jest ten tekst, zaliczyć go należałoby raczej do szarej strefy między władzą a opozycją.
Częściowo związane z Komitetem było też środowisko, które utworzyło Towarzystwo Kursów Naukowych, zajmujące się organizowaniem wykładów w prywatnych mieszkaniach. Działali w nim przede wszystkim intelektualiści związani z opozycją, m.in.: Jerzy Jedlicki, Tadeusz Kowalik, Władysław Kunicki-Goldfinger, Stefan Amsterdamski, Bronisław Geremek. Pod względem ideowym znajdowało się ono blisko większości w KOR, związanej z Kuroniem i Michnikiem, ale na poziomie taktyki działania prezentowało nurt bardziej umiarkowany. Kiedy nasłane przez władze bojówki wtargnęły na wykłady Jacka Kuronia i Adama Michnika, działacze TKN zadecydowali o ich zawieszeniu. Niejako kontynuacją tego był spór między ekspertami a korowcami w momencie powstawania „Solidarności”. Krąg ekspertów oprócz ludzi z TKN tworzyły między innymi osoby z Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość” Stefana Bratkowskiego. Relacje DiP z KOR były chłodne, chociaż nie dotyczyło to wszystkich osób aktywnych w tych inicjatywach (dziennikarz Jerzy Zieleński na przykład wręcz działał w nich obu). DiP miał specyficzny charakter i w przeciwieństwie do wszystkich innych inicjatyw, o których jest ten tekst, zaliczyć go należałoby raczej do szarej strefy między władzą a opozycją.
Tęsknota za niepodległością
Wyraźnie od KOR pod względem ideowym różnił się natomiast Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Ludzie go tworzący częściej odwoływali się do polskich tradycji niepodległościowych; stanowiło to jeden z kluczowych elementów tożsamości tej organizacji. Stworzyło ją kilka środowisk: dawni działacze „Ruchu”, czyli organizacji rozbitej w 1970 r., która planowała podpalenie Muzeum Lenina, z jednym z jego liderów Andrzejem Czumą na czele, osoby powiązane z historykiem i prawnikiem Leszkiem Moczulskim, łódzki krąg Ruchu Wolnych Demokratów Karola Głogowskiego oraz trójmiejska grupa młodzieży skupiona wokół Aleksandra Halla.
ROPCiO wydawał niezależne czasopisma takie jak „Opinia”, „Bratniak”, „Droga”, „Gospodarz” czy „Ruch Związkowy”. Związane z nim były również Wolne Związki Zawodowe utworzone w Katowicach. Jeszcze przed powstaniem ROPCiO część jego członków wydawała pismo „U Progu”, które jako pierwsze drukowano na powielaczu. W historii ROPCiO dużą rolę odegrał konflikt personalny między Czumą a Moczulskim, który doprowadził do serii rozłamów. W jego wyniku powstało kilka odrębnych organizacji, spośród których najważniejsze były Konfederacja Polski Niepodległej, której liderem był Moczulski, oraz Ruch Młodej Polski Aleksandra Halla. Pierwsza z nich mocno akcentowała potrzebę odzyskania przez Polskę niepodległości i odwoływała się do tradycji piłsudczykowskiej. Członkowie Ruchu Młodej Polski natomiast starali się dokonać pewnej redefinicji tradycji narodowej demokracji, odcinając się od antysemityzmu.
Osobne miejsca na mapie demokratycznej opozycji lat siedemdziesiątych zajmowało Polskie Porozumienie Niepodległościowe, którego założycielem i głównym animatorem był Zdzisław Najder. PPN różnił się od pozostałych o grup opozycyjnych tym, że nie podawał do wiadomości publicznej żadnych informacji o swoich członkach (ukrywał przede wszystkim sprawy związane z poligrafią). PPN działał tajnie. W rzeczywistości tworzyły go osoby z różnych środowisk: korowcy Jan Józef Lipski i Jan Olszewski, pisarz Jan Józef Szczepański, krytyk literacki Andrzej Kijowski, historycy Jerzy Holzer i Wojciech Roszkowski. PPN w przeciwieństwie do innych środowisk opozycyjnych koncentrował się tylko i wyłącznie na działalności programowej, przygotowując opracowania dotyczące różnych tematów.
Wśród najważniejszych środowisk opozycyjnych trzeba jeszcze wymienić lubelskie środowisko „Spotkań” z Januszem Krupskim na czele oraz „Res Publikę” Marcina Króla i Wojciecha Karpińskiego. Pierwsze z nich było mocno osadzone w katolicyzmie („Spotkania” miały podtytuł „Pismo Młodych Katolików”); jednocześnie duży akcent kładło na dialog z innymi religiami i przedstawicielami mniejszości narodowych. Drugie z kolei propagowało myśl konserwatywną i liberalną.
ROPCiO wydawał niezależne czasopisma takie jak „Opinia”, „Bratniak”, „Droga”, „Gospodarz” czy „Ruch Związkowy”. Związane z nim były również Wolne Związki Zawodowe utworzone w Katowicach. Jeszcze przed powstaniem ROPCiO część jego członków wydawała pismo „U Progu”, które jako pierwsze drukowano na powielaczu. W historii ROPCiO dużą rolę odegrał konflikt personalny między Czumą a Moczulskim, który doprowadził do serii rozłamów. W jego wyniku powstało kilka odrębnych organizacji, spośród których najważniejsze były Konfederacja Polski Niepodległej, której liderem był Moczulski, oraz Ruch Młodej Polski Aleksandra Halla. Pierwsza z nich mocno akcentowała potrzebę odzyskania przez Polskę niepodległości i odwoływała się do tradycji piłsudczykowskiej. Członkowie Ruchu Młodej Polski natomiast starali się dokonać pewnej redefinicji tradycji narodowej demokracji, odcinając się od antysemityzmu.
Osobne miejsca na mapie demokratycznej opozycji lat siedemdziesiątych zajmowało Polskie Porozumienie Niepodległościowe, którego założycielem i głównym animatorem był Zdzisław Najder. PPN różnił się od pozostałych o grup opozycyjnych tym, że nie podawał do wiadomości publicznej żadnych informacji o swoich członkach (ukrywał przede wszystkim sprawy związane z poligrafią). PPN działał tajnie. W rzeczywistości tworzyły go osoby z różnych środowisk: korowcy Jan Józef Lipski i Jan Olszewski, pisarz Jan Józef Szczepański, krytyk literacki Andrzej Kijowski, historycy Jerzy Holzer i Wojciech Roszkowski. PPN w przeciwieństwie do innych środowisk opozycyjnych koncentrował się tylko i wyłącznie na działalności programowej, przygotowując opracowania dotyczące różnych tematów.
Wśród najważniejszych środowisk opozycyjnych trzeba jeszcze wymienić lubelskie środowisko „Spotkań” z Januszem Krupskim na czele oraz „Res Publikę” Marcina Króla i Wojciecha Karpińskiego. Pierwsze z nich było mocno osadzone w katolicyzmie („Spotkania” miały podtytuł „Pismo Młodych Katolików”); jednocześnie duży akcent kładło na dialog z innymi religiami i przedstawicielami mniejszości narodowych. Drugie z kolei propagowało myśl konserwatywną i liberalną.
Fellow-travellersi i rozliczenia
Na zarysowane wyżej różnice ideowe i programowe nakładały się jeszcze inne kwestie. Jedna z bardziej kontrowersyjnych dotyczyła dawnego zaangażowania w komunizm części opozycjonistów. Napięcia na tym tle zdarzały się wewnątrz KOR między środowiskiem Macierewicza a kręgiem Kuronia i Michnika. Jeszcze silniej ujawniło się to w stosunku Moczulskiego i wielu innych działaczy ROPCiO wobec Kuronia, któremu często wypominano przeszłość, podważając szczerość jego przemiany. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że Moczulski też był dawnym członkiem PZPR, choć krócej niż Kuroń i nie był tak zaangażowany ideowo.
Środowisko Kuronia podchodziło do dawnego zaangażowania w komunizm z dużą empatią i zrozumieniem oraz pozytywnie oceniało tradycję rewizjonistyczną. Je z kolei oskarżano o chęć poprawiania komunizmu i obojętny stosunek do niepodległości. Szczególnie emocjonalny był spór dotyczący środowiska literatów, którym wypominano przeszłość stalinowską. Nieco inne podłoże miał spór, w którym młodsi opozycjoniści związani z łódzkim pismem „Puls” krytykowali nobliwych polskich pisarzy z „Zapisu” nie za to, że mieli za sobą zaangażowanie w socrealizm, ale za to, że chcieli spuścić na to zasłonę milczenia.
Aby obraz był jeszcze bardziej skomplikowany, trzeba dodać, że władze PRL również grały stalinowską przeszłością części opozycjonistów. Trzeba tu wspomnieć o słynnym „Traktacie o gnidach” opozycyjnego publicysty Piotra Wierzbickiego, który napisał pamflet na intelektualistów skrycie popierających opozycję, lecz pozostających usłużnymi wobec władzy. Polemizował z nim mocno Michnik, zarzucając mu stosowanie manichejskich podziałów i antagonizowanie potencjalnych sojuszników.
W powstaniu napięcia między „Zapisem” a „Pulsem” dużą rolę odegrał konflikt pokoleniowy. Podobna sytuacja miała miejsce wewnątrz KOR przy okazji sześćdziesiątej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Kuroń po latach następująco opisywał dyskusję wewnątrz komitetu nad pierwszą wersją oświadczenia z tej okazji:
Środowisko Kuronia podchodziło do dawnego zaangażowania w komunizm z dużą empatią i zrozumieniem oraz pozytywnie oceniało tradycję rewizjonistyczną. Je z kolei oskarżano o chęć poprawiania komunizmu i obojętny stosunek do niepodległości. Szczególnie emocjonalny był spór dotyczący środowiska literatów, którym wypominano przeszłość stalinowską. Nieco inne podłoże miał spór, w którym młodsi opozycjoniści związani z łódzkim pismem „Puls” krytykowali nobliwych polskich pisarzy z „Zapisu” nie za to, że mieli za sobą zaangażowanie w socrealizm, ale za to, że chcieli spuścić na to zasłonę milczenia.
Aby obraz był jeszcze bardziej skomplikowany, trzeba dodać, że władze PRL również grały stalinowską przeszłością części opozycjonistów. Trzeba tu wspomnieć o słynnym „Traktacie o gnidach” opozycyjnego publicysty Piotra Wierzbickiego, który napisał pamflet na intelektualistów skrycie popierających opozycję, lecz pozostających usłużnymi wobec władzy. Polemizował z nim mocno Michnik, zarzucając mu stosowanie manichejskich podziałów i antagonizowanie potencjalnych sojuszników.
W powstaniu napięcia między „Zapisem” a „Pulsem” dużą rolę odegrał konflikt pokoleniowy. Podobna sytuacja miała miejsce wewnątrz KOR przy okazji sześćdziesiątej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Kuroń po latach następująco opisywał dyskusję wewnątrz komitetu nad pierwszą wersją oświadczenia z tej okazji:
„Projekt napisali Jerzy Ficowski i Jan Józef Lipski. Kiedy go przedstawili, wybuchła dzika awantura, podzieliśmy się pokoleniowo. Powojenni, wraz z autorami projektu, chcieli wymieniać zasługi, lecz także czarne karty tamtej epoki. Ci, którzy działalność społeczną rozpoczynali przed wojną, odrzucili ten projekt z nieprzepartą energią. »To po co pan profesor zakładał wtedy Ligę Obrony Praw Człowieka i Obywatela?« – pytał Michnik Edwarda Lipińskiego. »Bo byłem głupi« – powiedział profesor”.
Według Lipskiego „żadne chyba z KOR-owskich oświadczeń nie było w tym stopniu dziełem całego Komitetu. Wprowadzono liczne poprawki”. Ostatecznie bowiem wypracowano jednak kompromis i oświadczenie się ukazało.
Ludzie opozycji demokratycznej spierali się jeszcze o wiele innych spraw. Macierewicz miał za złe Kuroniowi, że jest on postrzegany jako lider KOR. Większość KOR krytykowała z kolei grupę „Głosu” za wezwanie ludzi do udziału w demonstracji bez konsultacji z resztą. Moczulski z Czumą ostro rywalizowali o przywództwo. Mirosław Chojecki początkowo tworzył Nieocenzurowaną Oficynę Wydawniczą (potem zmieniono nazwę na Niezależna Oficyna Wydawnicza) wraz z grupą Janusza Krupskiego, jednak ich drogi się rozeszły, bo Chojecki nie był gotowy tworzyć wydawnictwa o katolickim profilu ideowym. Sergiusz Kowalski próbował temperować bezkompromisowy sposób pisania Jana Walca o osobach „z drugiej strony barykady”.
Ludzie opozycji demokratycznej spierali się jeszcze o wiele innych spraw. Macierewicz miał za złe Kuroniowi, że jest on postrzegany jako lider KOR. Większość KOR krytykowała z kolei grupę „Głosu” za wezwanie ludzi do udziału w demonstracji bez konsultacji z resztą. Moczulski z Czumą ostro rywalizowali o przywództwo. Mirosław Chojecki początkowo tworzył Nieocenzurowaną Oficynę Wydawniczą (potem zmieniono nazwę na Niezależna Oficyna Wydawnicza) wraz z grupą Janusza Krupskiego, jednak ich drogi się rozeszły, bo Chojecki nie był gotowy tworzyć wydawnictwa o katolickim profilu ideowym. Sergiusz Kowalski próbował temperować bezkompromisowy sposób pisania Jana Walca o osobach „z drugiej strony barykady”.
Oczywiste napięcia, nieoczywista solidarność
Przykłady konfliktów można by mnożyć w nieskończoność, ale nie oddadzą one istoty doświadczenia demokratycznej opozycji lat siedemdziesiątych. Opozycjoniści buntowali się przeciwko systemowi z różnych pobudek: moralnych, politycznych, religijnych i kulturowych, więc niedziwne, że dochodziło do napięć. Nieprzypadkowo jednak wszystkie te spory i różnice, które były ich tłem, nie doprowadziły do otwartej wrogości i wzajemnego zwalczania się przez poszczególne kręgi. Sporo ich dzieliło, ale chyba więcej łączyło. Oczywiście łączyły ich sprzeciw wobec represyjnego państwa, przywiązanie do praw człowieka, wolności słowa i demokracji, ale nie tylko.
Równie duże, a może większe znaczenie miała wspólnota doświadczenia opozycyjnego zaangażowania, na które składały się z jednej strony bycie represjonowanym, obawy o siebie i o bliskich, wkraczania przez władze w prywatność, z drugiej pozytywne uczucia związane z tym, co się robiło. Należała do nich na pewno satysfakcja z integralności własnej postawy, gdy głoszone publicznie poglądy były zgodne z wyborami życiowymi. Wojciech Onyszkiewicz, działacz KOR, tak wspominał moment, w którym Antoni Macierewicz zwrócił się do niego z pomysłem rozpoczęcia akcji pomocy dla represjonowanych w 1976 r. robotników i ich rodzin:
Równie duże, a może większe znaczenie miała wspólnota doświadczenia opozycyjnego zaangażowania, na które składały się z jednej strony bycie represjonowanym, obawy o siebie i o bliskich, wkraczania przez władze w prywatność, z drugiej pozytywne uczucia związane z tym, co się robiło. Należała do nich na pewno satysfakcja z integralności własnej postawy, gdy głoszone publicznie poglądy były zgodne z wyborami życiowymi. Wojciech Onyszkiewicz, działacz KOR, tak wspominał moment, w którym Antoni Macierewicz zwrócił się do niego z pomysłem rozpoczęcia akcji pomocy dla represjonowanych w 1976 r. robotników i ich rodzin:
„Pamiętam długi wieczorny spacer po placu koło pomnika Bohaterów Getta. I wybór, którego trzeba było dokonać – wspominał Onyszkiewicz. – Albo zaangażuję się w zorganizowanie akcji pomocy, działanie zgodne z najbardziej elementarnymi moralnymi odruchami, ale na pewno od razu pożegnam się z bardzo ważnym działaniem w Czarnej Jedynce, a w dalszej kolejności z niedawno rozpoczętą pracą w Instytucie Badań Pedagogicznych, a kiedyś może też z wolnością, albo odmówię. Nie będzie żadnych represji, lecz nie pozbieram się ze wstydu”.
Zaangażowanie dawało poczucie wewnętrznej spójności, które musiało przeważać nad wszystkimi innymi związanymi z doświadczanymi represjami.
Życie opozycjonistów miało charakter stadny. Grupa towarzyska skupiająca ludzi zaangażowanych często stanowiła dla nich jeden z głównych punktów odniesienia. „Robiłam to dla przyjaciół, dla znajomych”, wspominała Danuta Stołecka, wrocławska opozycjonistka zajmująca się m.in. przewożeniem do Polski literatury zakazanej. Wśród motywacji do trwania w opozycyjnym zaangażowaniu ważną rolę odgrywała lojalność wobec kolegów i przyjaciół, z którymi dzieliło się los. Ludwika Wujec swojej książce – zawierającej w dużej mierze właśnie wspomnienia o czasach opozycyjnego zaangażowania – nieprzypadkowo nadała tytuł „Związki przyjacielskie”. To właśnie funkcjonowanie w grupie ludzi mających podobny styl życia, podobnie myślących, kierujących się podobnymi zasadami stanowiło istotę jej doświadczenia walki z systemem – tak można odczytać tę książkę.
Wystarczy przytoczyć kilka fragmentów, żeby zrozumieć, na czym wśród opozycjonistów bazowało poczucie wspólnoty. Po latach wspominała:
Życie opozycjonistów miało charakter stadny. Grupa towarzyska skupiająca ludzi zaangażowanych często stanowiła dla nich jeden z głównych punktów odniesienia. „Robiłam to dla przyjaciół, dla znajomych”, wspominała Danuta Stołecka, wrocławska opozycjonistka zajmująca się m.in. przewożeniem do Polski literatury zakazanej. Wśród motywacji do trwania w opozycyjnym zaangażowaniu ważną rolę odgrywała lojalność wobec kolegów i przyjaciół, z którymi dzieliło się los. Ludwika Wujec swojej książce – zawierającej w dużej mierze właśnie wspomnienia o czasach opozycyjnego zaangażowania – nieprzypadkowo nadała tytuł „Związki przyjacielskie”. To właśnie funkcjonowanie w grupie ludzi mających podobny styl życia, podobnie myślących, kierujących się podobnymi zasadami stanowiło istotę jej doświadczenia walki z systemem – tak można odczytać tę książkę.
Wystarczy przytoczyć kilka fragmentów, żeby zrozumieć, na czym wśród opozycjonistów bazowało poczucie wspólnoty. Po latach wspominała:
„W żadnym momencie, ani przez sekundę – wszystko jedno, czy Heńka [Wujca, męża Ludwiki] zatrzymywali czy aresztowali – nie miałam poczucia, że jestem sama. Nie bałam się, że ludzie się wystraszą i odwrócą […]. Fantastyczną stroną tego środowiska była przyjaźń. Jak tylko się ktoś dowiedział, że ktoś został zatrzymany albo że coś się innego ważnego wydarzyło, to najpierw zawiadamiał Jacka [Kuronia], czyli Wolną Europę, a potem naturalnym wewnętrznym, nigdzie przecież niespisanym odruchem było – czy nie trzeba jakoś pomóc”.
Z opowieści Wujec wynika, że życie opozycyjne było połączone z towarzyskim, polityka mieszała się z rozrywką i na odwrót: „to wszystko razem spojone było przyjaźniami i bardzo fajnym życiem towarzyskim, dzięki tym więziom, włączali się w to coraz nowi ludzie”. Aspekty tego typu często przeważają nad różnym spojrzeniem na historię czy współczesną politykę. Dla zachowania przez polską demokratyczną opozycję lat siedemdziesiątych pewnej wspólnoty mimo różnic miało to chyba ogromne znaczenie.
Jan Olaszek