Nie milknie dyskusja nad pochodzeniem pierwszego historycznego władcy Polski. Badacze przyjmują dziś słowiańskie pochodzenie Mieszka I (najczęściej wywodzi się go od rodzimych Polan). Z pewnością można dziś powiedzieć, że Mieszko I nie pochodził ze Skandynawii.
Zagadnienie wikingów cieszy się rosnącą popularnością w popkulturze. Na temat wczesnośredniowiecznych rabusiów morskich powstają filmy i seriale, motywy kultury skandynawskiej epoki wikingów odnajdujemy w muzyce, na odzieży, a nawet korzystając z nowoczesnych technologii, jak bluetooth, który zawdzięcza nazwę duńskiemu królowi Haraldowi Sinozębemu (duń. Harald Blåtand, ang. Harald Bluetooth), a samo logo to złożone ze sobą runy odpowiadające inicjałom: H oraz B.
Wielka Brytania chętnie odwołuje się do skandynawskiego dziedzictwa historycznego, podobnie czyni Francja. Nic więc dziwnego, że i w Polsce w pewnym momencie badacze rozważali hipotezę skandynawskiego pochodzenia Piastów. Lata badań przekonują, że teza ta nie ma żadnego umocowania w źródłach – państwa Piastów nie założyli Skandynawowie, a Mieszko I nie był wikingiem.
Mieszko I – co o nim wiemy?
Historia Mieszka I jest kluczowa dla poznania genezy państwa Piastów. Dotyka bowiem procesów państwotwórczych, które nabrały szczególnej dynamiki właśnie w czasach panowania tego władcy. Niestety badacze nie dysponują bogatym wyborem źródeł pisanych do badań nad życiem Mieszka I. Co więcej, brakuje choćby jednego rodzimego źródła, które byłoby współczesne jego czasom. Z tego względu dzieje pierwszego potwierdzonego historycznie władcy Polski znamy z przekazów obcych. Tu należy wymienić autorów niemieckich: mnicha benedyktyńskiego Widukinda oraz biskupa merseburskiego Thietmara, choć żaden z nich nie poświęcił szczególnej uwagi życiu budowniczego nowego państwa.
Historycy wskazują na tego pierwszego jako autora najstarszej wzmianki o państwie Mieszka I, który jako "król Licicavików" (trudnych do jednoznacznej identyfikacji poddanych słowiańskich), stoczył dwie bitwy z saskim grafem Wichmanem. Thietmar zaś nie był naocznym świadkiem rządów Mieszka I, ale w kontekście działań jego następcy, Bolesława, który toczył bitwy z Henrykiem II, Mieszka I opisał dość życzliwie. Przede wszystkim Thietmar odnotował, że w przeciwieństwie do Widukinda Mieszko I przyjął chrzest.
Losy pierwszego historycznego władcy Polski opisali także autorzy arabscy, opierający swoje zapiski na relacji żydowskiego podróżnika i dyplomaty na dworze kordobańskim – Ibrahima ibn Jakuba. To jego zapiskom zawdzięczamy informacje dotyczące sił zbrojnych piastowskiego władcy czy wreszcie samo odnotowanie państwa Mieszka jako największego z krajów słowiańskich.
Ogół źródeł pisanych pozwolił przynajmniej częściowo zrekonstruować najważniejsze wydarzenia i fakty z życia Mieszka I. Wiadomo, że władzę przejął około 960 r., a kilka lat później przyjął chrzest. Tym samym rozpoczął proces chrystianizacji państwa i włączył je do zachodnioeuropejskiego kręgu kulturowego. Dzięki temu jego państwo nie podzieliło losu słabych politycznie organizacji Połabian, które uległy upadkowi. Po serii zwycięskich bitew (pokonanie Wichmana, a potem Hodona pod Cedynią) zapanował on nad Pomorzem, a swoje rządy sprawował także nad terenami przyłączonymi do kraju, czyli Małopolską, Śląskiem i ziemią lubuską. Mieszko I dał się poznać nie tylko jako dobry strateg wojskowy, ale także wielokrotnie jako zręczny dyplomata – wiążąc się mariażem dynastycznym z Przemyślidami (przypieczętowaniem był ślub z Dobrawą), stworzył swego rodzaju przeciwwagę dla dominującego w regionie cesarstwa. Zakładając biskupstwo misyjne, wzmocnił niezależność własnego państwa, a wydając córkę (znaną pod imieniem "Świętosława") za Eryka Zwycięskiego, przypieczętował sojusz ze Szwecją przeciwko Danii, której król miał zakusy na opanowanie rejonu ujścia Odry.
Jak widać, historia Mieszka I, choć znana jest dość wybiórczo, tworzy spójny obraz jego myśli politycznej, zawiązanych sojuszy i planu na rozwój państwa. Już teraz warto zasygnalizować, że żadne z powyższych źródeł nie wskazało, choćby pośrednio, na skandynawskie pochodzenie Mieszka I.
Mieszko I wikingiem? Stara-nowa koncepcja
Hipoteza normańska, tak bowiem w pracach naukowych określa się teorię o skandynawskim pochodzeniu Piastów, niczym bumerang powraca co jakiś czas do mainstreamu i jest całkiem poważnie dyskutowana w polskich mediach. Koncepcja ta jest jednak znacznie starsza niż dyskusje zainicjowane w ostatnim dziesięcioleciu. Wbrew temu, co głoszą niektórzy jej skrajni krytycy, koncepcja skandynawskiego pochodzenia Mieszka I nie znajduje też swoich początków w pracach historyków III Rzeszy.
Podstawowe założenia hipotezy normańskiej sformułował w 1858 r. polski historyk Karol Szajnocha. Nawiązał on do znanych na wschodzie Rusów, w których słusznie upatrywano przybyszów z Europy Północnej, co miało świadczyć o skandynawskich korzeniach państwa rosyjskiego. Podobną genezę Szajnocha, w ślad m.in. za Tadeuszem Czackim. wysnuł dla początków Polski, której "praojcowie", Lachowie, mieli pochodzić z Północy.
Początkowo główne argumenty przemawiające za hipotezą o normańskich korzeniach państwa polskiego obejmowały rozważania językowo-historyczne i dotyczyły zwłaszcza etymologii słowa "Lach" (uznawanego przez Szajnochę za skandynawskie). Później, zwłaszcza historycy niemieccy, odwoływali się także do Dagomeiudex, regestu dokumentu z końca X w., sugerując, że odnotowane tam imię Mieszka – "Dagome" wywodzi się od skandynawskiego "Dagr/Dago", co ma świadczyć o wikińskich korzeniach władcy. Choć brakowało mocnych argumentów za tą tezą, to zyskała ona popularność, której należy upatrywać raczej w "romantycznej" wizji wikińskich początków różnych państw europejskich niż rzetelnej wiedzy naukowej. Badacze odnotowali, że rdzeń "Dag" nie był używany w imionach germańskich co najmniej do końca X wieku! Co więcej, imiona wszystkich władców piastowskich są słowiańskie, a nie skandynawskie, jak w przypadku Rurykowiczów, u których "normaniści" doszukują się analogii w pochodzeniu. Zwróćmy też uwagę, że żadne z najstarszych źródeł opisujących dzieje Piastów ("Relacja" Ibrahima ibn Jakuba, "Kronika" Thietmara ani "Dzieje saskie" Widukinda), nie odnotowało ich skandynawskiego pochodzenia. Później zwolennicy hipotezy normańskiej chętnie posługiwali się jeszcze argumentami archeologicznymi, odwołując się m.in. do odkrytej podczas wykopalisk broni i biżuterii, choć to właśnie archeologia ostatecznie pogrzebała tę koncepcję.
Archeologia i dalsze perspektywy
Mimo że większość historyków od dawna krytycznie odnosiła się do koncepcji o skandynawskim pochodzeniu Mieszka, to najważniejszy argument, który jednoznacznie obala tę hipotezę, jest owocem badań archeologicznych.
Okazuje się, że z terenu państwa pierwszych Piastów nie są znane żadne przedmioty skandynawskie sprzed samego końca X lub początku XI w. Innymi słowy na ziemiach państwa Mieszka I nie odkryto ani jednego zabytku, który znalazłby się tam przed śmiercią władcy. Przebadane archeologicznie pochówki wikingów oraz osady skandynawskie funkcjonowały poza granicami państwa Mieszka (Świelubie i Truso) lub były późniejsze (Ciepłe). Jeśli pochodzenie pierwszego historycznego władcy Polski byłoby rzeczywiście skandynawskie, to z pewnością nie tylko sam Mieszko, ale też jego dworzanie pozostawiliby po sobie konkretne świadectwa archeologiczne. Niektóre typy biżuterii, broni i przedmiotów codziennego użytku, a także budownictwo i cmentarzyska są dobrymi wyznacznikami pochodzenia lub przynajmniej tradycji kulturowej dawnych społeczności. Z czasów i ziem Mieszka I nie pochodzi jednak nic, co mogłoby wskazywać na jego skandynawskie korzenie.
Mieszko I nie był zatem Skandynawem, był Słowianinem, a jego dokładne pochodzenie będzie zapewne przedmiotem dalszych badań. Trudno oczekiwać radykalnego zwrotu wśród historyków, bo nowe źródła pisane raczej się nie pojawią, te zaś, które są znane, wielokrotnie analizowano już krytycznie. Archeologia jest natomiast dyscypliną, w której dane odkryte podczas wykopalisk wciąż mogą zaskakiwać i stawać się podstawą nowych tez. Być może argument, który jednoznacznie potwierdzi lokalne lub obce (wielkomorawskie?) pochodzenie Mieszka I wciąż czeka na odkrycie.
Z uwagą warto śledzić też analizy DNA, które na poziomie biologicznym pomagają rozwiązać zagadkę pochodzenia, choć dane te niekoniecznie muszą być zbieżne z tożsamością kulturową osoby, której szczątki analizowano.