Kult zmarłych
w dawnej Polsce
czas czytania:

Zgodnie z utrwalonym w Polsce zwyczajem dwa pierwsze dni listopada mają wymiar duchowy, sentymentalny i odświętny. W dniach tych wspominamy świętych Kościoła katolickiego i bliskie osoby, które odeszły z tego świata.
Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny są silnie zakorzenione w Polskiej tradycji. Zwyczaj czczenia zmarłych był powszechny w czasach pogańskich, wiązał się z różnymi obrzędami, które po wprowadzeniu w Polsce chrześcijaństwa uległy przekształceniu.
Początki Dnia Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego
Uroczystość wspomnienia osób zmarłych w Kościele wschodnim ma swój początek w IV w., nieco później święto to pojawiło się w Kościele zachodnim – zapoczątkowano je 13 maja 608 r. Od tego czasu Dzień Wszystkich Świętych obchodzono 1 maja, przy czym początkowo wspominano jedynie męczenników.
W 731 r. papież Grzegorz III przeniósł uroczystość czczenia zmarłych w obronie wiary chrześcijańskiej na 1 listopada. Papież Grzegorz IV w roku 837 zmienił charakter tego święta. Uznał bowiem, że w dniu tym należy wspominać wszystkich świętych Kościoła powszechnego, zarówno tych, o których słyszano, jak i tych, których skryła ludzka niepamięć.
W 993 r. opat benedyktyńskiego klasztoru w Cluny wprowadził Dzień Zaduszny, upamiętniający wszystkie zmarłe osoby. W Polsce Dzień Zaduszny znany jest od XII w., upowszechnił się w XIII w., a od wieku XIV obchodzony jest uroczyście.
Od czasu przyjęcia przez Mieszka I chrześcijaństwa w 966 r. 1 listopada obchodzimy zatem Dzień Wszystkich Świętych, a od wieku XII mamy Dzień Zaduszny, który przypada 2 listopada.
Przeniesienie Dnia Wszystkich Świętych i wprowadzenie Dnia Zadusznego ma znaczenie symboliczne. Listopad jest miesiącem jesiennym, wraz z jego początkiem przyroda zaczyna usypiać, drzewa i krzewy tracą liście i piękne barwy, dni stają się mgliste, chłodne i deszczowe. Żegnamy się z radością i ciepłem lata, nastaje szarość dnia, jesteśmy świadomi tego, że dopiero wiosną przyroda będzie na nowo ożywać, czego z niecierpliwością oczekujemy. Idąc na groby bliskich, przeżywamy rozstanie z nimi i – zgodnie z wiarą chrześcijańską – pozostajemy w nadziei, że spotkamy ich po śmierci w raju.
W Dniu Wszystkich Świętych każdego roku duchowni zakładają białe ornaty, w których odprawiają uroczyste msze. Odbywają się procesje na cmentarzach, podczas których kapłan i wierni śpiewają modlitwy liturgiczne i psalmy. Zgodnie z wiarą chrześcijańską, osoby święte za swoją pracę, dobroczynność, szerzenie wiary i nierzadko męczeńską śmierć w obronie wartości chrześcijańskich są już w raju szczęśliwe. Nie potrzebują modlitwy wstawienniczej, lecz za ich pośrednictwem wierni proszą o pomoc w różnych sprawach.
Dzień Zaduszny ma już inny wymiar, duchowni odprawiają msze w czarnych szatach, wymieniają nazwiska zmarłych w wypominkach, modlą się za dusze w czyśćcu cierpiące. Nikt nie jest do końca pewny, czy jego bliski trafił po śmierci do raju, dlatego odmawiane są modlitwy w intencji zmarłych, które mają im pomóc w osiągnięciu zbawienia.
W 731 r. papież Grzegorz III przeniósł uroczystość czczenia zmarłych w obronie wiary chrześcijańskiej na 1 listopada. Papież Grzegorz IV w roku 837 zmienił charakter tego święta. Uznał bowiem, że w dniu tym należy wspominać wszystkich świętych Kościoła powszechnego, zarówno tych, o których słyszano, jak i tych, których skryła ludzka niepamięć.
W 993 r. opat benedyktyńskiego klasztoru w Cluny wprowadził Dzień Zaduszny, upamiętniający wszystkie zmarłe osoby. W Polsce Dzień Zaduszny znany jest od XII w., upowszechnił się w XIII w., a od wieku XIV obchodzony jest uroczyście.
Od czasu przyjęcia przez Mieszka I chrześcijaństwa w 966 r. 1 listopada obchodzimy zatem Dzień Wszystkich Świętych, a od wieku XII mamy Dzień Zaduszny, który przypada 2 listopada.
Przeniesienie Dnia Wszystkich Świętych i wprowadzenie Dnia Zadusznego ma znaczenie symboliczne. Listopad jest miesiącem jesiennym, wraz z jego początkiem przyroda zaczyna usypiać, drzewa i krzewy tracą liście i piękne barwy, dni stają się mgliste, chłodne i deszczowe. Żegnamy się z radością i ciepłem lata, nastaje szarość dnia, jesteśmy świadomi tego, że dopiero wiosną przyroda będzie na nowo ożywać, czego z niecierpliwością oczekujemy. Idąc na groby bliskich, przeżywamy rozstanie z nimi i – zgodnie z wiarą chrześcijańską – pozostajemy w nadziei, że spotkamy ich po śmierci w raju.
W Dniu Wszystkich Świętych każdego roku duchowni zakładają białe ornaty, w których odprawiają uroczyste msze. Odbywają się procesje na cmentarzach, podczas których kapłan i wierni śpiewają modlitwy liturgiczne i psalmy. Zgodnie z wiarą chrześcijańską, osoby święte za swoją pracę, dobroczynność, szerzenie wiary i nierzadko męczeńską śmierć w obronie wartości chrześcijańskich są już w raju szczęśliwe. Nie potrzebują modlitwy wstawienniczej, lecz za ich pośrednictwem wierni proszą o pomoc w różnych sprawach.
Dzień Zaduszny ma już inny wymiar, duchowni odprawiają msze w czarnych szatach, wymieniają nazwiska zmarłych w wypominkach, modlą się za dusze w czyśćcu cierpiące. Nikt nie jest do końca pewny, czy jego bliski trafił po śmierci do raju, dlatego odmawiane są modlitwy w intencji zmarłych, które mają im pomóc w osiągnięciu zbawienia.
Pogańskie
i chrześcijańskie obrzędy
w Dniu Wszystkich Świętych
i Dniu Zadusznym
W czasach przedchrześcijańskich pamięć i troska o zmarłych były bardzo silne, czego dowodem były uczty zaduszne, urządzane nie tylko w rocznicę śmierci. Znaczna większość dorocznych obrzędów obejmowała elementy kultu zmarłych. Według pogańskich przekonań, zmarli w dalszym ciągu byli pełnoprawnymi członkami rodziny i mieszkańcami wsi, dlatego też często przychodzili do bliskich w odwiedziny. Wierzono ponadto w ich niezwykłą moc. Proszono ich o wstawiennictwo u bogów, modlono się głównie o zdrowie, pomyślność i urodzaj plonów.
Wiara w odwiedziny zza grobu nie znikła wraz z pojawieniem się w Polsce chrześcijaństwa. W dalszym ciągu wierzono, że świat żywych i świat zmarłych łączą się ze sobą i wzajemnie przenikają. Według ówczesnych przekonań duchy zmarłych schodziły na ziemię, zwłaszcza w pierwszych dwóch dniach listopada, gdy obchodzono Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Wierzono, że zmarli w dniach ich wspomnienia wracali do swych rodzin, odwiedzali bliskich i sąsiadów. Choć ich nie widziano, to odczuwano ich obecność.
Współcześnie wspominając zmarłych, odwiedzamy cmentarze, przynosimy na groby kwiaty i znicze. Dekorowanie grobów kwiatami i zapalanie zniczy jest ściśle związane z pogańskimi rytuałami czczenia zmarłych. W czasach przedchrześcijańskich na ziemiach polskich duchy przodków sławiono przez składanie im ofiar ze zwierząt. Kościół zmienił ten obrzęd, wprowadził przynoszenie kwiatów jako dar upamiętnienia. Jednakże dla wielu osób kwiaty nie były wystarczające, dlatego też składano na grobach pożywienie, przynoszono świeży chleb, miód, kaszę czy jaja. Próbowano w ten sposób nakarmić głodne dusze zmarłych.
Z kolei zapalanie zniczy jest związane z pogańskim obrzędem rozpalania ognisk na grobach. Ogień miał ogrzać zmarłego i oczyścić go z popełnionych w ciągu życia złych czynów. Kościół zamienił zwyczaj palenia ognisk na zapalanie zniczy. Ogień symbolizuje światłość wiekuistą, którą bliscy wypraszają dla zmarłych. Jest także wyrazem pamięci, przywiązania i miłości.
Odwiedzanie grobów, składanie na nich kwiatów i zapalanie zniczy to obrzędy, które przetrwały do dziś. Współcześnie tłumy wiernych przynoszą na groby zmarłych wiązanki, kwiaty, wieńce, znicze. Zaniknął jednak zwyczaj obdarowywania zmarłych jedzeniem. W ogóle większość dawnych obrzędów odprawianych w Dniu Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym nie przetrwała do dzisiejszych czasów.
Wiara w odwiedziny zza grobu nie znikła wraz z pojawieniem się w Polsce chrześcijaństwa. W dalszym ciągu wierzono, że świat żywych i świat zmarłych łączą się ze sobą i wzajemnie przenikają. Według ówczesnych przekonań duchy zmarłych schodziły na ziemię, zwłaszcza w pierwszych dwóch dniach listopada, gdy obchodzono Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Wierzono, że zmarli w dniach ich wspomnienia wracali do swych rodzin, odwiedzali bliskich i sąsiadów. Choć ich nie widziano, to odczuwano ich obecność.
Współcześnie wspominając zmarłych, odwiedzamy cmentarze, przynosimy na groby kwiaty i znicze. Dekorowanie grobów kwiatami i zapalanie zniczy jest ściśle związane z pogańskimi rytuałami czczenia zmarłych. W czasach przedchrześcijańskich na ziemiach polskich duchy przodków sławiono przez składanie im ofiar ze zwierząt. Kościół zmienił ten obrzęd, wprowadził przynoszenie kwiatów jako dar upamiętnienia. Jednakże dla wielu osób kwiaty nie były wystarczające, dlatego też składano na grobach pożywienie, przynoszono świeży chleb, miód, kaszę czy jaja. Próbowano w ten sposób nakarmić głodne dusze zmarłych.
Z kolei zapalanie zniczy jest związane z pogańskim obrzędem rozpalania ognisk na grobach. Ogień miał ogrzać zmarłego i oczyścić go z popełnionych w ciągu życia złych czynów. Kościół zamienił zwyczaj palenia ognisk na zapalanie zniczy. Ogień symbolizuje światłość wiekuistą, którą bliscy wypraszają dla zmarłych. Jest także wyrazem pamięci, przywiązania i miłości.
Odwiedzanie grobów, składanie na nich kwiatów i zapalanie zniczy to obrzędy, które przetrwały do dziś. Współcześnie tłumy wiernych przynoszą na groby zmarłych wiązanki, kwiaty, wieńce, znicze. Zaniknął jednak zwyczaj obdarowywania zmarłych jedzeniem. W ogóle większość dawnych obrzędów odprawianych w Dniu Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym nie przetrwała do dzisiejszych czasów.
Zapomniane wierzenia, zwyczaje i obrzędy
Dawniej specjalne znaczenie przypisywano żebrakom. Uważano, że przebaczenie grzechów i zbawienie należy sobie wymodlić, a modlitwy nędzarzy są szczególnie skuteczne. Żebracy nie posiadali nic, nie angażowali się w sprawy świata doczesnego, nic nie zaprzątało im głowy, dlatego mogli w pełni oddać się modlitwie, która była wysłuchiwana. Dlatego też często proszono ich o modlitwę zarówno za żywych, jak i zmarłych. Żebracy w Dniu Wszystkich Świętych siedzieli w pobliżu cmentarzy. Wierni, idąc na mogiły bliskich, przynosili im jedzenie, a w zamian oczekiwali modlitwy za siebie i dusze zmarłych krewnych. W niektórych regionach nędzarzy zapraszano do domów, by ugościć ich w cieple przy suto zastawionych stołach. Czasem wierzono nawet, że wraz z biedakiem do domu przychodzi dusza zmarłej bliskiej osoby.
Wiara w odwiedziny zza grobu była dawniej tak silna, że większość gospodarzy w pierwszych dwóch dniach listopada zostawiała otwarte furtki, okna i drzwi wejściowe, by zmarły mógł bez problemu wejść do domu. Zapalano świece, aby rozjaśnić duchom drogi i pokazać, że są mile widziane. Niezwykle ważnym dawnym obrzędem było przygotowanie siedziska ze słomy dla zmarłego i pozostawienie na stołach jedzenia dla niego. Przybywający do bliskich duch nie mógł odejść głodny. W każdym domu stół przeznaczony dla zmarłych był suto zastawiony. Najczęściej pieczono dla nich świeży chleb, gotowano pierogi, bób, groch i soczewicę oraz przygotowywano kutię.
Dusze zmarłych odwiedzały nie tylko swoje domy, bliskich i sąsiadów. Zgodnie z ówczesnymi wierzeniami, zmarli oczekujący zbawienia w czyśćcu udawali się na mszę do pobliskiego kościoła, w którym o północy zmarły duchowny odprawiał nabożeństwo, a duch organisty śpiewał pieśni. Po mszy duchy udawały się na pokutną procesję, oczyszczającą z niektórych grzechów. Ze względu na te wierzenia w żadnym kościele nie odprawiano w nocy mszy i nikt żywy nie mógł nawet zbliżyć się do kościoła w godzinach nocnych. Utarło się przekonanie, że podglądanie zmarłych podczas ich modlitwy może zostać ukarane śmiercią.
Ciekawe jest również to, że 1 i 2 listopada obowiązywał zakaz szycia, przędzenia, motania i zawiązywania. Uważano bowiem, że niezaradna gospodyni przez przypadek w trakcie przędzenia mogłaby zaplątać w przędzę zbłąkaną duszę, a podczas szycia ją ukłuć. Wśród innych interesujących zakazów, które nie przetrwały do dzisiejszych czasów, można wymienić zakaz wylewania brudnej wody, ponieważ można było oblać zmarłego, który spacerował wokół domu, i zamiatania (wraz z kurzem można było bowiem wymieść z domu duszę). Kategorycznie zakazywano używania ostrych narzędzi i przedmiotów, ciężkim grzechem byłoby zranienie ducha. W dniach intensywnej modlitwy za zmarłych i ich odwiedzin nie należało też hałasować – głośne rozmowy mogły przestraszyć ducha. Ulubione siedziska zmarłych krewnych przez dwa pierwsze dni listopada musiały pozostać puste, nikt nie mógł na nich usiąść. Obawiano się bowiem przygniecenia zmarłego – uwięziona dusza mogłaby pozostać na wieczność w świecie żywych, co byłoby dla niej niekończącą się udręką.
Duchowni doradzali także, by nie płakać za zmarłymi, gdyż ich dusza również wtedy cierpi. W czasach staropolskich znana była opowieść o matce opłakującej zmarłą córkę. Kobieta po stracie dziecka płakała codziennie. W listopadzie matka w poszukiwaniu ducha córki błąkała się po drogach i cmentarzach. W pewnym momencie córka jej się ukazała. Kobieta spostrzegła, że dziewczyna trzyma w ręku wielki dzban wypełniony łzami, które matka wypłakała po jej stracie. Dzban ten był ciężki nie tylko fizycznie. Duchowni starali się tłumaczyć, że nadmierne zamartwianie się i ciągłe opłakiwanie zmarłego są dla niego dodatkową udręką, duch nie może zaznać spokoju. Wyjaśniali, że zmarli nie potrzebują łez, lecz modlitwy i dobrego wspominania, gdyż to może dać im upragnione zbawienie.
Wiara w odwiedziny zza grobu była dawniej tak silna, że większość gospodarzy w pierwszych dwóch dniach listopada zostawiała otwarte furtki, okna i drzwi wejściowe, by zmarły mógł bez problemu wejść do domu. Zapalano świece, aby rozjaśnić duchom drogi i pokazać, że są mile widziane. Niezwykle ważnym dawnym obrzędem było przygotowanie siedziska ze słomy dla zmarłego i pozostawienie na stołach jedzenia dla niego. Przybywający do bliskich duch nie mógł odejść głodny. W każdym domu stół przeznaczony dla zmarłych był suto zastawiony. Najczęściej pieczono dla nich świeży chleb, gotowano pierogi, bób, groch i soczewicę oraz przygotowywano kutię.
Dusze zmarłych odwiedzały nie tylko swoje domy, bliskich i sąsiadów. Zgodnie z ówczesnymi wierzeniami, zmarli oczekujący zbawienia w czyśćcu udawali się na mszę do pobliskiego kościoła, w którym o północy zmarły duchowny odprawiał nabożeństwo, a duch organisty śpiewał pieśni. Po mszy duchy udawały się na pokutną procesję, oczyszczającą z niektórych grzechów. Ze względu na te wierzenia w żadnym kościele nie odprawiano w nocy mszy i nikt żywy nie mógł nawet zbliżyć się do kościoła w godzinach nocnych. Utarło się przekonanie, że podglądanie zmarłych podczas ich modlitwy może zostać ukarane śmiercią.
Ciekawe jest również to, że 1 i 2 listopada obowiązywał zakaz szycia, przędzenia, motania i zawiązywania. Uważano bowiem, że niezaradna gospodyni przez przypadek w trakcie przędzenia mogłaby zaplątać w przędzę zbłąkaną duszę, a podczas szycia ją ukłuć. Wśród innych interesujących zakazów, które nie przetrwały do dzisiejszych czasów, można wymienić zakaz wylewania brudnej wody, ponieważ można było oblać zmarłego, który spacerował wokół domu, i zamiatania (wraz z kurzem można było bowiem wymieść z domu duszę). Kategorycznie zakazywano używania ostrych narzędzi i przedmiotów, ciężkim grzechem byłoby zranienie ducha. W dniach intensywnej modlitwy za zmarłych i ich odwiedzin nie należało też hałasować – głośne rozmowy mogły przestraszyć ducha. Ulubione siedziska zmarłych krewnych przez dwa pierwsze dni listopada musiały pozostać puste, nikt nie mógł na nich usiąść. Obawiano się bowiem przygniecenia zmarłego – uwięziona dusza mogłaby pozostać na wieczność w świecie żywych, co byłoby dla niej niekończącą się udręką.
Duchowni doradzali także, by nie płakać za zmarłymi, gdyż ich dusza również wtedy cierpi. W czasach staropolskich znana była opowieść o matce opłakującej zmarłą córkę. Kobieta po stracie dziecka płakała codziennie. W listopadzie matka w poszukiwaniu ducha córki błąkała się po drogach i cmentarzach. W pewnym momencie córka jej się ukazała. Kobieta spostrzegła, że dziewczyna trzyma w ręku wielki dzban wypełniony łzami, które matka wypłakała po jej stracie. Dzban ten był ciężki nie tylko fizycznie. Duchowni starali się tłumaczyć, że nadmierne zamartwianie się i ciągłe opłakiwanie zmarłego są dla niego dodatkową udręką, duch nie może zaznać spokoju. Wyjaśniali, że zmarli nie potrzebują łez, lecz modlitwy i dobrego wspominania, gdyż to może dać im upragnione zbawienie.
Dzień Wszystkich Świętych w czasach komunizmu i dziś
W PRL władza komunistyczna, walcząc z Kościołem i wiarą chrześcijańską, próbowała wymazać z kalendarza Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Pod naciskiem społeczeństwa zrezygnowano z całkowitego zniesienia tych uroczystości. Zdecydowano jednak o ich laicyzacji – zmieniono nazwę święta i 1 listopada nie obchodzono już Dnia Wszystkich Świętych, a Dzień Wszystkich Zmarłych, a Dzień Zaduszny został normalnym dniem pracy. Z tego powodu wielu Polaków nie miało możliwości odwiedzić cmentarzy, nawiedzano więc groby bliskich w pierwszym dniu listopada. Z biegiem lat stało się to powszechne.
Po obaleniu w Polsce komunizmu dwa pierwsze dni listopada nabrały dodatkowego charakteru – wspominamy nie tylko osoby święte i bliskich, dni te stały się również świętem pamięci narodowej. Oznacza to, że władze państwowe, samorządowe oraz obywatele polscy odwiedzają groby powstańców i żołnierzy poległych w wojennych bitwach, kładą kwiaty na bezimiennych mogiłach i przy tablicach pamięci. Kwiaty i znicze są w kolorach narodowych. Ponadto upamiętniamy ofiary wypadków drogowych i kolejowych, odnawiamy krzyże umieszczone w miejscach tragedii, przynosimy kwiaty i znicze. Aby odwiedzić groby bliskich, niejeden Polak przemierza duże odległości. Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, oprócz świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, są uroczystościami obchodzonymi przez większość Polaków wyznających chrześcijaństwo. Pamięć o zmarłych jest po prostu wielką wartością dla każdego chrześcijanina.
Po obaleniu w Polsce komunizmu dwa pierwsze dni listopada nabrały dodatkowego charakteru – wspominamy nie tylko osoby święte i bliskich, dni te stały się również świętem pamięci narodowej. Oznacza to, że władze państwowe, samorządowe oraz obywatele polscy odwiedzają groby powstańców i żołnierzy poległych w wojennych bitwach, kładą kwiaty na bezimiennych mogiłach i przy tablicach pamięci. Kwiaty i znicze są w kolorach narodowych. Ponadto upamiętniamy ofiary wypadków drogowych i kolejowych, odnawiamy krzyże umieszczone w miejscach tragedii, przynosimy kwiaty i znicze. Aby odwiedzić groby bliskich, niejeden Polak przemierza duże odległości. Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, oprócz świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, są uroczystościami obchodzonymi przez większość Polaków wyznających chrześcijaństwo. Pamięć o zmarłych jest po prostu wielką wartością dla każdego chrześcijanina.
Anna Wójciuk