Koniec zimnej wojny
czas czytania:

Śmierć kliniczna Układu Warszawskiego (1989–1991)
Zimna wojna dobiegała końca, przez Europę Środkowo-Wschodnią przetaczała się fala demokratycznych rewolucji. Jednak Układ Warszawski – wielki sojusz militarno-polityczny, działający pod skrzydłami Związku Sowieckiego – nadal istniał. Początkowo jego likwidacji nie chciał nawet nowy – wywodzący się z „Solidarności” – premier Polski.
Latem 1989 r. w Polsce sformowano rząd pod kierownictwem Tadeusza Mazowieckiego, działacza opozycji demokratycznej i bliskiego doradcy Lecha Wałęsy, przewodniczącego „Solidarności”. Komuniści tracili kolejne przyczółki władzy, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza zaczynała się rozpadać. Na posterunku trwał jeszcze Wojciech Jaruzelski, generał i architekt stanu wojennego, który piastował od lipca 1989 r. urząd prezydenta.
Jesienią kraj znajdował się w awangardzie przemian, otoczony przez państwa, w których cały czas władzę piastowali komuniści. Z tego powodu polski premier wystrzegał się gwałtownych ruchów na arenie międzynarodowej. We wrześniu 1989 r. przekonywał, że jego rząd będzie respektował zobowiązania sojusznicze wobec Związku Sowieckiego. W listopadzie Mazowiecki spotkał się z Michaiłem Gorbaczowem – zapewnił go, że „bez względu na zmianę partyjnego charakteru nowego rządu, także inne siły polityczne [niż PZPR] w Polsce rozumieją, co znaczy dla niej związek z ZSRR. Możemy być pewnym sojusznikiem. I ważne, żeby pan i całe kierownictwo przekonali się o tym”.
Jednym z głównych elementów współpracy ze Związkiem Sowieckim było dalsze trwanie w strukturach Układu Warszawskiego. Nie był to jednak ruch podyktowany tylko zachowawczą postawą Mazowieckiego względem Moskwy. Wynikał on także z obaw o trwałość zachodniej granicy Polski. Na horyzoncie majaczyła perspektywa zjednoczenia obu państw niemieckich. Wszyscy w Warszawie – zarówno komuniści, jak i politycy wywodzący się z „Solidarności” – obawiali się, że zjednoczenie może być wykorzystane przez Niemców do próby rewizji granicy z Polską. Mazowiecki postrzegał Układ Warszawski oraz stacjonujące w Polsce wojska radzieckie jako element stabilizacji systemu i gwarancję zachowania status quo w Europie.
Paradoksalnie, większe niebezpieczeństwo upatrywano w potencjalnym zagrożeniu ze strony zjednoczonych Niemiec aniżeli stacjonujących w Polsce oddziałów Armii Sowieckiej. Andrzej Stelmachowski, marszałek Senatu, wybrany z ramienia „Solidarności”, działacz opozycji blisko związany z Kościołem katolickim, tłumaczył w czasie posiedzenia Komitetu Obrony Kraju, że „zagrożenie dla nas stanowi nie tylko blok NATO, ale mogą przynieść je również zjednoczone Niemcy, a także może ono powstać w wyniku własnej wojny z bezpośrednimi sąsiadami lub ingerencji obcej w nasze sprawy wewnętrzne”. Tłumaczył komunistycznym politykom i wojskowym, że w proponowanej przez nich doktrynie obronnej „występuje nadmierny pacyfizm. Należałoby zweryfikować zapisy o celach polskiej polityki zagranicznej. Pokój za wszelką cenę nie jest celem pierwszoplanowym”.
Jesienią kraj znajdował się w awangardzie przemian, otoczony przez państwa, w których cały czas władzę piastowali komuniści. Z tego powodu polski premier wystrzegał się gwałtownych ruchów na arenie międzynarodowej. We wrześniu 1989 r. przekonywał, że jego rząd będzie respektował zobowiązania sojusznicze wobec Związku Sowieckiego. W listopadzie Mazowiecki spotkał się z Michaiłem Gorbaczowem – zapewnił go, że „bez względu na zmianę partyjnego charakteru nowego rządu, także inne siły polityczne [niż PZPR] w Polsce rozumieją, co znaczy dla niej związek z ZSRR. Możemy być pewnym sojusznikiem. I ważne, żeby pan i całe kierownictwo przekonali się o tym”.
Jednym z głównych elementów współpracy ze Związkiem Sowieckim było dalsze trwanie w strukturach Układu Warszawskiego. Nie był to jednak ruch podyktowany tylko zachowawczą postawą Mazowieckiego względem Moskwy. Wynikał on także z obaw o trwałość zachodniej granicy Polski. Na horyzoncie majaczyła perspektywa zjednoczenia obu państw niemieckich. Wszyscy w Warszawie – zarówno komuniści, jak i politycy wywodzący się z „Solidarności” – obawiali się, że zjednoczenie może być wykorzystane przez Niemców do próby rewizji granicy z Polską. Mazowiecki postrzegał Układ Warszawski oraz stacjonujące w Polsce wojska radzieckie jako element stabilizacji systemu i gwarancję zachowania status quo w Europie.
Paradoksalnie, większe niebezpieczeństwo upatrywano w potencjalnym zagrożeniu ze strony zjednoczonych Niemiec aniżeli stacjonujących w Polsce oddziałów Armii Sowieckiej. Andrzej Stelmachowski, marszałek Senatu, wybrany z ramienia „Solidarności”, działacz opozycji blisko związany z Kościołem katolickim, tłumaczył w czasie posiedzenia Komitetu Obrony Kraju, że „zagrożenie dla nas stanowi nie tylko blok NATO, ale mogą przynieść je również zjednoczone Niemcy, a także może ono powstać w wyniku własnej wojny z bezpośrednimi sąsiadami lub ingerencji obcej w nasze sprawy wewnętrzne”. Tłumaczył komunistycznym politykom i wojskowym, że w proponowanej przez nich doktrynie obronnej „występuje nadmierny pacyfizm. Należałoby zweryfikować zapisy o celach polskiej polityki zagranicznej. Pokój za wszelką cenę nie jest celem pierwszoplanowym”.
Nowy układ
Polscy politycy – komunistyczni i solidarnościowi – na arenie międzynarodowej prezentowali wspólną linię. Podnosili potrzebę zmian wprowadzanych stopniowo, ewolucyjnych. Takie przekonanie było charakterystyczne nie tyko dla władz Polski. Także dla Moskwy jasne było, że Układ Warszawski będzie musiał dostosować się do zmieniających się realiów. Pierwsze sygnały nadchodzących zmian przyniosło posiedzenie przywódców państw członkowskich Układu Warszawskiego, które zwołano w grudniu 1989 r.
Skład delegacji polskiej, która przybyła na to spotkanie, był symboliczny. U boku prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, stałego, wieloletniego bywalca, pojawił się po raz pierwszy premier Tadeusz Mazowiecki. Oprócz ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego, bliskiego współpracownika Mazowieckiego, przybył też Mieczysław Rakowski, I sekretarz PZPR. Atmosfera tego spotkania była dość niezwykła. Jaruzelski wspominał:
Skład delegacji polskiej, która przybyła na to spotkanie, był symboliczny. U boku prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, stałego, wieloletniego bywalca, pojawił się po raz pierwszy premier Tadeusz Mazowiecki. Oprócz ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego, bliskiego współpracownika Mazowieckiego, przybył też Mieczysław Rakowski, I sekretarz PZPR. Atmosfera tego spotkania była dość niezwykła. Jaruzelski wspominał:
„Stosunek do premiera Mazowieckiego był nacechowany dużą ostrożnością. Do tego stopnia, że brałem go pod rękę, niemalże prowadziłem i przedstawiałem, wskazywałem na jego walory. Jednym słowem usposobiłem ich dobrze, przede wszystkim Gorbaczowa, a to było przecież najważniejsze. Nie mówię tu o Ceaușescu, bo ten chodził i patrzył spode łba”.
Obrazowo opisywał to spotkanie Stanisław Ciosek, ówczesny ambasador w Moskwie, który był wcześniej jednym z politycznych akuszerów obrad okrągłego stołu. Dyskusja uderzyła go swoją absurdalnością:
„Język, cała metodyka, pojęcia, artykulacja, były nie z tej epoki. Ja się temu wszystkiemu przyglądałem jak happeningowi. Słuchałem Ceaușescu, zresztą siedziałem tuż za nim. Dwa tygodnie potem zginął. To, co on opowiadał, co opowiadali Niemcy z NRD, o potrzebie ochrony socjalizmu, to było niesamowite. Dla nich to, co się zdarzyło w Polsce, było koszmarem, straszną historią”.
Większość przywódców państw Układu Warszawskiego nadal rozumowała w kategoriach zimnowojennych. Ceaușescu latem 1989 r. zwrócił się nawet do Moskwy z prośbą o inicjowanie interwencji państw Układu Warszawskiego. 19 sierpnia 1989 r. przekazał on do Gorbaczowa wiadomość – apel o to, aby Związek Radziecki podjął działania w celu zahamowania zmian w Polsce.
„ZSRR ponosi ogromną internacjonalistyczną odpowiedzialność za losy socjalizmu, w tym także w Polsce. Uwzględniamy również fakt, że ZSRR, zgodnie z oficjalnymi umowami zgodnymi z prawem międzynarodowym, rozmieszcza w Polsce swoje wojska” – tłumaczył Ceaușescu.
Moskwa pozostała głucha na wezwanie, już dawno zrezygnowała ze stosowania takich środków wobec państw satelickich.
Przywódca Rumunii nie był jedynym, który nie zauważył, że zimna wojna dobiega końca. W czasie grudniowego spotkania uchwalono rezolucję na temat niesławnej inwazji z 1968 r., kiedy wojska Układu Warszawskiego uderzyły na Czechosłowację. Podczas dyskusji delegacja polska zaproponowała dodanie zdania mówiącego o tym, że Układ Warszawski już nigdy nie dokona interwencji w sprawy wewnętrzne państwa członkowskiego. Takiemu zapisowi sprzeciwili się przedstawiciele NRD. Tymczasem we wschodnich Niemczech rozpoczynały się właśnie obrady okrągłego stołu komunistów z opozycją, wybierano też nowe kierownictwo Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec. Dlatego komunistom niemieckim zależało na pozostawieniu chociaż symbolicznego straszaka ze strony Układu Warszawskiego.
Przywódca Rumunii nie był jedynym, który nie zauważył, że zimna wojna dobiega końca. W czasie grudniowego spotkania uchwalono rezolucję na temat niesławnej inwazji z 1968 r., kiedy wojska Układu Warszawskiego uderzyły na Czechosłowację. Podczas dyskusji delegacja polska zaproponowała dodanie zdania mówiącego o tym, że Układ Warszawski już nigdy nie dokona interwencji w sprawy wewnętrzne państwa członkowskiego. Takiemu zapisowi sprzeciwili się przedstawiciele NRD. Tymczasem we wschodnich Niemczech rozpoczynały się właśnie obrady okrągłego stołu komunistów z opozycją, wybierano też nowe kierownictwo Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec. Dlatego komunistom niemieckim zależało na pozostawieniu chociaż symbolicznego straszaka ze strony Układu Warszawskiego.
Ramię w ramię
z Gorbaczowem
Na tym tle przywódca Związku Radzieckiego jawił się jako reformator. Gorbaczow tłumaczył, co udało się osiągnąć w czasie spotkania z amerykańskim prezydentem Bushem na Malcie oraz wspominał swoje spotkanie z Janem Pawłem II. „Papież jest wspaniałym rozmówcą, wprowadził do rozmowy temat bardzo istotny, polityka i moralność” – chwalił. Gorbaczow był też skłonny otworzyć dyskusję o niezbędnych reformach Układu, jednak nie dopuszczał myśli o jego likwidacji. Tę linię popierały nie tylko inne państwa komunistyczne, lecz także Polska, a nawet Stany Zjednoczone. Polski minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski tłumaczył członkom rządu, że Amerykanie uważają Układ Warszawski za jeden z elementów stabilizacji w Europie. „Nie trzeba się śpieszyć z jego demontażem” – konkludował Skubiszewski.
W 1990 r. przemiany w Europie postępowały jednak w błyskawicznym tempie. Polska, która jeszcze chwilę temu jawiła się jako forpoczta zmian, została w tyle, przywiązana do idei stopniowej reformy Układu Warszawskiego. W lutym 1990 r. polski Komitet Obrony Kraju przygotował nową doktrynę obronną, która z dzisiejszej perspektywy wygląda kuriozalnie: w roli głównego zagrożenia militarnego nadal obsadzano NATO, najbardziej prawdopodobną przyczyną hipotetycznego konfliktu miał być spór graniczny z Niemcami, nie poruszano również kwestii stacjonowania radzieckich wojsk na terenie Polski.
Doktryna ta nie odbiegała zbytnio od tego, co deklarował minister spraw zagranicznych Skubiszewski, którego pogląd był jednak bardziej zrównoważony. Zwracał on uwagę na to, że największym zagrożeniem jest wzajemna rywalizacja dwóch największych bloków: Układu Warszawskiego i NATO. Tłumaczył także, że trzeba dokonać stopniowej konwersji sojuszy militarnych w polityczne. 26 kwietnia 1990 r. Skubiszewski przedstawił exposé, w którym opisywał Układ Warszawski jako ważny sojusz obronny. Podobną linię prezentował premier Mazowiecki, który tłumaczył, że „podkreślając przynależność do Układu Warszawskiego, trzeba równocześnie mówić o własnych, narodowych zadaniach obronnych”. Zabezpieczał się w ten sposób na wszystkie strony.
W tym czasie – w kwietniu 1990 r. – Wojciech Jaruzelski osobiście rozmawiał w Moskwie z Gorbaczowem. Kolejność spraw poruszanych przez polskiego prezydenta dużo mówi o tym, gdzie w hierarchii problemów lokowały się kwestie Układu Warszawskiego. W pierwszej kolejności Jaruzelski nakreślił sytuację polityczną w Polsce, stan relacji polsko-radzieckich oraz sprawy gospodarcze. Dopiero na końcu podniósł „potrzebę nowego spojrzenia na funkcjonowanie Układu Warszawskiego w świetle reorientacji doktryn militarnych”. W tym kontekście prezydent Jaruzelski przedstawił także „konieczność »uporządkowania« spraw związanych z obecnością wojsk radzieckich w Polsce”.
Gorbaczow był skłonny dyskutować na temat zmian w funkcjonowaniu Układu, jednak zastrzegał, żeby „odbywało się to spokojnie, bez pośpiechu”. Odwoływał się przy tym do kwestii granicy polsko-niemieckiej, tłumacząc, że najpierw trzeba rozwiązać sprawę statusu zjednoczonego państwa niemieckiego. W czasie tej wizyty Jaruzelski i Gorbaczow podpisali polsko-radzieckie stanowisko na temat współpracy dwustronnej. W deklaracji zawarto passus dotyczący Układu Warszawskiego – obie strony zgodziły się, że do czasu stworzenia „pozablokowego systemu skutecznego bezpieczeństwa w Europie” jest on ważnym czynnikiem zapewniającym stabilność na kontynencie.
Problem polegał na tym, że w tym samym czasie Węgry oraz Czechosłowacja przyjęły za cel wystąpienie z Układu Warszawskiego. Po cichu zaczęły szukać poparcia Polski dla swojego planu.
W 1990 r. przemiany w Europie postępowały jednak w błyskawicznym tempie. Polska, która jeszcze chwilę temu jawiła się jako forpoczta zmian, została w tyle, przywiązana do idei stopniowej reformy Układu Warszawskiego. W lutym 1990 r. polski Komitet Obrony Kraju przygotował nową doktrynę obronną, która z dzisiejszej perspektywy wygląda kuriozalnie: w roli głównego zagrożenia militarnego nadal obsadzano NATO, najbardziej prawdopodobną przyczyną hipotetycznego konfliktu miał być spór graniczny z Niemcami, nie poruszano również kwestii stacjonowania radzieckich wojsk na terenie Polski.
Doktryna ta nie odbiegała zbytnio od tego, co deklarował minister spraw zagranicznych Skubiszewski, którego pogląd był jednak bardziej zrównoważony. Zwracał on uwagę na to, że największym zagrożeniem jest wzajemna rywalizacja dwóch największych bloków: Układu Warszawskiego i NATO. Tłumaczył także, że trzeba dokonać stopniowej konwersji sojuszy militarnych w polityczne. 26 kwietnia 1990 r. Skubiszewski przedstawił exposé, w którym opisywał Układ Warszawski jako ważny sojusz obronny. Podobną linię prezentował premier Mazowiecki, który tłumaczył, że „podkreślając przynależność do Układu Warszawskiego, trzeba równocześnie mówić o własnych, narodowych zadaniach obronnych”. Zabezpieczał się w ten sposób na wszystkie strony.
W tym czasie – w kwietniu 1990 r. – Wojciech Jaruzelski osobiście rozmawiał w Moskwie z Gorbaczowem. Kolejność spraw poruszanych przez polskiego prezydenta dużo mówi o tym, gdzie w hierarchii problemów lokowały się kwestie Układu Warszawskiego. W pierwszej kolejności Jaruzelski nakreślił sytuację polityczną w Polsce, stan relacji polsko-radzieckich oraz sprawy gospodarcze. Dopiero na końcu podniósł „potrzebę nowego spojrzenia na funkcjonowanie Układu Warszawskiego w świetle reorientacji doktryn militarnych”. W tym kontekście prezydent Jaruzelski przedstawił także „konieczność »uporządkowania« spraw związanych z obecnością wojsk radzieckich w Polsce”.
Gorbaczow był skłonny dyskutować na temat zmian w funkcjonowaniu Układu, jednak zastrzegał, żeby „odbywało się to spokojnie, bez pośpiechu”. Odwoływał się przy tym do kwestii granicy polsko-niemieckiej, tłumacząc, że najpierw trzeba rozwiązać sprawę statusu zjednoczonego państwa niemieckiego. W czasie tej wizyty Jaruzelski i Gorbaczow podpisali polsko-radzieckie stanowisko na temat współpracy dwustronnej. W deklaracji zawarto passus dotyczący Układu Warszawskiego – obie strony zgodziły się, że do czasu stworzenia „pozablokowego systemu skutecznego bezpieczeństwa w Europie” jest on ważnym czynnikiem zapewniającym stabilność na kontynencie.
Problem polegał na tym, że w tym samym czasie Węgry oraz Czechosłowacja przyjęły za cel wystąpienie z Układu Warszawskiego. Po cichu zaczęły szukać poparcia Polski dla swojego planu.
Czas wyciągnąć wtyczkę
W maju 1990 r. wybory na Węgrzech wygrał Związek Wolnych Demokratów. Nowy premier József Antall zapowiedział w exposé, że podejmie rozmowy na temat wystąpienia z Układu Warszawskiego. Związek Radziecki starał się ratować sytuację. Jeszcze tego samego dnia wysłano zaproszenie na posiedzenie Doradczego Komitetu Politycznego państw stron Układu. Tematami przewodnimi miały być „perspektywy procesu ogólnoeuropejskiego, kształtowanie się nowych struktur bezpieczeństwa i umacnianie stabilności w Europie” oraz „wymiana poglądów na temat demokratyzacji, doskonalenia i reorganizacji współpracy w ramach Układu Warszawskiego”.
Spotkanie, które odbyło się 7 czerwca 1990 r., było łabędzim śpiewem Układu Warszawskiego. Jeszcze w grudniu 1989 r. na polską delegację inni przywódcy patrzyli wilkiem. Teraz przy stole zasiedli nowi politycy, niektórzy z rodowodem opozycyjnym. Otwierający spotkanie Gorbaczow pytał:
Spotkanie, które odbyło się 7 czerwca 1990 r., było łabędzim śpiewem Układu Warszawskiego. Jeszcze w grudniu 1989 r. na polską delegację inni przywódcy patrzyli wilkiem. Teraz przy stole zasiedli nowi politycy, niektórzy z rodowodem opozycyjnym. Otwierający spotkanie Gorbaczow pytał:
„W jakim stopniu struktury i formy naszego sojuszu są adekwatne do obecnych wyzwań i w jakim stopniu powinny zostać zrestrukturyzowane? Być może nadszedł czas, aby jednostronnie zadeklarować rozwiązanie Układu Warszawskiego, a przynajmniej jego organizacji wojskowej. To są pytania, na które musimy znaleźć odpowiedzi lub przynajmniej wymienić poglądy”.
Jego koronnym argumentem broniącym Układu było to, że Europa znajduje się w niestabilnym „okresie przejściowym”. Nie było to jednak zadowalające uzasadnienie. Gorbaczow był nawet zmuszony podeprzeć się tym, że zarówno prezydent, jak i sekretarz stanu USA zapewniali o konieczności utrzymania Układu przy życiu w tymże „okresie przejściowym”. Przywódca ZSRR mówił o stworzeniu płaszczyzn współpracy z NATO. Być może liczył, że będzie to kuszące dla krajów, które – tak jak Węgry – planowały geopolityczny zwrot w stronę Sojuszu Północnoatlantyckiego. Lansował też pomysł „podwójnego członkostwa” Niemiec w NATO i Układzie Warszawskim.
Gorbaczowowi odpowiedział prezydent Czechosłowacji Václav Havel. W jego opinii Układ Warszawski miał charakter jedynie tymczasowy, a warunkiem tymczasowego trwania było wprowadzenie zmian gwarantujących, że Układ „przestanie być formą podporządkowania armii narodowych Armii Radzieckiej i aby jego nowa forma wykluczała powtórzenie się roku 1968”. Podkreślił także, że siły zbrojne danego państwa mogą być używane tylko za zgodą jego rządu, nie podlegają wspólnemu dowództwu i wykonują zobowiązania sojusznicze tylko przez obronę własnego terytorium.
Węgierski premier stwierdził z kolei, że wojskowa część Układu Warszawskie w ogóle jest zbędna i powinna zostać rozwiązana do końca 1991 r. Przypomniał też, że Imre Nagy w 1956 r. ogłosił neutralność Węgier i zdecydował o opuszczeniu Układu. Obie delegacje – czechosłowacka oraz węgierska – odwoływały się do historii krwawych interwencji w ich krajach. W kolejnych tygodniach Budapeszt i Praga rozpoczęły kampanię na rzecz demontażu Układu Warszawskiego. Oba państwa dążyły do zakończenia współpracy, jednak nie chciały robić tego unilateralnie. Z tego powodu podjęto próbę zbudowania wspólnego frontu z Warszawą. Zwłaszcza Węgrzy dążyli do zawarcia dwustronnych umów z Czechosłowacją i Polską.
W lipcu 1990 r. w Pradze odbyło się posiedzenie komisji do spraw zmiany w funkcjonowaniu Układu Warszawskiego. Delegacja węgierska otwarcie mówiła o tym, że zamierza wystąpić z Układu, Czechosłowacja natomiast domagała się bardzo daleko posuniętej reformy. Przedstawiciel NRD – jak zanotował polski dyplomata – „wykazywał brak zainteresowania przedmiotem obrad w związku z perspektywą zakończenia bytu państwowego [NRD]”. Koniec był bliski.
We wrześniu 1990 r. Mazowiecki był przekonany, że oddaliła się groźba rewizji granicy polsko-niemieckiej i był gotów do zmiany polityki względem Układu Warszawskiego. Wtedy też minister Skubiszewski w rozmowie z Eduardem Szewardnadze podniósł sprawę ewakuacji wojsk radzieckich z Polski. Przed kolejnym, wrześniowym posiedzeniem komisji do spraw zmiany w funkcjonowaniu Układu, Warszawa, Budapeszt i Praga doszły do porozumienia w sprawie stworzenia wspólnego frontu. Delegacje domagały się rozwiązania organizacji wojskowej Układu w jak najkrótszym czasie. Co więcej, żądały zakończenia pracy licznych organizacji funkcjonujących w jego ramach, m.in. Komitetu Ministrów Spraw Zagranicznych, Komitetu Ministrów Obrony, Rady Wojskowej Zjednoczonych Sił Zbrojnych, Rady Naukowo-Technicznej oraz innych grup eksperckich. Zamiast nich miały powstać: Doradczy Komitet Polityczny oraz Specjalna Komisja Rozbrojeniowa.
Taka rekonstrukcja nadawała się raczej do zarządzania masą spadkową niż realnie działającą organizacją. Związek Radziecki oraz Bułgaria były zaskoczone obrotem spraw. Gorbaczow zaczął kluczyć, odwoływał kolejne szczyty przywódców państw Układu Warszawskiego. Nie udało się zorganizować spotkania w listopadzie. W grudniu natomiast prosił o jego przełożenie ze względu na „bardzo wypełniony kalendarz”. Czekał być może na lepszy moment, który jednak nie nadszedł. Wręcz przeciwnie, interwencja militarna na Litwie dała do ręki argument tym, którzy nie wierzyli, że Układ Warszawski i Związek Radziecki mogą zerwać z polityką interwencji.
31 marca 1991 r. rozwiązano wojskowe struktury Układu Warszawskiego, który stał się organizacją widmo. Ostateczna likwidacja Układu nastąpiła 1 lipca 1991 r. w Pradze, w obecności przywódców wszystkich państw członkowskich poza jednym – Michaił Gorbaczow odmówił przyjazdu. Nowy polski premier Czesław Bielecki, który był wówczas obecny, powiedział, że rozwiązanie Układu Warszawskiego było największą radością, która przytrafiła mu się w czasie sprawowania urzędu.
Gorbaczowowi odpowiedział prezydent Czechosłowacji Václav Havel. W jego opinii Układ Warszawski miał charakter jedynie tymczasowy, a warunkiem tymczasowego trwania było wprowadzenie zmian gwarantujących, że Układ „przestanie być formą podporządkowania armii narodowych Armii Radzieckiej i aby jego nowa forma wykluczała powtórzenie się roku 1968”. Podkreślił także, że siły zbrojne danego państwa mogą być używane tylko za zgodą jego rządu, nie podlegają wspólnemu dowództwu i wykonują zobowiązania sojusznicze tylko przez obronę własnego terytorium.
Węgierski premier stwierdził z kolei, że wojskowa część Układu Warszawskie w ogóle jest zbędna i powinna zostać rozwiązana do końca 1991 r. Przypomniał też, że Imre Nagy w 1956 r. ogłosił neutralność Węgier i zdecydował o opuszczeniu Układu. Obie delegacje – czechosłowacka oraz węgierska – odwoływały się do historii krwawych interwencji w ich krajach. W kolejnych tygodniach Budapeszt i Praga rozpoczęły kampanię na rzecz demontażu Układu Warszawskiego. Oba państwa dążyły do zakończenia współpracy, jednak nie chciały robić tego unilateralnie. Z tego powodu podjęto próbę zbudowania wspólnego frontu z Warszawą. Zwłaszcza Węgrzy dążyli do zawarcia dwustronnych umów z Czechosłowacją i Polską.
W lipcu 1990 r. w Pradze odbyło się posiedzenie komisji do spraw zmiany w funkcjonowaniu Układu Warszawskiego. Delegacja węgierska otwarcie mówiła o tym, że zamierza wystąpić z Układu, Czechosłowacja natomiast domagała się bardzo daleko posuniętej reformy. Przedstawiciel NRD – jak zanotował polski dyplomata – „wykazywał brak zainteresowania przedmiotem obrad w związku z perspektywą zakończenia bytu państwowego [NRD]”. Koniec był bliski.
We wrześniu 1990 r. Mazowiecki był przekonany, że oddaliła się groźba rewizji granicy polsko-niemieckiej i był gotów do zmiany polityki względem Układu Warszawskiego. Wtedy też minister Skubiszewski w rozmowie z Eduardem Szewardnadze podniósł sprawę ewakuacji wojsk radzieckich z Polski. Przed kolejnym, wrześniowym posiedzeniem komisji do spraw zmiany w funkcjonowaniu Układu, Warszawa, Budapeszt i Praga doszły do porozumienia w sprawie stworzenia wspólnego frontu. Delegacje domagały się rozwiązania organizacji wojskowej Układu w jak najkrótszym czasie. Co więcej, żądały zakończenia pracy licznych organizacji funkcjonujących w jego ramach, m.in. Komitetu Ministrów Spraw Zagranicznych, Komitetu Ministrów Obrony, Rady Wojskowej Zjednoczonych Sił Zbrojnych, Rady Naukowo-Technicznej oraz innych grup eksperckich. Zamiast nich miały powstać: Doradczy Komitet Polityczny oraz Specjalna Komisja Rozbrojeniowa.
Taka rekonstrukcja nadawała się raczej do zarządzania masą spadkową niż realnie działającą organizacją. Związek Radziecki oraz Bułgaria były zaskoczone obrotem spraw. Gorbaczow zaczął kluczyć, odwoływał kolejne szczyty przywódców państw Układu Warszawskiego. Nie udało się zorganizować spotkania w listopadzie. W grudniu natomiast prosił o jego przełożenie ze względu na „bardzo wypełniony kalendarz”. Czekał być może na lepszy moment, który jednak nie nadszedł. Wręcz przeciwnie, interwencja militarna na Litwie dała do ręki argument tym, którzy nie wierzyli, że Układ Warszawski i Związek Radziecki mogą zerwać z polityką interwencji.
31 marca 1991 r. rozwiązano wojskowe struktury Układu Warszawskiego, który stał się organizacją widmo. Ostateczna likwidacja Układu nastąpiła 1 lipca 1991 r. w Pradze, w obecności przywódców wszystkich państw członkowskich poza jednym – Michaił Gorbaczow odmówił przyjazdu. Nowy polski premier Czesław Bielecki, który był wówczas obecny, powiedział, że rozwiązanie Układu Warszawskiego było największą radością, która przytrafiła mu się w czasie sprawowania urzędu.
Tomasz Kozłowski