Artykuły
PRL 1944–1989
II Rzeczpospolita 1918-1939
II wojna światowa 1939-1945
Kultura
Biografie
Nauczyciele
Dorośli
Licealiści
Studenci
Grażyna Bacewicz – pierwsza dama muzyki polskiej
czas czytania:

Gdy utwory Grażyny Bacewicz wykonywano za granicami Polski, ich autorka otrzymywała niekiedy listy opatrywane nagłówkiem „Dear Mister Bacewicz” lub „Cher Monsieur Grażyna Bacewicz”. Nawet w drugiej połowie XX w. wciąż niełatwo było niektórym uwierzyć, że kobieta może być twórcą z prawdziwego zdarzenia, że płeć nie ma w tym zakresie istotnego znaczenia. Niemniej, to właśnie Grażynę Bacewicz wskazuje się jako pierwszą po Marii Szymanowskiej polską kompozytorkę, która zdobyła międzynarodowy rozgłos i zajęła trwałe miejsce w historii muzyki.
Grażyna przyszła na świat w rodzinie polsko-litewskiej. Jej matka, Maria z domu Modlińska, pochodziła z rodziny ziemiańskiej, a ojciec – Vincas Bacevičius – przybył do Łodzi z terenu tzw. Litwy Zaniemeńskiej. W 1899 r. za sympatyzowanie z litewskim ruchem narodowym został bowiem zesłany przez władze carskie w głąb imperium. To z jego woli urodzona 5 lutego 1909 r. córka dostała imię pochodzące od litewskiego przymiotnika o znaczeniu „piękny”, stworzone przez Adama Mickiewicza i nadane tytułowej bohaterce jego poematu.
Dom rodzinny, dzieciństwo i młodość
Wraz z trójką rodzeństwa: Kiejstutem – przyszłym pianistą i kameralistą, Witoldem-Vytautasem – pianistą i kompozytorem oraz Wandą – poetką, Grażyna wychowała się̨ w atmosferze miłości do sztuki i w kulcie pracy twórczej. „Od najmłodszych lat ja i moje rodzeństwo żyliśmy w świecie dźwięków, bo nasi rodzice kochali muzykę” – wspominała w wywiadzie. Gry na skrzypcach i fortepianie uczyła się więc najpierw pod kierunkiem ojca, by następnie wstąpić do Konserwatorium Muzycznego Heleny Kijeńskiej-Dobkiewicz w Łodzi – szkoły, która w tym mieście cieszyła się znakomitą opinią. Zadebiutowała publicznie jako „cudowne dziecko” – już w 1916 r. wraz z braćmi wystąpiła na szkolnym „podwieczorku muzycznym”, wykonując zarówno utwory skrzypcowe, jak i fortepianowe. Miała zadatki na wirtuoza, jednak w latach szkolnych nie potrafiła jeszcze zdecydować, jaki instrument wybierze jako główne narzędzie swej kariery. Poza tym już jako trzynastolatka zaczęła zdawać sobie sprawę, że równie mocno fascynuje ją komponowanie, a po raz pierwszy własne dzieło – Temat z wariacjami – zaprezentowała publicznie w 1925 r.
Po zakończeniu nauki w Konserwatorium i zdaniu egzaminu dojrzałości w gimnazjum żeńskim Janiny Pryssewicz w 1928 r. Grażyna rozpoczęła studia w Konserwatorium Warszawskim. Wybrała aż trzy ich kierunki: kompozycję w klasie Kazimierza Sikorskiego, skrzypce w klasie Józefa Jarzębskiego i fortepian w klasie Józefa Turczyńskiego. Zapisała się też na filozofię na Uniwersytecie Warszawskiem, lecz po półtora roku z tych studiów zrezygnowała, a potem porzuciła też naukę gry fortepianowej, a skoncentrowała się na pozostałych dwóch specjalnościach. Na początku jej drogi artystycznej widziano w niej przede wszystkim skrzypaczkę, jej ambicje kompozytorskie traktowano zaś niezbyt poważnie. Z dystansem i poczuciem humoru wspominała o tym po latach we własnym opowiadaniu: „»Czy koleżanka nie zabłądziła? Czego koleżanka sobie życzy? Tu nie Uniwersytet […]. Tu klasa kompozycji«. Mniej więcej tak witali mnie koledzy z klasy profesora Sikorskiego”.
Osiąganie kolejnych stopni wtajemniczenia w świat muzyki odbywało się na tle poważnych zmian w sytuacji rodzinnej Bacewiczów. Od 1923 r. ojciec Grażyny, nigdy nieukrywający swych uczuć patriotycznych, mieszkał bowiem na niepodległej Litwie, gdzie osiadł w Kownie i podjął intensywną działalność nauczycielską. Trzy lata później dołączył do niego syn Witold (Vytautas), który stał się jednym z czołowych kompozytorów litewskich o orientacji modernistycznej. Grażyna wraz z matką i siostrą zamieszkała natomiast w Warszawie. Chociaż zatem formalnie nigdy nie doszło do rozwodu Marii i Vincasa, a Grażyna często wyjeżdżała na Litwę, rodzina została trwale rozdzielona.
W 1932 r. Bacewicz uzyskała dwa dyplomy Konserwatorium Warszawskiego. Recital dyplomowy ze skrzypiec okazał się błyskotliwym sukcesem. Na egzaminie z kompozycji przedstawiła zaś cztery utwory: Sonatę skrzypcową, II Kwartet smyczkowy, Symphoniettę na orkiestrę smyczkową i psalm De profundis clamavi. Ze względu na konserwatywne poglądy członków komisji egzaminacyjnej nie dostała jednak najwyższej oceny.
Po zakończeniu nauki w Konserwatorium i zdaniu egzaminu dojrzałości w gimnazjum żeńskim Janiny Pryssewicz w 1928 r. Grażyna rozpoczęła studia w Konserwatorium Warszawskim. Wybrała aż trzy ich kierunki: kompozycję w klasie Kazimierza Sikorskiego, skrzypce w klasie Józefa Jarzębskiego i fortepian w klasie Józefa Turczyńskiego. Zapisała się też na filozofię na Uniwersytecie Warszawskiem, lecz po półtora roku z tych studiów zrezygnowała, a potem porzuciła też naukę gry fortepianowej, a skoncentrowała się na pozostałych dwóch specjalnościach. Na początku jej drogi artystycznej widziano w niej przede wszystkim skrzypaczkę, jej ambicje kompozytorskie traktowano zaś niezbyt poważnie. Z dystansem i poczuciem humoru wspominała o tym po latach we własnym opowiadaniu: „»Czy koleżanka nie zabłądziła? Czego koleżanka sobie życzy? Tu nie Uniwersytet […]. Tu klasa kompozycji«. Mniej więcej tak witali mnie koledzy z klasy profesora Sikorskiego”.
Osiąganie kolejnych stopni wtajemniczenia w świat muzyki odbywało się na tle poważnych zmian w sytuacji rodzinnej Bacewiczów. Od 1923 r. ojciec Grażyny, nigdy nieukrywający swych uczuć patriotycznych, mieszkał bowiem na niepodległej Litwie, gdzie osiadł w Kownie i podjął intensywną działalność nauczycielską. Trzy lata później dołączył do niego syn Witold (Vytautas), który stał się jednym z czołowych kompozytorów litewskich o orientacji modernistycznej. Grażyna wraz z matką i siostrą zamieszkała natomiast w Warszawie. Chociaż zatem formalnie nigdy nie doszło do rozwodu Marii i Vincasa, a Grażyna często wyjeżdżała na Litwę, rodzina została trwale rozdzielona.
W 1932 r. Bacewicz uzyskała dwa dyplomy Konserwatorium Warszawskiego. Recital dyplomowy ze skrzypiec okazał się błyskotliwym sukcesem. Na egzaminie z kompozycji przedstawiła zaś cztery utwory: Sonatę skrzypcową, II Kwartet smyczkowy, Symphoniettę na orkiestrę smyczkową i psalm De profundis clamavi. Ze względu na konserwatywne poglądy członków komisji egzaminacyjnej nie dostała jednak najwyższej oceny.
Kariera zawodowa
Tak czy inaczej, w jej życiu nadszedł czas na podejmowanie ważnych decyzji dotyczących zawodowej przyszłości. Początkowo kompozytorka szukała pracy w Kownie, ale gdy jej oferty odrzucono, zdecydowała się wyjechać do Paryża – bez stypendium, korzystając jedynie z finansowej pomocy rodziny. Podjęła tam uzupełniające studia w klasie skrzypiec André Tourreta i kompozycji u Nadii Boulanger w École Normale de Musique. Solidna praca twórcza w tamtym czasie zaowocowała aż sześcioma utworami. Spośród nich Kwintet dęty otrzymał pierwszą nagrodę ex equo na konkursie dla kompozytorek, zorganizowanym w maju 1933 r. przez Towarzystwo „Aide aux femmes de professions libres”.
Po powrocie do Polski podjęła pracę pedagogiczną w swoim macierzystym konserwatorium w Łodzi, gdzie wytrwała rok, a także prowadziła działalność koncertową i kompozytorską. Od 1935 do 1938 r. pełniła ponadto funkcję koncertmistrza w powołanej przez Grzegorza Fitelberga Orkiestrze Polskiego Radia. Z tą właśnie orkiestrą dokonała prawykonania swego I Koncertu skrzypcowego.
Kiedy na 1935 r. zapowiedziano organizację I Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, Grażyna postanowiła wziąć w nim udział i specjalnie się do niego przygotowywała pod kierunkiem Carla Flescha w Paryżu. W pierwszym etapie konkursu zaprezentowała się doskonale, ale ostatecznie nie zdołała zdobyć żadnej nagrody, tylko I wyróżnienie. Można przypuszczać, że to zdarzenie nie pozostało bez wpływu na jej późniejszą decyzję o porzuceniu skrzypiec na rzecz kompozycji.
Po powrocie do Polski podjęła pracę pedagogiczną w swoim macierzystym konserwatorium w Łodzi, gdzie wytrwała rok, a także prowadziła działalność koncertową i kompozytorską. Od 1935 do 1938 r. pełniła ponadto funkcję koncertmistrza w powołanej przez Grzegorza Fitelberga Orkiestrze Polskiego Radia. Z tą właśnie orkiestrą dokonała prawykonania swego I Koncertu skrzypcowego.
Kiedy na 1935 r. zapowiedziano organizację I Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, Grażyna postanowiła wziąć w nim udział i specjalnie się do niego przygotowywała pod kierunkiem Carla Flescha w Paryżu. W pierwszym etapie konkursu zaprezentowała się doskonale, ale ostatecznie nie zdołała zdobyć żadnej nagrody, tylko I wyróżnienie. Można przypuszczać, że to zdarzenie nie pozostało bez wpływu na jej późniejszą decyzję o porzuceniu skrzypiec na rzecz kompozycji.
Wojna i czasy powojenne
Czas wojny i okupacji niemieckiej Grażyna Bacewicz spędziła w Warszawie. Zajmowała się wówczas pracą twórczą, ale jej udział w życiu muzycznym ograniczał się do występów na jawnych i tajnych koncertach. Na jednym z nich prawykonano II Kwartet smyczkowy. Skoncentrowała się bowiem na rodzinie (w sierpniu 1936 r. wyszła za mąż za lekarza Andrzeja Biernackiego) – opiece nad schorowaną matką oraz urodzoną w 1942 r. córką Aliną. Tuż po zakończeniu wojny znów koncertowała – najpierw w Lublinie, gdzie mieszkała przez krótki czas, a następnie także w innych miastach Polski, mając często za partnera brata Kiejstuta. W 1946 r. odbyła trzymiesięczne tournée po Francji – myślała nawet o osiedleniu się na stałe w Paryżu. Wróciła jednak do kraju i włączyła się w rodzime życie muzyczne, które stawało się coraz silniej uzależnione od presji tzw. polityki kulturalnej władz komunistycznych. Przed 1949 r. skomponowała m.in. II Koncert skrzypcowy, III Sonatę na skrzypce i fortepian oraz swe bodaj najpopularniejsze dzieło – Koncert na orkiestrę smyczkową.
Trudne czasy socrealizmu udało się Grażynie Bacewicz przetrwać bez plamy na honorze. Przez lata starała się przyjmować wobec władz postawę dopuszczalnego moralnie kompromisu, bazując zwłaszcza na wykorzystaniu w swoich kompozycjach wątków folklorystycznych. Już wtedy, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, stała się jedną z czołowych postaci środowiska muzycznego. Odnosiła sukcesy zarówno jako skrzypaczka, jak i kompozytorka. W 1951 r. za swój IV Kwartet smyczkowy dostała pierwszą nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim w Liège w Belgii. Coraz silniej czuła, że twórczy potencjał, który w sobie nosi, nie powinien się zmarnować. Stopniowo zatem rezygnowała z występów solowych jako skrzypaczka, rezerwowała dla siebie wyłącznie wykonania niektórych własnych utworów. Wpływ na tę decyzję miał także poważny wypadek samochodowy, któremu uległa w 1954 r.
Trudne czasy socrealizmu udało się Grażynie Bacewicz przetrwać bez plamy na honorze. Przez lata starała się przyjmować wobec władz postawę dopuszczalnego moralnie kompromisu, bazując zwłaszcza na wykorzystaniu w swoich kompozycjach wątków folklorystycznych. Już wtedy, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, stała się jedną z czołowych postaci środowiska muzycznego. Odnosiła sukcesy zarówno jako skrzypaczka, jak i kompozytorka. W 1951 r. za swój IV Kwartet smyczkowy dostała pierwszą nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim w Liège w Belgii. Coraz silniej czuła, że twórczy potencjał, który w sobie nosi, nie powinien się zmarnować. Stopniowo zatem rezygnowała z występów solowych jako skrzypaczka, rezerwowała dla siebie wyłącznie wykonania niektórych własnych utworów. Wpływ na tę decyzję miał także poważny wypadek samochodowy, któremu uległa w 1954 r.

Tablica upamiętniająca Grażynę Bacewicz przy ul. Koszykowej 35 w Warszawie, autor zdjęcia: Adrian Grycuk (Wikimedia)
Kompozytorka, ekspertka i pisarka
Nie tylko komponowała, była także zaangażowana w liczne działania organizacyjne. Pełniła ważne funkcje w Związku Kompozytorów Polskich, zasiadała w rozmaitych gremiach eksperckich, np. w jury konkursów wykonawczych i kompozytorskich. Zainicjowany w 1956 r. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej, znany później jako Warszawska Jesień, stawał się rokrocznie miejscem prezentacji jej nowych utworów.
Jako kompozytorka trzymała się określonego systemu wartości, odziedziczonego po neoklasycyzmie, jednak nie unikała wzbogacania palety swych środków o nowsze elementy, zwłaszcza w zakresie kolorystyki dźwiękowej. Jednym z pierwszych przejawów tej tendencji była Muzyka na smyczki, trąbki i perkusję, wykonana na Warszawskiej Jesieni w 1959 r., która rok później uzyskała trzecią punktację (najwyższą w dziedzinie utworów orkiestrowych) na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów w Paryżu. Z kolei w VI Kwartecie smyczkowym zastosowała technikę dodekafoniczną, wciąż uchodzącą za probierz nowoczesności warsztatu kompozytorskiego. Powstałe zaś w 1961 r. Pensieri notturni na orkiestrę w pełni ukazały wrażliwość kompozytorki na barwę dźwięku – w utworze tym dominują frapujące, migotliwe i ażurowe konstelacje dźwięków. Największym z mierzalnych sukcesów Bacewicz jako kompozytorki w ostatniej dekadzie jej życia był złoty medal na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim im. Królowej Elżbiety Belgijskiej w Brukseli przyznany jej za VII Koncert skrzypcowy. Po 1956 r. dorobek Bacewicz powiększył się ponadto m.in. o dwa balety (Esik w Ostendzie i nieukończone Pożądanie), operę radiową Przygody króla Artura oraz liczne kompozycje orkiestrowe i kameralne, a także muzykę pisaną dla teatru.
Jako kompozytorka trzymała się określonego systemu wartości, odziedziczonego po neoklasycyzmie, jednak nie unikała wzbogacania palety swych środków o nowsze elementy, zwłaszcza w zakresie kolorystyki dźwiękowej. Jednym z pierwszych przejawów tej tendencji była Muzyka na smyczki, trąbki i perkusję, wykonana na Warszawskiej Jesieni w 1959 r., która rok później uzyskała trzecią punktację (najwyższą w dziedzinie utworów orkiestrowych) na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów w Paryżu. Z kolei w VI Kwartecie smyczkowym zastosowała technikę dodekafoniczną, wciąż uchodzącą za probierz nowoczesności warsztatu kompozytorskiego. Powstałe zaś w 1961 r. Pensieri notturni na orkiestrę w pełni ukazały wrażliwość kompozytorki na barwę dźwięku – w utworze tym dominują frapujące, migotliwe i ażurowe konstelacje dźwięków. Największym z mierzalnych sukcesów Bacewicz jako kompozytorki w ostatniej dekadzie jej życia był złoty medal na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim im. Królowej Elżbiety Belgijskiej w Brukseli przyznany jej za VII Koncert skrzypcowy. Po 1956 r. dorobek Bacewicz powiększył się ponadto m.in. o dwa balety (Esik w Ostendzie i nieukończone Pożądanie), operę radiową Przygody króla Artura oraz liczne kompozycje orkiestrowe i kameralne, a także muzykę pisaną dla teatru.
W latach sześćdziesiątych Grażyna Bacewicz oddawała się ponadto pisarstwu. Powstał wówczas cykl autobiograficznych opowiadań pt. Znak szczególny (wydany w 1970 r.), przepełniony poczuciem humoru, a także powieści oraz sztuka teatralna pt. Jerzyki, albo nie jestem ptakiem, wystawiona w 1968 r. przez Teatr Telewizji Polskiej. Możliwości Bacewicz jako pisarki można dziś rozeznać na podstawie wydanego w 2018 r. drukiem kryminału Sidła, z wartką, zaskakującą i sprawnie przeprowadzoną intrygą.
Gdy dodamy do tego, że w latach 1966–1969 prowadziła klasę kompozycji w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie i wszystkie swoje aktywności godziła z obowiązkami żony i matki, można zupełnie bez przesady rzec, że Grażyna Bacewicz była tytanem pracy. O tym, dzięki czemu udaje jej się sprawnie funkcjonować na tak wielu „frontach”, sama pisała tymi słowy:
„Natura – darząc mnie łaskawie zdolnościami kompozytorskimi – wyposażyła dodatkowo w coś, co pozwala na kultywowanie tych zdolności. Posiadam mianowicie maleńki, niewidoczny motorek, dzięki któremu w dziesięć minut robię to, co inni w godzinę: dzięki niemu też zamiast chodzić – biegam, potrafię piętnaście listów napisać w pół godziny, nawet puls bije mi znacznie szybciej niż innym, a i urodziłam się w siódmym miesiącu”.
Jej śmierć 17 stycznia 1969 r. była zaskoczeniem. Zmarła na zawał serca, którego doznała w wyniku powikłań po infekcji. Kilka dni wcześniej, w środku mroźnej zimy, wybrała się na koncert kompozytorski swego kolegi, Tadeusza Bairda, tylko w wieczorowych pantofelkach... Ta „pierwsza dama muzyki polskiej” – jak nazwał Grażynę Bacewicz altowiolista Stefan Kamasa – pozostawiła po sobie wiele ciepłych wspomnień i pokaźny zbiór muzyki, w której – jak sama mówiła – miesza się drapieżność z liryzmem. Na pewno warto tej muzyki posłuchać.
Iwona Lindstedt