Artykuły
PRL 1944–1989
II wojna światowa 1939-1945
Społeczeństwo
Nauka
Cywilizacja
Dorośli
Licealiści
Studenci
Powojenne wybory Eugeniusza Kwiatkowskiego
czas czytania:
Rzeczywistość polityczna w Polsce po 1945 r. wymagała określenia się. W sposób szczególny dotyczyło to przedwojennych polityków oraz inteligencji. Sprzyjać nowej władzy czy pozostać wobec niej opornym? Przed takim dylematem stanął wicepremier II RP Eugeniusz Kwiatkowski. Droga, którą wybrał, była specyficzna, obarczona licznymi kompromisami.
Niewątpliwie Eugeniusz Kwiatkowski był przedstawicielem polskich przedwojennych elit. Zarówno tych intelektualnych, jak i państwowych. Jeszcze jako student związał się ze strukturami niepodległościowymi, m.in. młodzieżową organizacją „Zarzewie”. Był także żołnierzem Legionów Polskich oraz uczestnikiem bitwy polsko-bolszewickiej. W niepodległym kraju zajął się pracą związaną ze swoim wykształceniem. W 1921 r. został pracownikiem Wydziału Chemicznego Politechniki Warszawskiej, gdzie wykładał chemię węgla kamiennego i gazu. W swoich publikacjach poruszał także kwestię eksploatacji surowców, przewodów gazowych, znaczenia przemysłu chemicznego.
Działalność Kwiatkowskiego dostrzegł prof. Ignacy Mościcki, późniejszy prezydent Rzeczpospolitej, ale w tamtym momencie profesor chemii oraz dyrektor Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie. To on powołał Kwiatkowskiego na funkcję dyrektora technicznego w chorzowskim zakładzie. W niełatwym czasie chemik doprowadził do szybkiego rozwoju fabryki.
Działalność Kwiatkowskiego dostrzegł prof. Ignacy Mościcki, późniejszy prezydent Rzeczpospolitej, ale w tamtym momencie profesor chemii oraz dyrektor Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie. To on powołał Kwiatkowskiego na funkcję dyrektora technicznego w chorzowskim zakładzie. W niełatwym czasie chemik doprowadził do szybkiego rozwoju fabryki.
Kariera polityczna
Talenty Kwiatkowskiego postanowiono jeszcze bardziej wykorzystać w ekipie politycznej, która doszła do władzy po przewrocie majowym. Już w 1926 r. premier Kazimierz Bartel powołał go na funkcję ministra przemysłu i handlu. Kwiatkowski sprawował ten urząd przez cztery lata, a po kilkuletniej przerwie wrócił do ław ministerialnych jako wicepremier, a zarazem kierownik resortu skarbu.
Ciężko w skrócie opisać dokonania Kwiatkowskiego jako działacza państwowego. Niewątpliwie doprowadził on do rozwoju ośrodków przemysłowych. Podczas jego kadencji ministerialnych wybudowano m.in. Zakłady Azotowe w podtarnowskich Mościcach. Międzywojenna Polska zawdzięcza mu także ożywienie floty handlowej oraz polskiej żeglugi. Wydaje się, że rozwój polskiej gospodarki morskiej od zawsze leżał mu na sercu. To Kwiatkowski był jednym z tych polityków, którzy doprowadzili do budowy portu w Gdyni.
– Jeśli chcemy istnieć jako naród naprawdę niepodległy, niezależny politycznie i gospodarczo, musimy zbudować i wyposażyć technicznie i organizacyjnie szeroką drogę komunikacji gospodarczej ze światem – mówił Kwiatkowski w szesnastą rocznicę dostępu do morza. I dodał: – W warunkach polskich istnieje tylko jedna możliwość tej drogi: przez Gdynię.
Dzięki staraniom m.in. takich polityków, jak Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia prężnie się rozwijała. Jeżeli w roku 1924 ruch statków oscylował wokół 50, to pięć lat później ta liczba przekroczyła 3000.
Także inne sektory gospodarki leżały Kwiatkowskiemu na sercu. Wicepremier polskiego rządu był jednym z patronów Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ta inicjatywa miała zarówno pobudzić polską gospodarkę, jak i doprowadzić do ograniczenia bezrobocia. W ramach projektu, zlokalizowanego w widłach Sanu i Wisły, powstały m.in. Huta Stalowa Wola czy Państwowe Zakłady Lotnicze w Mielcu.
Wybuch II wojny światowej zahamował nie tylko rozwój COP-u, ale także karierę Kwiatkowskiego. Wicepremier został we wrześniu 1939 r. internowany w Rumunii, w której pozostał do zakończenia działań wojennych.
Ciężko w skrócie opisać dokonania Kwiatkowskiego jako działacza państwowego. Niewątpliwie doprowadził on do rozwoju ośrodków przemysłowych. Podczas jego kadencji ministerialnych wybudowano m.in. Zakłady Azotowe w podtarnowskich Mościcach. Międzywojenna Polska zawdzięcza mu także ożywienie floty handlowej oraz polskiej żeglugi. Wydaje się, że rozwój polskiej gospodarki morskiej od zawsze leżał mu na sercu. To Kwiatkowski był jednym z tych polityków, którzy doprowadzili do budowy portu w Gdyni.
– Jeśli chcemy istnieć jako naród naprawdę niepodległy, niezależny politycznie i gospodarczo, musimy zbudować i wyposażyć technicznie i organizacyjnie szeroką drogę komunikacji gospodarczej ze światem – mówił Kwiatkowski w szesnastą rocznicę dostępu do morza. I dodał: – W warunkach polskich istnieje tylko jedna możliwość tej drogi: przez Gdynię.
Dzięki staraniom m.in. takich polityków, jak Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia prężnie się rozwijała. Jeżeli w roku 1924 ruch statków oscylował wokół 50, to pięć lat później ta liczba przekroczyła 3000.
Także inne sektory gospodarki leżały Kwiatkowskiemu na sercu. Wicepremier polskiego rządu był jednym z patronów Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ta inicjatywa miała zarówno pobudzić polską gospodarkę, jak i doprowadzić do ograniczenia bezrobocia. W ramach projektu, zlokalizowanego w widłach Sanu i Wisły, powstały m.in. Huta Stalowa Wola czy Państwowe Zakłady Lotnicze w Mielcu.
Wybuch II wojny światowej zahamował nie tylko rozwój COP-u, ale także karierę Kwiatkowskiego. Wicepremier został we wrześniu 1939 r. internowany w Rumunii, w której pozostał do zakończenia działań wojennych.
Różne postawy przedwojennych elit
Powojenny system polityczny jest kojarzony z okresem przemocy i bezprawia. To czas pacyfikacji opozycji politycznej, więzienia polskich bohaterów wojennych. Sfingowane procesy sądowe, dyktat jednej partii i brutalność bezpieki były na porządku dziennym.
Jaki był stosunek przedwojennej inteligencji i państwowców wobec nowego ustroju? Można wskazać kilka dróg. W początkowym okresie polskie elity raczej niechętnie afirmowały nową władzę. Jednak bez problemu znajdziemy przypadki podporządkowania wobec komunistów. Stanisław Zarako-Zarakowski oraz Julian Haraschin to przedwojenni absolwenci studiów prawniczych i państwowi urzędnicy. Po 1945 r. wybrali drogę służby dla nowego ustroju. Zarakowski, pełniąc funkcję naczelnego prokuratora państwowego, oskarżał w wielu procesach bohaterów podziemia. Z kolei Haraschin jako sędzia wydawał na nich wyroki skazujące, wyróżniając się niezwykłą dyspozycyjnością.
Można było wybrać zupełnie inną drogę – czynnego oporu wobec nowej władzy. Ukazuje ją choćby postać Mieczysława Kawalca, który podobnie jak Zarakowski i Haraschin, był absolwentem studiów prawniczych. W czasie II wojny światowej uczestnik konspiracji antyniemieckiej, a po 1945 r. został kierownikiem wydziału wywiadu antykomunistycznej organizacji Wolność i Niezawisłość. Trzy lata później funkcjonariusze bezpieki aresztowali go, a po brutalnym śledztwie został skazany na karę śmierci.
Służba nowej władzy lub czynny opór. A czy można było obrać jeszcze inną postawę wobec powojennego systemu? Wydaje się, że na takie rozwiązanie zdecydował się m.in. Eugeniusz Kwiatkowski.
Jaki był stosunek przedwojennej inteligencji i państwowców wobec nowego ustroju? Można wskazać kilka dróg. W początkowym okresie polskie elity raczej niechętnie afirmowały nową władzę. Jednak bez problemu znajdziemy przypadki podporządkowania wobec komunistów. Stanisław Zarako-Zarakowski oraz Julian Haraschin to przedwojenni absolwenci studiów prawniczych i państwowi urzędnicy. Po 1945 r. wybrali drogę służby dla nowego ustroju. Zarakowski, pełniąc funkcję naczelnego prokuratora państwowego, oskarżał w wielu procesach bohaterów podziemia. Z kolei Haraschin jako sędzia wydawał na nich wyroki skazujące, wyróżniając się niezwykłą dyspozycyjnością.
Można było wybrać zupełnie inną drogę – czynnego oporu wobec nowej władzy. Ukazuje ją choćby postać Mieczysława Kawalca, który podobnie jak Zarakowski i Haraschin, był absolwentem studiów prawniczych. W czasie II wojny światowej uczestnik konspiracji antyniemieckiej, a po 1945 r. został kierownikiem wydziału wywiadu antykomunistycznej organizacji Wolność i Niezawisłość. Trzy lata później funkcjonariusze bezpieki aresztowali go, a po brutalnym śledztwie został skazany na karę śmierci.
Służba nowej władzy lub czynny opór. A czy można było obrać jeszcze inną postawę wobec powojennego systemu? Wydaje się, że na takie rozwiązanie zdecydował się m.in. Eugeniusz Kwiatkowski.
„Nie wahał się ani chwili”
– Potrzebujemy pana. Wybrzeże, morze, Gdynia czekają na zagospodarowanie. Pańska wiedza, doświadczenie i uczciwość są dla nas dostateczną rekomendacją. Jeśli zgodzi się pan, to za dwa dni zabierzemy pana ze sobą; rodzina przyjedzie później – takimi słowami do Eugeniusza Kwiatkowskiego miał się zwrócić Jerzy Borejsza, który jako przedstawiciel nowej komunistycznej władzy złożył propozycję na polecenie samego Bolesława Bieruta.
Kwiatkowski nie dał się długo namawiać. W lipcu 1945 r. wrócił do kraju, czym zwrócił uwagę mieszkańców. Ludzie chcieli się upewnić, czy przedwojenny wicepremier wrócił do komunistycznej Polski.
Dlaczego zdecydował się na taki krok? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Być może Kwiatkowski uważał, że ma misję, którą było ratowanie jego przedwojennego dzieła. Chodziło o odbudowę polskiej gospodarki morskiej, której tak wiele poświęcił. Pisał o tym w książce W poszukiwaniu nadziei choćby Jan Nowak- Jeziorański:
– Nietrudno się domyślić, jaki był stosunek Kwiatkowskiego do ówczesnego reżimu. Gdy mu jednak Borejsza pokazał zdjęcia zniszczonej Gdyni, gdy Kwiatkowski uprzytomnił sobie ogrom pracy, jaki znów czeka Polskę nad Bałtykiem – nie wahał się ani chwili. Była to decyzja, być może najbardziej heroiczna w jego życiu, naraziła go bowiem na ciężkie, krzywdzące zarzuty ze strony ludzi z jego obozu. Nie wahano się oskarżyć go o zdradę.
Rzeczywiście część opozycji i polityków emigracyjnych dość mocno skrytykowała postawę dawnego wicepremiera II Rzeczypospolitej. Nie mogli zrozumieć, dlaczego Kwiatkowski przystał na ofertę władz komunistycznych.
Kwiatkowski nie dał się długo namawiać. W lipcu 1945 r. wrócił do kraju, czym zwrócił uwagę mieszkańców. Ludzie chcieli się upewnić, czy przedwojenny wicepremier wrócił do komunistycznej Polski.
Dlaczego zdecydował się na taki krok? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Być może Kwiatkowski uważał, że ma misję, którą było ratowanie jego przedwojennego dzieła. Chodziło o odbudowę polskiej gospodarki morskiej, której tak wiele poświęcił. Pisał o tym w książce W poszukiwaniu nadziei choćby Jan Nowak- Jeziorański:
– Nietrudno się domyślić, jaki był stosunek Kwiatkowskiego do ówczesnego reżimu. Gdy mu jednak Borejsza pokazał zdjęcia zniszczonej Gdyni, gdy Kwiatkowski uprzytomnił sobie ogrom pracy, jaki znów czeka Polskę nad Bałtykiem – nie wahał się ani chwili. Była to decyzja, być może najbardziej heroiczna w jego życiu, naraziła go bowiem na ciężkie, krzywdzące zarzuty ze strony ludzi z jego obozu. Nie wahano się oskarżyć go o zdradę.
Rzeczywiście część opozycji i polityków emigracyjnych dość mocno skrytykowała postawę dawnego wicepremiera II Rzeczypospolitej. Nie mogli zrozumieć, dlaczego Kwiatkowski przystał na ofertę władz komunistycznych.
Odbudowa Wybrzeża
Zaraz po przyjeździe Eugeniusz Kwiatkowski objął funkcję Delegata Rządu dla Spraw Wybrzeża. Jego podstawowym zadaniem była odbudowa zniszczonych portów handlowych oraz ponowne uruchomienie przemysłu morskiego. Kwiatkowski miał wiele pomysłów, jak można tego dokonać. Szybkie odtworzenie Politechniki Gdańskiej, rozbudowa bazy turystycznej nad Bałtykiem czy przekopanie mierzei Wiślanej. Między innymi takie działania miały pozytywnie wpłynąć na rozwój handlowy polskich portów. W swoich przemówieniach przedwojenny wicepremier podkreślał, że Polska może zostać nowym państwem morskim.
– Musi się w nas rozkrzewić głęboka i spokojna myśl państwowa, która zezwala dojrzałym politycznie narodom na korektę błędów przeszłości, na podchwycenie w lot nowych warunków i nowych możliwości rozwoju, na właściwą i obiektywną ocenę każdej pozycji we własnym rachunku start u zysków – pisał w broszurze Budujemy nową Polskę nad Bałtykiem.
Z biegiem czasu plany Kwiatkowskiego względem odbudowy i rozwoju nadbałtyckich portów zaczęły przynosić pozytywne rezultaty. Już 4 kwietnia 1946 r. do Gdańska zawinął pierwszy statek pod banderą aliancką, rozrastały się nowe prywatne firmy przemysłowe i handlowe. Rozwijały się także zniszczone miasta – jeśli w styczniu 1946 r. w Szczecinie mieszkało tylko 22 tys. ludzi, to już w czerwcu było ich czterokrotnie więcej. Porty w Gdańsku i Szczecinie zaczęły generować bardzo dobre wyniki. W trzecim kwartale 1947 r. gdański port zanotował rekord przeładunków (3,4 mln ton), podobnie dobry wynik stwierdzono w Szczecinie. W 1948 r. prognozowano systematyczne wzrosty.
– Musi się w nas rozkrzewić głęboka i spokojna myśl państwowa, która zezwala dojrzałym politycznie narodom na korektę błędów przeszłości, na podchwycenie w lot nowych warunków i nowych możliwości rozwoju, na właściwą i obiektywną ocenę każdej pozycji we własnym rachunku start u zysków – pisał w broszurze Budujemy nową Polskę nad Bałtykiem.
Z biegiem czasu plany Kwiatkowskiego względem odbudowy i rozwoju nadbałtyckich portów zaczęły przynosić pozytywne rezultaty. Już 4 kwietnia 1946 r. do Gdańska zawinął pierwszy statek pod banderą aliancką, rozrastały się nowe prywatne firmy przemysłowe i handlowe. Rozwijały się także zniszczone miasta – jeśli w styczniu 1946 r. w Szczecinie mieszkało tylko 22 tys. ludzi, to już w czerwcu było ich czterokrotnie więcej. Porty w Gdańsku i Szczecinie zaczęły generować bardzo dobre wyniki. W trzecim kwartale 1947 r. gdański port zanotował rekord przeładunków (3,4 mln ton), podobnie dobry wynik stwierdzono w Szczecinie. W 1948 r. prognozowano systematyczne wzrosty.
Koniec misji
Ciężko twierdzić, by Kwiatkowski był wielkim entuzjastą nowej władzy. Prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z terroru i dławienia politycznej opozycji. Miał jednak do wyboru albo odbudować swoje przedwojenne dzieło, albo stać się kontestatorem polityki komunistów. Od 1947 r. miał ku temu mandat, został bowiem wybrany na posła na Sejm Ustawodawczy.
Kwiatkowski nie był jedynym państwowcem, który stał przed podobnym dylematem. W marcu 1946 r. mianował on szefem delegatury Wybrzeża Zachodniego Witolda Bublewskiego. To postać, która także została ukształtowana przez II Rzeczpospolitą. Uczestnik bitwy polsko-bolszewickiej, harcerz, w czasie II wojny światowej szef wydziału wywiadu Armii Krajowej w ramach Marynarki Wojennej. Mimo to, podobnie jak Kwiatkowski, rzucił się w wir pracy nad odbudową polskiego wybrzeża. Przed podobnym dylematem, jak Kwiatkowski czy Bublewski stała także grupa z Biura Ziem Zachodnich funkcjonująca w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. To oni przygotowywali plany przejęcia po wojnie ziem zachodnich i północnych, tworzyli mapy i analizy gospodarcze czy demograficzne, które dostarczano rządowi na uchodźstwie. Po wojnie, podobnie jak Kwiatkowski, zdecydowali się pomóc nowej władzy. Czajkowski został wiceministrem w resorcie Ziem Odzyskanych, którego szefem pozostawał Władysław Gomułka. Umiejętności Czajkowskiego, podobnie jak Kwiatkowskiego przydały się podczas integracji ziem odzyskanych z resztą powojennej Polski.
Jednak z biegiem czasu sytuacja wokół takich postaci, jak Kwiatkowski, Czajkowski czy Bublewski zaczęła się pogarszać. Wszak postępowała stalinizacja kraju i nie mogło być miejsca na „niepewne” elementy. Kwiatkowski od jakiegoś czasu miał na pieńku z działaczami PPR. Od lidera partii Władysława Gomułki domagano się, aby utrącił z kierowniczych stanowisk takich ludzi, jak Kwiatkowski – związanych przed wojną z „obozem wroga”. Od drugiej połowy 1947 r. delegat rządu był co raz bardziej marginalizowany. Nie został wybrany do komisji morskiej i handlu zagranicznego, mimo tego, że miał do tego największe kwalifikacje. Sytuacji Kwiatkowskiego nie poprawiała ogólna sytuacja – długa zima spowodowała spadki w obrotach. Podczas jednego z wystąpień sejmowych Kwiatkowski protestował przeciwko zniesieniu święta religijnego i narodowego 3 maja. Te kwestie postanowili wykorzystać działacze komunistyczni, którzy doprowadzili do zakończenia działania Delegatury Rządu dla Spraw Wybrzeża.
Na tym jednak nagonka na Kwiatkowskiego się nie skończyła. Wszak komunistyczna rewolucja w Polsce nadal postępowała – nastąpił etap partyjnej monopolizacji i pełnej rozprawy z przeciwnikami nowej władzy. W grudniu 1948 r. Eugeniusz Kwiatkowski został zmuszony do opuszczenia ukochanego Wybrzeża. Partyjni propagandyści wytyczyli przeciwko niemu zmasowany atak, wykreowano pojęcie „kwiatkowszyzna”. Zarzucano byłemu delegatowi rządu faworyzowanie gospodarki morskiej kosztem innych dziedzin, sprzyjanie sektorowi prywatnemu oraz preferowanie kontaktów z kapitałem zagranicznym. Kwiatkowski nie był już uzdrowicielem polityki morskiej, ale byłym sanacyjnym ministrem.
Eugeniusz Kwiatkowski przeprowadził się do Krakowa, w którym pozostał do końca swoich dni. Nie pełnił już funkcji politycznych, skupiał się na działalności naukowej. Zmarł w 1974 r.
Dawny wicepremier stanowi przykład przedwojennego polityka, który po 1945 r. nadal chciał służyć Polsce, bez względu na poglądy polityczne. Jego postawa wielu szokowała. Zapewne jako przeciwnik wielu działań realizowanych przez nową władzę zamierzał mimo wszystko skupić się na odbudowie i rozwoju polskiej polityki morskiej.
Piotr Juchowski
Kwiatkowski nie był jedynym państwowcem, który stał przed podobnym dylematem. W marcu 1946 r. mianował on szefem delegatury Wybrzeża Zachodniego Witolda Bublewskiego. To postać, która także została ukształtowana przez II Rzeczpospolitą. Uczestnik bitwy polsko-bolszewickiej, harcerz, w czasie II wojny światowej szef wydziału wywiadu Armii Krajowej w ramach Marynarki Wojennej. Mimo to, podobnie jak Kwiatkowski, rzucił się w wir pracy nad odbudową polskiego wybrzeża. Przed podobnym dylematem, jak Kwiatkowski czy Bublewski stała także grupa z Biura Ziem Zachodnich funkcjonująca w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. To oni przygotowywali plany przejęcia po wojnie ziem zachodnich i północnych, tworzyli mapy i analizy gospodarcze czy demograficzne, które dostarczano rządowi na uchodźstwie. Po wojnie, podobnie jak Kwiatkowski, zdecydowali się pomóc nowej władzy. Czajkowski został wiceministrem w resorcie Ziem Odzyskanych, którego szefem pozostawał Władysław Gomułka. Umiejętności Czajkowskiego, podobnie jak Kwiatkowskiego przydały się podczas integracji ziem odzyskanych z resztą powojennej Polski.
Jednak z biegiem czasu sytuacja wokół takich postaci, jak Kwiatkowski, Czajkowski czy Bublewski zaczęła się pogarszać. Wszak postępowała stalinizacja kraju i nie mogło być miejsca na „niepewne” elementy. Kwiatkowski od jakiegoś czasu miał na pieńku z działaczami PPR. Od lidera partii Władysława Gomułki domagano się, aby utrącił z kierowniczych stanowisk takich ludzi, jak Kwiatkowski – związanych przed wojną z „obozem wroga”. Od drugiej połowy 1947 r. delegat rządu był co raz bardziej marginalizowany. Nie został wybrany do komisji morskiej i handlu zagranicznego, mimo tego, że miał do tego największe kwalifikacje. Sytuacji Kwiatkowskiego nie poprawiała ogólna sytuacja – długa zima spowodowała spadki w obrotach. Podczas jednego z wystąpień sejmowych Kwiatkowski protestował przeciwko zniesieniu święta religijnego i narodowego 3 maja. Te kwestie postanowili wykorzystać działacze komunistyczni, którzy doprowadzili do zakończenia działania Delegatury Rządu dla Spraw Wybrzeża.
Na tym jednak nagonka na Kwiatkowskiego się nie skończyła. Wszak komunistyczna rewolucja w Polsce nadal postępowała – nastąpił etap partyjnej monopolizacji i pełnej rozprawy z przeciwnikami nowej władzy. W grudniu 1948 r. Eugeniusz Kwiatkowski został zmuszony do opuszczenia ukochanego Wybrzeża. Partyjni propagandyści wytyczyli przeciwko niemu zmasowany atak, wykreowano pojęcie „kwiatkowszyzna”. Zarzucano byłemu delegatowi rządu faworyzowanie gospodarki morskiej kosztem innych dziedzin, sprzyjanie sektorowi prywatnemu oraz preferowanie kontaktów z kapitałem zagranicznym. Kwiatkowski nie był już uzdrowicielem polityki morskiej, ale byłym sanacyjnym ministrem.
Eugeniusz Kwiatkowski przeprowadził się do Krakowa, w którym pozostał do końca swoich dni. Nie pełnił już funkcji politycznych, skupiał się na działalności naukowej. Zmarł w 1974 r.
Dawny wicepremier stanowi przykład przedwojennego polityka, który po 1945 r. nadal chciał służyć Polsce, bez względu na poglądy polityczne. Jego postawa wielu szokowała. Zapewne jako przeciwnik wielu działań realizowanych przez nową władzę zamierzał mimo wszystko skupić się na odbudowie i rozwoju polskiej polityki morskiej.
Piotr Juchowski