„Królowa Orawy” – Józefa Machay-Mikowa (1897-1942)
„Gdybyście mieli dziesięć takich kobiet w Polsce, nas by tu nie było” – tak miał powiedzieć jeden z gestapowców o Józefie Machay-Mikowej. Ona sama powtarzała, że jest dumna z bycia „córką wielkiego i sławnego narodu polskiego” oraz że za sprawę polską gotowa jest oddać życie. I tak rzeczywiście zrobiła, stając się symbolem walki o niepodległość Polski.
I wojna światowa zakończyła się dla Polaków długo wyczekiwanym odzyskaniem niepodległości. Proces odbudowy państwowości nie należał jednak do łatwych. Do trudnej sytuacji na Wschodzie, gdzie przyszło walczyć z bolszewikami, dochodziła kwestia uregulowania granic południowych, a tu kością niezgody między Polską a ówczesną Czechosłowacją były tereny Spisza i Orawy, zamieszkiwane zarówno przez ludność polską, jak i słowacką. Powołując się na fundamentalną dla powojennego porządku zasadę samostanowienia narodów, władze Rzeczpospolitej podjęły starania o inkorporację obszarów Orawy, zamieszkiwanych przez ludność polskojęzyczną.
Argumentem przemawiającym za włączeniem tych ziem do odradzającej się Polski miał być etniczny, historyczny i kulturowy charakter tych ziem: pod takimi hasłami próbowano rozbudzać świadomość narodową mieszkających tam Polaków. Proces ten rozpoczął się jeszcze przed powrotem Polski na mapę Europy. Rozbudzanie tożsamości narodowej na terenach Spisza i Orawy podjęto pod koniec XIX wieku za sprawą takich postaci jak adwokat Józef Diehl, historyk Władysław Semkowicz czy ksiądz Ferdynand Machay. W sposób szczególny w tych działaniach zasłużyła się jednak siostra duchownego – Józefa Machayowa.
Za Polskę i za Orawę
Urodziła się w Jabłonce na Orawie, 13 listopada 1897 roku. Od najmłodszych lat dorastała w duchu patriotycznych wzorców, pozostając pod dużym wpływem starszych braci, zaangażowanych w działalność niepodległościową. Szybko poszła w ich ślady. W pełni w działalność społeczną i patriotyczną zaangażowała się w 1918 roku, po zakończeniu Wielkiej Wojny i odrodzeniu się państwa polskiego po latach zaborów.
Już w listopadzie tegoż roku została wybrana członkiem Polskiej Rady Narodowej – organizacji powołanej przez mieszkańców Jabłonki i innych wsi Górnej Orawy z zamiarem przejmowania władzy z rąk wycofującej się administracji węgierskiej (warto odnotować, że Orawa, jako jedyna z ziem zaboru austro-węgierskiego, znajdowała się w tzw. Zalitawii, pod bezpośrednią jurysdykcją Budapesztu). Państwo zaborcze rozpadło się, znacznie trudniej jednak wyglądała sprawa z nowo powstałą Czechosłowacją, również roszczącą pretensje do tych terenów. Splot czynników militarnych i politycznych sprawił, że polskie oddziały już w styczniu 1919 roku opuściły ziemie Orawy, a ich miejsce zajęło wojsko czechosłowackie. Okupacja czechosłowacka mocno dawała się ludności we znaki, szczególnie tej zaangażowanej w walkę o polskość tych ziem.
Józefa Machayowa czterokrotnie była aresztowana przez miejscowe władze. Swój pobyt w jednym z więzień, w Trzcianie, opisała w książce „Za Polskę: notatki z więzienia czeskiego”, wydanej już w 1920 roku. W tym też czasie doszło do rozstrzygnięcia problemu przynależności spornych ziem. Według pierwotnych założeń sprawę miał rozwiązać plebiscyt. Ostatecznie jednak do niego nie doszło – w obliczu zagrożenia ze strony bolszewików zbliżających się do Warszawy, polski premier Władysław Grabski na konferencji w Spa 10 lipca 1920 roku zgodził się na daleko idące ustępstwa w sprawie przynależności terytorialnej Śląska Cieszyńskiego, Spisza i Orawy: rozstrzygnięcie problemu spornych ziem powierzono Konferencji Ambasadorów w Paryżu. Ich decyzją Polska otrzymała trzynaście wsi na Spiszu i czternaście na Orawie. Chociaż nie było to dla Rzeczpospolitej korzystne porozumienie, perspektywa konfliktu zbrojnego z Rosją Sowiecką zmusiła polskich delegatów do przyjęcia tych warunków. Działalność Józefy Machayowej jednak się nie skończyła.
„Królowa Orawy”
W 1922 roku poślubiła Emila Mikę, nauczyciela i organistę z Lipnicy Wielkiej. Razem stali się animatorami życia społecznego w tej wiosce, czyniąc ją jednym z najważniejszych ośrodków kulturalnych regionu. W ciągu kilku lat założyli chór, kółko teatralne, jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej i pierwszy orawski zespół regionalny. Dzięki staraniom Machayowej oraz przy wsparciu jej brata, księdza Ferdynanda Machaya powstał też w Lipnicy Wielkiej Dom Ludowy, w którym organizowano różne kursy dokształcające, kółka zainteresowań, bibliotekę… Specjalną uwagę poświęcono oświacie rolniczej i wprowadzaniu nowoczesnych form upraw. Oprócz tego Machayowa była działaczką Związku Górali Spisza i Orawy.
Dzięki dużemu zaangażowaniu społecznemu oraz pracy na rzecz poprawy bytu mieszkańców, zyskała przydomek „Królowej Orawy”. Za zasługi w propagowaniu polskości na południowych kresach Rzeczpospolitej, została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Niepodległości. Jej pracę nad dalszym rozwojem tych ziem przerwał wybuch II wojny światowej.
Konspiracja pod Tatrami
W 1939 roku Józefa Machay-Mikowa związała się ze strukturami polskiego wywiadu, prowadząc na ich rzecz zakonspirowaną działalność, także na terytorium Słowacji. Z Zakopanego, w którym zastał ją wybuch wojny, przeniosła się do Krakowa, gdzie wstąpiła do Tajnej Organizacji Wojskowej. Tam przybrała pseudonim „Ryś” oraz objęła funkcję łączności Okręgu TOW Kraków, zajmując się rozbudową sieci łączności, organizacją komend obwodów TOW, wywiadem i dywersją. Organizowała też sieć szlaków przerzutowych i kurierskich z kraju przez Słowację na Węgry.
Jak wspominał Czesław Hakke, jeden z ludzi działających z nią w konspiracji: „Autorytet Józki zwiększał się z upływem czasu. Ludzie mieli do niej bezgraniczne zaufanie. Umiała ona dziwnie zjednywać sobie otoczenie. Józka była bardzo opanowana w rozmowach służbowych, pomimo naszej wieloletniej znajomości i przyjaźni referowała sprawy, wydawała polecenia i rozkazy rzeczowo, po żołniersku, a to budziło szacunek, zwłaszcza wśród wojskowych”.
Torturowana i zamordowana
Nie udało jej się uniknąć więzienia. W nocy z 3 na 4 maja 1941 roku została wraz z mężem aresztowana przez Gestapo. Trafiła do więzienia Montelupich w Krakowie, gdzie przez kilkanaście miesięcy była poddawana brutalnym przesłuchiwaniom. Mimo zastosowania najcięższych tortur, oprawcom nie udało się wydobyć z niej żadnych informacji. Wobec tego została przewieziona do Zakopanego, do tamtejszego komisariatu Gestapo Palace, gdzie poddano ją kolejnym przesłuchaniom. Te również zakończyły się w podobny sposób – Machayowa nie powiedziała ani słowa.
W kwietniu 1942 roku przywieziono ją więc z powrotem do Krakowa i torturowano w podobny sposób przez dalsze kilka miesięcy – do 14 października 1942 roku. Wtedy to została zamordowana zastrzykiem fenolu. Chociaż zwykle gestapowcy nie wydawali ciał zamordowanych więźniów, w przypadku Józefy postąpili inaczej. Dzięki temu została pochowana przez brata w grobowcu rodzinnym na krakowskim Cmentarzu Salwatorskim.
Przebywając jeszcze w więzieniu w Trzcianie, Józefa Machay-Mikowa napisała: „Polką jestem przecież, a kto Polakiem się rodził, cierpieć musi!” W jej przypadku te słowa okazały się znamienne. Zmarła w heroiczny sposób, ale równie wytrwała była za życia. Na Orawie pozostaje symbolem walki o niepodległość Polski – z bronią w ręką i w codziennym działaniu.
Tekst: Natalia Pochroń