Od powietrza, głodu, ognia i wojny…
Epidemie chorób zakaźnych, a w szczególności dżumy, towarzyszą mieszkańcom Europy przynajmniej od polowy XIV do połowy XVIII wieku. Nie są to zresztą jedyne epidemie chorób zakaźnych. W XIX wieku pojawia się cholera, a 1918 rok to oczywiście hiszpanka (rodzaj grypy), a w międzyczasie przez stary kontynent przewinęła się epidemia ospy.
Wśród działań mających na celę walkę z “zarazą” podejmowanych w przeszłości znalazły się znane i praktykowane nam dzisiaj: kwarantanna, polegająca na zamknięciu terenu dotkniętego epidemią (a nawet całego miasta) oraz izolowanie zakażonych nie tylko w szpitalach, ale także w ich własnych domach. Te działania, z reguły nie przynosiły natychmiastowego skutku. Epidemia się wręcz nasilała, co powodowało poczucie pewnej bezradności. Współcześnie, dzięki rozwojowi medycyny, wiemy z czym walczymy, a naukowcy pracują nad opracowywaniem leków i terapii mających zwalczać skutki epidemii. W tamtych czasach nie było takich możliwości, w związku z czym odwoływano się do innych sił - najczęściej do woli boskiej. Epidemię częstokroć definiowano jako wyraz gniewu Boga. Pogląd ten dotyczył nie tylko chrześcijan. Już w II wieku n.e w Imperium Rzymskim w serię zachorowań epidemiologicznych interpretowano jako gniew bogów. Dlatego też szukano sposobów na przebłaganie Boga. Co jest jednak charakterystyczne dominują zachowania nieracjonalne z punktu widzenia ustalonych kwarantann, czego przykładem mogą być procesje organizowane w krajach katolickich. Przykładem jest procesja zorganizowana w 1630 roku w Mediolanie, w czasie której władze miejskie zmusiły kardynała Federico Borromeo do wzięcia w niej udziału. W krajach protestanckich reakcje były bardzo podobne. W Londynie w 1665 roku tłumy gromadziły się na kazaniach odbywających się m.in. w katedrze londyńskiej. Kazania mogły trwać nawet 7 godzin, a towarzyszyło im wspólne śpiewanie psalmów. Jednocześnie pomimo zgromadzonych zapasów władze Londynu w celu przebłagania stwórcy ogłaszały posty.
Czas epidemii to czas izolacji społecznej, która polega nie tylko na kwarantannach. Ludzie unikają siebie nawzajem, co znajduje potwierdzenie we wskaźnikach demograficznych. 9 miesięcy po epidemii liczba urodzeń gwałtownie maleje, co wiadomo z chociażby z statystyk Warszawy z XVIII wieku. Po epidemii następuje zaś nasilenie ślubów, odbywają się wstrzymane wcześniej uroczystości, ale także te wzmagane potrzebą.
W sferze religijnej wzmocnieniu ulegają kulty świętych. W krajach katolickich jest dwóch głównych świętych, do których zwracamy się w tym czasie. Pierwszy z nich św. Sebastian, dowódca przybocznej straży Dioklecjana z III wieku, który poniósł śmierć ze względu na swoją wiarę. Często jest przedstawiany ze strzałami wbitymi w ciało, które w czasach epidemii symbolizują strzałę od Boga wystrzeloną w konkretne miasto, stąd skojarzenie z epidemią. Drugi ze świętych to Roch z Montpellier, który zachorował na dżumę w Piacenzy, a następnie został wyrzucony z miasta. Według przekazów przeżył tylko dlatego, że miejscowy pies przynosił mu jedzenie, a gdy jego właściciel zorientował się, że ubywa jedzenia odnalazł Rocha i postanowił się nim zaopiekować.
Bicie w dzwony jest pewnego rodzaju przypomnieniem tradycji oraz tego w jaki sposób przeżywano epidemię w przeszłości. Dziś bardziej niż na cud oczekujemy na medycynę. Nie zmienia to jednak faktu, że okres epidemii jest czasem, w którym myślimy o wielu rzeczach w znacznie szerszej perspektywie.
Prof. dr hab. Michał Kopczyński
Michał Kopczyński - polski historyk, profesor nauk humanistycznych, pracownik Muzeum Historii Polski, a także pracownik Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, członek redakcji kwartalnika Przegląd Historyczny (2000–2012) oraz Magazynu Historycznego Mówią Wieki (od 2000). Od października 2014 redaktor naczelny Mówią Wieki.
Obraz: Apollo razi grotami pomoru, ilustracja do Iliady; Stanisław Wyspiański, 1897